Nie wiele pamiętam z mojego prawdziwego życia... jedynie drobne fragmenty , jak moje imię, czy wiek. Nawet sposobu, w jaki zginąłem jest dla mnie jedną wielką tajemnicą, którą chciałbym poznać. Dlaczego? By uważać po prostu na przyszłość tyle, że w tym świecie. Bóg, czy jak dla mnie świetlisty mężczyzna nie chciał mi tego zdradzić... powiedział bym wybrał jedno z dwóch opcji: Iść do nieba, bądź stać się czyiś chowańcem. To drugie jakoś bardziej mi się spodobało...w końcu będę mógł w spokoju dalej istnieć w nowym świecie i z nowymi możliwościami.
Mężczyzna objaśnił mi jeszcze parę spraw, które jeszcze bardziej mnie utwierdziły w wyborze. Nim się spostrzegłem, przede mną zamiast Boga pojawiły się drzwi, które same z siebie się otworzyły. W środku nic nie widziałem, lecz miałem przeczucie, że przejście nie zabije mnie.
~~~*~~~
Światło słoneczne uporczywie przedzierało się przez moje zamknięte powieki, a na dodatek czułem czyjś dotyk na policzku. Mogłem jedynie ustalić, że nie była to niczyja dłoń tylko coś twardego i zimnego...jak patyk. Zmusiłem się do otworzenia oczu, co było złym pomysłem przez oślepiający blask jasnej gwiazdy. Jęknąłem cicho i szybko podniosłem się do siadu strasząc nieco osobę, która tykała mnie w policzek. Tym kimś okazało się czymś, co przypominało królika w słomianym kapeluszu i widłami w małych łapkach. Wokół mnie stało jeszcze 3 miniaturki stworka , które przyglądały mi się z zaciekawieniem.
-Święty boże... - wymruczałem zachwycony nowymi stworzonkami. Nie wykonywałem jednak gwałtownych ruchów..oni pewnie nie rozumieli, czemu jakiś człowiek leżał se na ich ziemi tak o i jeszcze nie ogarnia co się dzieje. - Bardzo przepraszam, za wtargnięcie, ale właśnie mnie tu...sprowadzono? - uśmiechnąłem się zakłopotany i podrapałem się po policzku.
Króliczki spojrzały po sobie, a najstarszy z nich wyciągnął do mnie łapkę. Wstałem z jego pomocą zdając sobie sprawę, że gospodarz sięga mi do klatki piersiowej nie licząc uszu.
- Jesteś pewnie duszą człowieka - Jezu to jeszcze umie mówić!
- H..Hai!- Starałem się stłumić mój zaciesz i chęć przebiegnięcia maratonu przez miasto by wszystko zwiedzić.
- Chodź do gospody. Możesz się u nas zatrzymać- Teraz to mnie zaskoczył. Próbowałem się jakoś łagodnie wybronić, lecz dzieciaki przyłączyły się do rozmowy i jakoś uległem.
Gospodyni domowa okazała się z tego samego gatunku co reszta domowników. Powitała mnie ciepłym posiłkiem, podczas którego zleciała się jeszcze 4 innych dzieci...no cóż... królicza rodzina jak to się mówi. Wiedziałem, że jak miałem tu się zatrzymać na jakiś czas, będę miał ciekawe. Zaraz po obiedzie...albo śniadaniu...nie mam pojęcia.... zaciągnięto mnie do zabawy, lecz gospodarz, który nazywał się Usagi powiedział, że powinienem pozwiedzać okolice. Mi to tam odpowiadało...a dzieciakom obiecałem wieczorną zabawę w berka na którą się ucieszyli.
Opuściłem gospodę dostając na dodatek zlecenie kupienia jakichś przypraw. W prawdzie nazwy były mi znane, lecz nie wiedziałem gdzie, ani jak. A to oznaczało jedno: zwiedzanie i zapoznawanie ludzi...lub Youkai.
Ruszyłem szybkim truchtem w stronę ówcześnie wskazanym przez Królika. Miało tam być miasteczko, gdzie większość Youkai załatwia swoje sprawy. Było większe i piękniejsze nim się spodziewałem. Budynki w klimatach staro japońskich, lampiony na straganach, rożne stworzenia oraz zapachy. Nieco mnie zaskoczył widok kobiety, która na pozór bliżej przypominała człowieka, niż ptaka... w Sumie bóg wspomniał coś o zwierzęcych chowańcach i o broniach..ah...czemu ja nie mogłem być Nekosiem? Albo innym słodkim zwierzakiem? Musiałem się zaliczać do broni, lecz mało mi było wiadomo , co i jak. Moją powinnością musiało się stać znalezienie bóstwa...oni na pewno coś wiedzą.
Ruszyłem za kobieta, która zaczęła mi znikać z oczu wchodząc w pobliską uliczkę. Zaciekawiła mnie. Jej wygląd był charakterystyczny...wyróżniała się i to mocno. Podszedłem do niej, gdy ta akurat zatrzymała się opierając dłoń o ścianę. Nie zauważyła mnie, przez co mogłem zbliżyć się wystarczająco, by móc dotknąć jej uszu które najbardziej przyciągały moją uwagę.
Kobieta odwróciła się w moją stronę z czystym mordem w oczach. No wiedziałem, że tykanie kogoś nie znajomego jest złe, lecz za bardzo kusiło. Uśmiechnąłem się niewinnie, a jednocześnie przepraszająco, nie zabierając rączki, którą zacząłem głaskać futrzastą i mięciutką część.
- Przepraszam panią, ale ciężko mi się oprzeć widząc takie niezwykłe uszka, które należą do tak ślicznej kobiety- komplementy same cisnęły mi się na usta. Nie panowałem nad nimi, choć miałem szczerą nadzieję, że ostudzi to lekko jej humorek.
<Xayah?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz