Podczas snu usłyszałem krzyk Kushiny,który wołał mnie o pomoc,przepełniony strachem.Natychmiastowo zapaliłem wszystkie dziewięć ogonów i pojawiłem się najszybciej jak mogłem na terenie,którym za życia uważałem za dom.
Po chwili znalazłem się na ziemi w miejscu,gdzie była przeniesiona Kushina. Poruszałem się z maksymalną prędkością,która mi nie utrudniała ruch przez ranę.Przeczesywałem miasta,świątynie,wszystko co mogłem.Po paru minutach usłyszałem kobiecy krzyk z jakieś 200 metrów od obecnego punktu w którym się znajdowałem.Momentalnie wyjąłem swoją katanę z pochwy i ruszyłem jak szalony nie zważając na konsekwencję w kierunku krzyku. Podczas biegu zauważyłem sylwetkę z czerwonymi włosami gonioną przez akumy. Jeden demon już wyciągał łapsko w kierunku mojej pani,od razu zainterweniowałem odcinając rękę akumie i podpalając go. Cały pościg się zatrzymał starając zrozumieć co się stało,ja już stałem przed moją panią w gotowości do zadania następnych ciosów tym razem śmiertelnych.Przed szereg wyszedł wielki i masywny demon o świńskiej twarzy.
-No proszę biały lisek przyszedł ratować swoją panią,kolejny do zabawy.-Zaśmiał się przywódca akum.
-Ale panie.....-Zaczął mniejszy demon.
-Ucisz się Tynatus!-Od razu uciszył go przywódca.
-Panie to jest Shiro Akumu,bezbożny lis,który walczy z akumami i eliminuje jedno po drugim.-Dokończył Tynatus.
-Ten lisek ma zabijać nas jednego po drugim?-Prychnął demon.-Jak mogę go zabić jednym uderzeniem a te jego ogonki mogę zgasić jednym dmuchnięciem.
-Hej Akumy jeśli chcecie odejść cało radzę wam odejść i nie pokazać mi się.-Ostrzegłem patrząc na Kushinę,która nie miała nawet zranienia na ciele.
-Gotuj się na swoją śmierć lisku.-Zaśmiał się demon.-Tynatusie idź z trzema innymi demonami i zabijcie ich.
Zbliżały się do nas demony różnego wyglądu,każdy inny niż poprzedni.
-Kushino nic ci nie jest?-Spytałem opiekuńczym głosem.
-Chyba nic mi nie jest.-Odpowiedziała głosem nadal pełnym strachu.
-Dzięki stwórcy,że nic ci nie jest.-Odetchnąłem z ulgą.-Wybacz spóźnienie,ale pędziłem jak mogłem i pozwól mi się teraz tym zająć.
Moje płomienie na ogonach zaczęły rosnąć aż do momentu,gdy osiągnęły rozmiar ponad 5 razu większych niż zazwyczaj,to zazwyczaj oznaczało mój stan gniewu,dzikości i nienawiści,wtedy nie zważałem na konsekwencje wyciągałem z siebie tyle ile mogłem.
-Obserwuj proszę Kushino jak twój Soushi zniszczy powody twojego strachu.-Odpowiedziałem rozluźnionym głosem i wziąłem głęboki oddech i po chwili wyleciał z moich ust gęste powietrze to oznaczało,że temperatura mojego oddechu spadła i całe ciepło znajduje się w ogonach.Wyskoczyłem do najbliższego demona przeciąłem go mieczem na wszelkie sposoby pozostawiając strzępki i jakąś maź prawdopodobnie zastępującą krew.Następne 2 się odsunęły nie pewnie patrząc na pozostałości swojego kolegi,zauważyłem zwątpienie i strach w oczach całej grupy.
-Co się boicie to jeden marny kitsune,razem go załatwimy.-Przywódca próbował polepszyć morale pozostałym skutecznie rosnącym.
-Eh.Czy wy się nigdy nie nauczycie?-Spytałem głosem pełnym smutku. i wziąłem jeszcze głębszy wdech niż poprzednio,tym razem wyleciała o wiele bardziej gęstsze powietrze niż poprzednio.Skoczyłem w stronę ściany i od razu się odbiłem od niej w kierunku trzech gardeł akum,które z łatwością przeciąłem i po chwili spopieliłem.Za moimi plecami pojawił się demon zamierzając się do ataku w ostatniej chwili uderzyłem go ogonami i z impetem uderzył na odległą ścianę,która pękła od siły uderzenia a demon się palił.Zostało tylko jeszcze 19 demonów i szef tej całej szajki.Spojrzałem na Kushinę w jej wzroku nadal był strach tylko teraz nie wiedziałem o co,jest przecież bezpieczna zemną.Dziewięć demonów mnie otoczyło wszystkie przymierzając się do atakując.W chwili momentu uderzenia zablokowałem się na każdego demona jednym ogonem,ich marna broń roztopiła się a same dłonie zamieniały się w proch.Pozostało 10 demonów na straży świńskiego ryja,którego za wszelką cenę chciałem zabić za próbę skrzywdzenia mojej ukochanej pani.Zmierzałem biegiem w stronę grupki pozostałych akum,zostałem otoczony przez 10 a sam szef poszedł w stronę Kushiny,przymierzał się do ciosu,na moment zamarłem i w jednym momencie odparowałem mieczem cios demona zadany w stronę Kushiny,a na dystansie dzielący mnie z Kushiną został ogień i spopielone demony,które rozciąłem obrotem ogonami w 1 nanosekundzie.
-Jakim prawem?!-Spytał oburzony demon.-Nie jesteś żadnym kitsune,ty jesteś demonem na usługach stwórcy.
-Nie jestem jakimś kitsune-Odrzekłem.-Jestem Soushi chowaniec Kushiny,który obroni ją nawet walcząc z całą armią akum.
Po tych słowach zrobiłem zwód w prawą stronę i zaatakowałem lewy bok demona tnąc ogonami.
-Pasuje do ciebie to przezwisko Shiro akumu-Odrzekł umierający już demon.-Pokazuje twoją prawdziwą naturę.
Spojrzałem w stronę Kushiny,szybko podbiegłem do niej,zgasiłem swoje ogony i przytuliłem ją do siebie,czułem własne zimno,ale mimo to pragnąłem jej ciepła,która zawsze będę bronił,kochał i o nie walczył z każdym przeciwnikiem,nawet z innym bogiem nie zważając konsekwencje.Czułem teraz tylko ciepło i bicie jej serca,które pierwszy raz usłyszałem i zdecydowałem,że nie oddam jej nikomu.
Kushina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz