Menu

Członkowie

sobota, 30 czerwca 2018

Od Shigeru CD. Akane "Magia słów"


Za jakie grzechy... Stęknął lis w myślach kiedy sytuacja zaczęła wymagać od niego ganiania się z dziewuchą. Fakt, mógł odpuścić, machnąć ręką, a niech sobie biegnie, co go to obchodzi. Jednak za bardzo zależało mu na odzyskaniu kartki, by tak po prostu to zrobić. Nie po to zdecydował się na zapisanie historii by teraz oddać ją walkowerem jakieś bezczelnej dziewczynie, co to nie wiedziała, że nie wtrynia się nosa w cudze rzeczy. Co ona sobie myślała? Że jak znalazła świstek to mogła nim rozporządzać i decydować, kto jest właścicielem?
Więc gonił ją, uważał jednak przy tym by nie skręcić sobie karku na tym nieszczęsnym lodowisku, którym były obecnie ulice i chodniki całego Kami. Nie to co ścigana, ta mknęła na łeb na szyję jakby nie zależało jej na własnym zdrowiu a nawet życiu. Jednocześnie jedynie bycie niską ratowało ją przed wpadnięciem w łapy Shigeru. Lis, pomimo ślizgawki, po paru minutach czuł już się pewnie podczas biegu, więc nie ograniczał się, gdyby chciał mógłby ją nawet wyprzedzić i zajść jej drogę.
Problem był jeden, kiedy miał zamiar to zrobić droga zaczęła ostro biec w dół. Ledwo wyhamował i zatrzymał się, podczas gdy uciekinierka sprawnie zaczęła zjeżdżać na dół po ubitym śniegu. Można było wręcz pomyśleć, że sprytnie się wymknęła z jego rąk i więcej jej nie zobaczy. Białowłosy sam tak prawie stwierdził starając się szybko wyszukać bezpieczniejsze zejście. Cała droga była oblodzona i każdy krok przynosił ryzyko wywalenia się i zjechania na dół, tutaj nawet jego pazury nie dawały stuprocentowego bezpieczeństwa.
- Tasuketeeee! - Podniósł głowę słysząc krzyk, który jak się okazało należał do jasnowłosej dziewczyny. I na ułamek sekundy uśmiechnął się, gdy zdał sobie sprawę, że mknie na spotkanie z lodowatą wodą. Jak to mówią? Karma wraca? Mimo dzikiej satysfakcji, jaką dawałoby mu zobaczenie młodej kąpiącej się w potoku zdecydował się na szybki zjazd na dół, jednak nie pozwolił sobie upaść na tyłek, jak to na początku zrobiła blondynka.
W ostatniej chwili znalazł się na dole, wyhamował i zdjął rękawiczkę. Jego dłoń zacisnęła się na ramieniu dziewczyny, która, gdy zdała sobie sprawę, że nie jest jeszcze w wodzie, odwróciła głowę. Widząc jej minę, wyraźnie niezadowoloną z faktu, iż ją trzyma, zwolnił uścisk i prychnął cicho. W milczeniu przyglądał się jak nieporadnie unosi się coraz wyżej i panicznie macha zarówno rękami, jak i nogami. Panikara. To już chyba nie mój problem, pomyślał rozważając, czy może się już oddalić. Nie było mu to jednak dane, bo ledwo zrobił krok, a czyjeś ręce zacisnęły się na jego uszach. Stęknął głośno, sierść natychmiast stanęła mu dęba.
- Puszczaj! - warknął agresywnie, unosząc wzrok do góry.
- To mnie ściągnij! - odpowiedziała w mgnieniu oka.
- Oddawaj kartkę. - Postanowił spróbować wykorzystać tę sytuację, nie miał zamiaru od tak ściągać jej na ziemię.
- Ściągnij mnie do cholery, bo ci urwę ucho! - Kiedy drobne dłonie mocniej zacisnęły się na jego uszach warknął jeszcze głośniej i złapał dziewczynę za przedramię.
Natychmiast spadła na ziemię i pech chciał, że podcięła nieszczęsnego Shigeru. Słowa "Za jakie grzechy" po raz kolejny przemknęły przez jego myśli, kiedy wraz z krnąbrną rozmówczynią wylądował w lodowatej wodzie. Wyskoczył co prawda szybko i wytrzepał futro, na ile mógł to zrobić, jednak niewiele to dało. Z żalem musiał zdjąć z szyi przemoczony do granic możliwości szalik. Chłodny wiatr owiał jego szyję na co odruchowo się skulił. Gah, chyba musi czym prędzej dotrzeć do domu.
- A ty dokąd? - warknął do dziewczyny, która również wylazła już z potoku i ruszyła w sobie tylko znanym kierunku, jakby już zapomniała, że jeszcze chwilę temu przed nim uciekała.
- Do siebie. Nie będę tu marznąć - odpowiedziała krótko, zdjąwszy z głowy nauszniki. - Ty zresztą też, jeśli chcesz odzyskać tą kartkę.
To powiedziawszy pomachała mu wspomnianym przedmiotem. Warknął cicho i przez chwilę przyglądał się oddalającej sylwetce. Że on niby ma się zachowywać, jak ona mu zagra? O nie, na pewno nie będzie się za nią szwendał.  Dobre sobie, za co się uważała? Nawet jeśli była bóstwem nie miał najmniejszego zamiaru oraz obowiązku jej słuchać. Zmrużył oczy i nerwowo oblizał wargi. Mogła sobie gdzieś tam mieszkać, jednak miał nieodparte wrażenie, że do niego będzie bliżej. W końcu do kawiarni miał raptem pare minut marszu. 
- Zrobimy po mojemu... - mruknął i to powiedziawszy dogonił dziewczynę. 
Zauważył zaskoczenie, które wymalowało się na jej twarzy, gdy zrównał z nią krok. Szybko jednak opanowała emocje i szła z tym samym wyrazem twarzy co na początku. I bardzo dobrze. Gdy uznał, że nie przewiduje z jego strony żadnych gwałtownych ruchów mających na celu odebranie własności klepnął ją dłonią w ramię.
- Hej! - pisnęła spanikowana, gdy jej nogi oderwały się od chodnika i po raz kolejny tego dnia znalazła się w powietrzu.
- Nie wierzgaj - rzucił obojętnie, szybko wciągnąwszy rękawiczkę na rękę. Kiedy to zrobił złapał rozmówczynię za kostkę, co by nie odfrunęła mu za wysoko. Nie chciał teraz jej ganiać i przywracać grawitacji. - Bo puszczę i polecisz w siną dal. A tego raczej byśmy nie chcieli. 
Zdawał sobie sprawę, że wyglądał teraz, jakby prowadził ze sobą żywy balonik, nie obchodziło go to jednak. W inny sposób nie mógł tego rozegrać, dziewczyna na pewno nie zgodziłaby się na pójście do niego. Teraz mógł tam ją po prostu zaciągnąć nawet nie używając siły. Plusy, same plusy. 

Akane? Przepraszam, że takie słabe toto, ale wstyd było krótkie oddać, a nie miałam pomysłu ;3;
Liczba słów:  876

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz