Menu
▼
Członkowie
▼
sobota, 6 stycznia 2018
Od Soushiego CD Kushiny "Gasnący Płomień"
Po wyliczaniu Kushiny co jutro ma do roboty,rosła moja chęć do powiedzenia jej wszystkiego co czuję,co się stało i jakoś zajęcia się jej ręką.
-Kushino,ja.....-Zacząłem z łzami w oczach.-Przepraszam cię bardzo,że się odzywałem,ale czułem gniew,smutek i żal do siebie,że mogę cię stracić,a już kogoś bliskiego straciłem w przeszłości.
-Dlatego zacząłeś bójkę?-Spytała stanowczo,bez emocji prawie.
-On zaczął prowokując mnie na różne sposoby-Odpowiedziałem.-Zaczął mi mówić o przeszłości,o tobie i sam się prosił,a potem jakoś się potoczyło,że inni dołączyli,ale żadnego nie próbowałem uszkodzić.
-Naprawdę?-Podniosła swoją lewą brew.-W takim razie oddaj mi proszę swoją Katanę.
-NI.-Syknąłem natychmiastowo.-Nie oddam,to część mojej duszy.
-ODDAJ.-Powiedziała stanowczym głosem,a moje ciało natychmiastowo się ruszyło wykonując polecenie.-Dziękuję.
-Kiedy ją odzyskam?-Spytałem pełen smutku w sobie po utracie miecza.
-Jak zasłużysz sobie,a to trochę potrwa.
-W takim razie chcę coś w zamian.-Powiedziałem.
-Czego chcesz?
-Daj opatrzyć tą rękę.-Błagalnie spojrzałem jej w oczy.
Oczy Kushiny błądziły po pokoju aż w końcu trafiły na moje,chwilę myślała,ale w końcu zgodziła się na moją propozycję.Wyszedłem z pokoju do łazienki,podszedłem do szafki i szukałem jakiś maści bądź bandaży.Znalazłem tylko jakieś 50 centymetrów bandaża i maść na skręcenia,złamania.Wróciłem do pokoju,ukląkłem przed Kushiną i poprosiłem by dała rękę,nałożyłem trochę maści na palec i delikatnie rozsmarowałem wokół nadgarstka,następnie zawinąłem wokół nadgarstka grubą warstwę bandaża.Stanąłem i przeszedłem do kuchni zrobić coś do jedzenia,Kushina nadal siedziała na krześle trzymając moją katanę zdrową ręką i wątpiłem czy zamierzała mi ją oddać.Zawołałem Kushinę na posiłek,przyszła razem z kataną i położyła ją na stole,następnie wzięła się za jedzenie.Po spożycia posiłku pozmywałem i starłem z stołu,Kushina siedziała przy stole i patrzyła na mnie z zaciekawieniem.Po zrobieniu swoich obowiązków usiadłem naprzeciwko Kushiny.
-Kushino,dlaczego?-Spytałem.
-Dlaczego co?-Powtórzyła.
-Dlaczego moja katana?
-Bo z nią możesz zrobić dużo złego-Powiedziała.-A i śpisz dzisiaj w świątyni w pokoju dziennym,przyniesiesz sobie materac.
-Jak sobie życzysz,tylko uważaj na rękę-Ostrzegłem zaniepokojony co jej się stało.
-Spokojnie poradzę sobie.-Przestrzegła,stanęła,podsunęła krzesło,wzięła katanę i poszła do swojego pokoju.
Siedziałem teraz sam w kuchni,rozmyślałem czy warto było,w końcu Kushinie coś się stało.Zaczęły spływać mi po twarzy i doszedłem do wniosku,że teraz nie zostawię jej na krok i nie ruszę się bez niej.Siedziałem jeszcze w kuchni jakieś 30 minut i poszedłem do Kushi pokoju po materac.Otworzyłem cicho drzwi by nie robić hałasu,Kushina spała na łóżku w pięknej piżamce ściskając moją katanę,wiedziałem że jej nie odzyskam szybko,ale takie zabezpieczenia?!Co ja jakiś złodziej bądź kryminalista?! Po cichu wziąłem materac z jej pokoju i zaniosłem do pokoju dziennego.Padłem na materac pozbawiony całkowicie energii,momentalnie byłem w krainie snów.Obudziłem się około szóstej rano,jak zwykle za niedługo stawała Kushina,szybko odświeżyłem się,przebrałem i wziąłem za robienie śniadania,podczas przygotowań Kushina zeszła zaspana i usiadła przy stole.Spojrzałem na nią w poszukiwaniu katany,ale nie wzięła jej ze sobą,patrzyła na mnie z zainteresowaniem.Nałożyłem posiłek na stół,prawdopodobnie Kushi była w dobrym humorze,ponieważ uśmiechała się patrząc na posiłek,który przygotowałem.
-Kushino,może ja się zajmę dekorowaniem świątyni?-Zaproponowałem.-Bo z twoją ręką to nie bardzo.
-Ummmmm.-Myślała chwilkę.-Niech ci będzie,ale i tak nie odzyskasz miecza.
Posprzątałem po sobie i wyszedłem do miasta z Kushiną by kupić dekoracje,a ja niezbyt się znałem na dekoracjach.Weszliśmy do kilku sklepów między innymi ja nosiłem zakupy a Kushi tylko wybierała co jest potrzebne i dawała mi w rękę po zakupie.Szliśmy przez miasto jakiś czas,gdy Kushi zatrzymała się przed kawiarnią ,w której byliśmy ostatnio.Zajęła stolik w tym samym miejscu,zostawiłem zakupy przy krześle i poszedłem zamówić ciastko,które prosiła mnie Kushina a dla siebie herbatę.Wyszliśmy z kawiarni i ruszyliśmy do świątyni pozakładać te dekoracje.Rozpakowałem wszystko co kupiliśmy,Kushina wyszła z pokoju,w następnej chwili wróciła trochę zmartwiona.
-Co się stało?-Spytałem delikatnie.
-Nic ważnego.-Odpowiedziała denerwując się trochę.
-Daj mi zmienić opatrunek.-Powiedziałem.
Poszedłem po maść i nowy bandaż,zdjąłem jej stary,nałożyłem tym razem 2 razy więcej maści,posmarowałem delikatnie tak by nie bolało ją,założyłem trochę cieńszą warstwę bandaża,ale dłuższą.Wyszliśmy na zewnątrz,wziąłem drabinę z świątyni,bo moja bogini się uparła porozwieszać dekoracje na dachu,trzymałem mocno drabinę tak by nie spadła.Kushina weszła na drabinę z dekoracją w ręku i porozwieszała część z nich,przeszliśmy następnie z innej strony,tym razem pewniej weszła niż poprzednio.Moja bugini położyła kolejną dekorację,przeszliśmy na kolejny bok świątyni,Kushina weszła na drabinę bez zmartwień,rozwiesiła dekorację,dumna z siebie puściła się ręką odruchowo i zaczęła kiwać do tyłu,zaczęła spadać.Natychmiastowo puściłem drabinę i ją złapałem w ramiona.Spojrzałem na nią,miała zamknięte oczy i się trzęsła lekko.Zrobiło mi się smutno,że się boi.
-Kushi,otwórz proszę swoje oczy.-Poprosiłem uśmiechając się i wciąż trzymając piękną boginię na rękach.
Kushina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz