Menu

Członkowie

środa, 20 grudnia 2017

Od Niyumi CD Kiyuki'ego "Papierowy żuraw"


   Przez chwilę patrzyłam na Kiyuki'ego nie mało zaskoczona jego zachowaniem. Faktycznie niewielu bogów wywyższało się ponad pozostałe stworzenia zamieszkujące ten wymiar, ale w dalszym ciągu zachowywały stosunki bliższe relacji pan-sługa. Przecież nie jesteś jego chowańcem. Zastrzygłam uszami, uświadamiając sobie, że nadal nie odpowiedziałam białowłosemu na jego pytanie, a zamiast tego wpatruję się w jego postać jak ciele w malowane wrota.
 - Dziękuję, na razie niczego mi nie potrzeba. - Pokręciłam lekko głową, uśmiechając się przy tym szeroko. W tym mężczyźnie było coś co kazało mi się rozluźnić i nie potrafiłam dojść co, to takiego jest. Był uprzejmy, pełen spokoju, roztaczał wokół siebie specyficzną aurę, w której aż chciało się przebywać i miał to coś
   Mężczyzna usiadł na przeciwko mnie, podwijając nieco materiał ubrania, by nie przydeptać go stopą. Gdy usadowił się już wygodnie, a złote tęczówki spojrzały wprost na mnie, zrozumiałam, że cały czas się mu przyglądam, dlatego szybko odwróciłam wzrok w stronę kwitnących drzew. 
   Na jednej z gałęzi przysiadł mały niebieski ptaszek. Skakał w lewo i w prawo, przekręcając łebek na wszystkie strony, a co jakiś czas z czerwonego dziobka wyrywało się głośne pisknięcie. Jak na takiego malucha robił sporo szumu ćwierkaniem i trzepotaniem skrzydełek, jakby próbował zwrócić na siebie naszą uwagę. Uśmiechnęłam się lekko, czując jak ponownie ogarnia mnie uczucie błogiego spokoju i lekkości.
   Szybko jednak skupiłam swoją uwagę na czymś zupełnie innym, mianowicie na zielonej herbacie, która w niewielkim naczyniu została podstawiona mi pod nos. Specyficzny zapach zgarnął całą moją uwagę dla siebie, wdzierając się do mojego nosa bez pozwolenia. Skuliłam lekko uszy, przepraszającym wzrokiem patrząc na właściciela świątyni, że musiał mnie obsługiwać. Ten od razu zrozumiał o co mi chodzi i tylko uśmiechnął się uspokajająco, delikatnie machając na to ręką. 
 - Wiesz, że tam gdzie kupiłeś wczoraj zioła, można też zakupić kwiatową herbatę? - Odezwałam się, unosząc w obu rękach małe naczynie pod nos. Kiyuki posłał mi zdziwione spojrzenie, unosząc przy tym lekko brew, bym kontynuowała swoją wypowiedź. - Nie jest to oczywiście taka zwyczajna herbata kwiatowa, to by nie pasowało do tego miejsca. Są to wielkie ususzone kwiaty, które po zalaniu gorącą wodą rozkładają płatki. Nie wszystkim to smakuje, ale wygląda naprawdę efektownie, dlatego lepiej parzyć ją w szklanym naczyniu. - Wzruszyłam ramionami, upijając łyk napoju. 
   Przez następną godzinę rozmawialiśmy o różnych rodzajach herbat, z którymi mieliśmy okazję się spotkać w naszym życiu. Oczywiście ze względu na moje nieco dłuższe życie miałam do opowiedzenia troszkę więcej, dlatego Yuki był głównie słuchającym, ale także wtrącił swoje pięć groszy do tematu. 
   Nasza konwersacja była bardzo wciągająca, ale niestety nie udało mi się ukryć faktu, że moją uwagę rozpraszało coś innego, o co oczywiście bóg sprawiedliwości zapytał. 
 - Jesteś pewna, że niczego nie chcesz? - Na jego ustach pojawił się zwyczajowy łagodny uśmiech, lecz tym razem w oczach zalśniło coś innego, jakby pewność, że coś chcę i to czego chcę nie jest tak daleko. Spuściłam głowę, spoglądając na swoje dłonie, w których od kilku minut miętosiłam kawałek swojego ubrania. Może gdybym nie była sobą zapach słodkich jabłek dobiegający gdzieś zza ogrodzenia nie działałby na mnie tak mocno, ale te owoce były moim życiem! Ciężko było mi usiedzieć w miejscu, czując cały czas ten słodki zapach, jednak nie chciałam wyjść na niegrzeczną i zrazić do siebie kogoś takiego jak Kiyuki i to było znacznie silniejsze. 
 - Właściwie... - Zamruczałam pod nosem niewyraźnie, więc uniosłam głowę i kładąc uszy po sobie, powiedziałam już bardziej zrozumiale. - To chciałabym dostać jabłuszko, które tak pięknie pachnie...
   Nie wiem czemu, ale białowłosy roześmiał się lekko szczerze rozbawiony chyba moją postawą albo tak wielką chęcią dostania w swoje łapki tego soczystego owocu. Nim zdążyłam się zorientować, że mężczyzna w ogóle się podniósł, zostałam złapana za dłoń i pociągnięta w górę. Gest ten nie był specjalnie mocny, ale wystarczył bym stanęła na wyprostowanych nogach. W ciągu kilku chwil opuściliśmy ogród świątyni i skierowaliśmy swoje kroki w stronę miasta. 
   Po drodze Yuki zaczepił grzecznie jednego z Youkai pracujących w polu i zapytał o coś ściszonym głosem, czego, o dziwo, nie dosłyszałam. Po paru sekundach wprost do dłoni dostałam duże czerwone, słodziutko pachnące jabłuszko, w którym niemal od razu zatopiłam zęby. Wielce zadowolona podziękowałam duchowi za owoc i pobiegłam za Kiyuki'm, który zdążył oddalić się już na sporą odległość. Oczywiście machałam ogonem tak bardzo, że przy odwracaniu się od Youkai strąciłam mu kapelusz, za co przeprosiłam potem z odległości. 
 - Arigatogozaimashita! - Zawołałam równając krok z mężczyzną, który popatrzył na mnie z góry z uśmiechem, po czym położył mi dłoń na głowie i delikatnie pogłaskał. Zamruczałam, przymykając przy tym powieki, jednak pieszczota szybko się skończyła, a ja prawie potknęłam się o niewielkie zwierze, które przemknęło mi między nogami. Zerknęłam w tył za białym kształtem, który wydał mi się bardzo znajomy, jednak na ścieżce za nami niczego nie było, więc tylko wzruszyłam ramionami.
   Pierwszym miejscem, do jakiego dotarliśmy w  mieście był stragan z jednymi z najlepszych owoców, gdzie mimo moich sprzeciwów, białowłosy zakupił kilkanaście jabłek, jedno z nich wręczając mi wprost do rąk. Poprzednie pochłonęłam w ciągu minuty, więc i to nie sprawiało mi większego problemu, gdyż zniknęło nim bóg dokonał w pełni transakcji. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, posłałam mu niewinny uśmiech, który po chwili zmienił się w czyste zaciekawienie, kiedy moich uszu doleciał fragment rozmowy na temat jutrzejszego wielkiego wydarzenia. 
 - Masz zamiar się pojawić? - Zapytałam, szukając wzrokiem jakiegoś plakatu, który informowałby o owym wydarzeniu.
 - Hm? Gdzie? - Yuki ruszył powolnym krokiem za mną, zabierając ze sobą reklamówkę z owocami. 
 - Na festynie z okazji Czerwonej Pełni. Youkai świętują ją za każdym razem, będzie hucznie jak ostatnio, a może nawet i bardziej, bo to nie zdarza się zbyt często. - Wytłumaczyłam, oblizując przy tym palce ze słodkiego soku.
 - Kiedy to się zaczyna?
 - Pewnie jeszcze przed wschodem słońca, ale rozkręci się dopiero wraz ze wschodem księżyca. Więc jak, przyjdziesz?
 - Postaram się być, ale nie mogę tego obiecać. Obowiązki boga, nigdy nie wiem, kiedy mnie wezwą, sama rozumiesz. - Uśmiechnął się przepraszająco, na co ja tylko pokiwałam głową. Po chwili na moją głowę spadła przyciężkawa ręka, która zaczęła drapać mnie za uchem. To było tak przyjemne, że kolana mało co sie pode mną nie ugięły. Zaczęłam machać ogonem, by po kilku sekundach doskoczyć do Kiyuki'ego i kilkukrotnie otrzeć się o niego policzkiem, nim wrócił mi zdrowy rozsądek. Odskoczyłam speszona swoim dziecinnym zachowaniem i zgięłam się w pół. 
 - Sumimasen! Muszę już iść, ale liczę, że spotkamy się jutro. - Wyprostowałam się, posyłając mężczyźnie szeroki uśmiech i po chwili zniknęłam między straganami, starając się jak najbardziej schować. 
   Skłamałam, przyznaję to, nie musiałam iść, ale chyba się wystraszyłam. Za dużo sobie przy nim pozwalam i zapominam, że jest bogiem. Muszę się ogarnąć. Skierowałam swoje kroki nad rzekę, gdzie byłam pewna spotkać Hebbiki, tą zielonowłosą rozrabiakę z poprzedniego dnia. 

~*~

   Prawie cały następny dzień spędziłam na pomaganiu w przygotowaniach do wieczornej zabawy. Wszystkie Youkai, które nie miały akurat nic ważnego do roboty przystrajały ulice, pomagały w kuchniach w przygotowaniu potraw lub w stawianiu stoisk z zabawami. Kolorem przewodnim była oczywiście czerwień i jej odcienie, szczególnie na straganach z pamiątkami. Przyglądałam się temu wszystkiemu z radością wymalowaną na twarzy, pomagając przypiąć lampiony na drzewach wzdłuż głównej ulicy. Pracy było naprawdę dużo, a czas nam uciekał, więc każdy uwijał się jak tylko szybko umiał. 
   Przygotowania pochłonęły mnie naprawdę mocno, dopiero kiedy jakiś starszy duch zwrócił mi uwagę na godzinę, zorientowałam się, że nie zdążę na czas. I faktycznie, przyszłam nieco spóźniona, ale wystrojona w odświętny strój, który przygotowały dla mnie inne znajome kitsune. Czułam się trochę nieswojo w innych kolorach niż normalnie, ale nie narzekałam. 
   Przemykałam w tłumie zgromadzonych, co z moim wzrostem nie było takie trudne, wypatrując znajomej sylwetki i białego koloru. Przez dłuższy czas nie mogłam nigdzie wypatrzeć znajomych ubrań, więc zaczęłam szukać po oczach i znalazłam szybciej niż się spodziewałam. 
   Yuki stał po drugiej stronie ulicy, przyglądając się wiszącemu ponad jego głową lampionowi w kształcie czerwonego księżyca, który kołysał się delikatnie. Zmierzyłam uważnie jego postać. Nic dziwnego, że nie mogłam go znaleźć, skoro założył czarne szaty. Rozbawiona tym faktem, przepchnęłam się przez tłum do mężczyzny. 
 - Kiyuki-sama! - Zawołałam uradowana, stając przed nim z szerokim uśmiechem. 

<Kiyuki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz