Menu
▼
Członkowie
▼
czwartek, 4 stycznia 2018
Od Kaede CD May "Dni mojej śmierci"
- Kaede, pamiętasz co się stało zanim tutaj trafiłeś? – spytała mnie piękna, fioletowo włosa bogini. Z jej wyrazu twarz można było wnioskować, że mówi bardzo poważnie i zależy jej na mojej pełnej odpowiedzi.
- Ja...ja...- zająknąłem się próbując, odtworzyć wszystko co pamiętam - było święto hanami. Siedziałem w szkole, próbując jak najuważniej słuchać nauczycieli. Ale na zewnątrz było tak pięknie. Podczas hanami często pada więc byłem bardzo szczęśliwy. Nasza szkolna wiśnia, w tym roku zakwitła naprawdę pięknie. Pamiętam, że umówiłem się z Hoshi, Haru i Ise w pobliskim parku. Specjalnie tego dnia do szkoły przyniosłem sporo przekąsek. Mieszkam na obrzeżach miasta więc tak było mi najłatwiej. A potem? Wiem jeszcze, że wyszedłem ze szkoły i biegłem na miejsce spotkania. Musiałem po drodze zemdleć. Mało jadłem. W każdym razie, bardzo dziękuję za pomoc. Niestety tak jak mówiłem muszę już wracać.
To mówiąc wstałem i rozejrzałem się w poszukiwaniu torby. Nie było jej jednak nigdzie. Bogini patrzyła tak na mnie smutno, a ja nie wiedząc co robić, wycofałem się do shoji i wyszedłem z pokoju. Puściłem się biegiem do drzwi. Niestety nigdzie nie znalazłem swojego obuwia. Na razie nie miało to jednak znaczenia. Czułem się tu dziwnie. Wybiegłem na zewnątrz, nawet się nie żegnając.
***
Po trzech godzinach prędkiego marszu, dotarłem do domu. Zajęło mi to tak długo, ponieważ znaczną część drogi musiałem pokonać pieszo. Nie miałem przecież żadnego biletu.
Nieco zmordowany nadusiłem parokrotnie przycisk dzwonka. Drzwi otworzyła mój młodszy brat. Rozejrzał się dookoła ale chyba mnie nie dostrzegł bo tylko zamknął drzwi. Niezmiernie zdziwiony wszedłem do domu ale nikt z mojej rodziny mnie nie dostrzegł.
- Wróciłem! - krzyknąłem machając dłonią przed twarzą mamy ale ona nawet się nie poruszyła. Siedziała przy stole w milczącym oczekiwaniu.
- Mamo! - krzyknął Taru ciągnąc kobietę za rękaw - Mamo! Gdzie jest Kede? - spytał ponownie szarpiąc ją za rękaw
- Halo! Tu jestem! - nic. Zero reakcji
- Nie wiem synku - odparła moja mama, biorąc Taru na kolana
Wtem trzasnęły drzwi wejściowe i w drzwiach stanął ojciec. Miał pusty, nieobecny wyraz twarzy. Jego potargana, wygnieciona koszula wychodziła ze spodni, a rozwiązany krawat zwisał po obu stronach jego szyi
- Taru - odezwał się wypranym z emocji głosem
- Tak tato?
- Idź do pokoju. Muszę porozmawiać z mamą - malec tylko posłusznie skinął głową i wyszedł
Ojciec podszedł chwiejnym krokiem do matki. Następnie upadł przed nią na kolana i kładąc głowę na jej kolanach, zaczął płakać. Pierwszy raz w życiu widziałem jak ojciec płacze
- Samasuke? Co się stało? Powiedz! - krzyknęła mama, przerażona na równi ze mną
- Mój….mój syn….. Nasz syn bohater - to mówiąc, rzucił na stół dzisiejszą gazetę.
Nagłówek głosił: "Licealista skoczył pod tira, ratując koleżankę ze szkoły"
Zaciekawiony podszedłem bliżej i zacząłem czytać.
"Wczoraj doszło do tragicznego zdarzenia, w wyniku, którego młody chłopak stracił życie. Przed liceum Ōmura no Hijiri Merīna no Gakkō wywiązała się kłótnia, w trakcie, której na jezdnię została wypchnięta młoda dziewczyna. Niejaka Nanami Heiko. Jedyną osobą, która zachowała zimną krew, okazał się siedemnastolatek, Kaede Yamakazi. Doskoczył zaraz do koleżanki, jednocześnie odpychając ją spod kół pędzącego tira. Nastolatek zginął na miejscu”
Ps: Przepraszam. Nigdy tak nie pisałam ale postaram się, zastosować do twojej prośby ^^
< Bogini? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz