Menu

Członkowie

sobota, 23 grudnia 2017

Od Soushiego CD Kushiny "Gasnący Płomień"


 -Przyjmuję cię jako chowańca.-Te słowa tak mnie ucieszyły,że nie mogłem wytrzymać z szczęścia.
 -Kushino,proszę zamknij oczy.-Poprosiłem spokojnie jak mogłem.-Tylko bez podglądania.
 -Dobrze.spróbuję.-Odpowiedziała drżącym głosem i zamknęła oczy.
   Oplotłem nas ogonami by słońce na nią nie padało i zrobiłem celowo nastrój.Dotknąłem kciukiem jej podbródka,nagle drgnęła widać,że się bała tak jak każda dziewczyna.Następnie złożyłem jak najdelikatniejszy pocałunek na jej ustach i ujrzałem jej rumiane policzki.Następnie powiedziałem.
 -Kushino nie pozwolę cię skrzywdzić,nie pozwolę cię lekceważyć,nie opuszczę cię na krok bowiem jestem twoim i wyłącznie twoim Soushim.-Wypowiedziałem-A teraz proszę otwórz oczy.
   Przez jakąś chwilę panowała niezręczna cisza,którą potrzebowałem przerwać.
 -Kushino,mogę cię prosić o jedną rzecz jeszcze?-Spytałem patrząc jej prosto w oczy.
 -Jaką?-Spytała drżącym głosem i wciąż z rumieńcami na twarzy.
 -Pamiętaj,że jestem tylko twój i nic tego nie zmieni.-Powiedziałem z dumą w sercu.
 -Będę pamiętała.-Odpowiedziała rumieniąc się jeszcze bardziej.
 -No to może chodźmy na wspólne zakupy?-Spytałem z uśmiechem.
 -Z przyjemnością-Skinęła odwzajemniając mój uśmiech.
   Podczas zakupów kupiliśmy dużo przedmiotów z moich rzeczy to koszule,rękawiczki,marynarki i krawaty.Z jej zakupów to tylko ozdoby dla świątyni.Szliśmy przez park rozmawiając z sobą.
 -Po co ci tyle rękawiczek koszul i innych?-Zapytała tym razem luźnym głosem,który kochałem słyszeć.
 -Moja droga,ja uwielbiam rękawiczki i koszule to tak jakby część mojej duszy bez tego jestem trochę wybrakowany.-Odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.-Nie jesteś czasem już zmęczona?
 -Nawet,może usiądziemy?-Spytała.
 -Nie ma takiej potrzeby.-Odpowiedziałem kucając.-Poniosę cię,tak będzie przyjemniej i szybciej.
 -Umm...No dobrze-Powiedziała niepewnie i zacząłem ją nieść na plecach.
   Po chwili poczułem jak się przytula do mnie,było mi niezwykle przyjemnie i ciepło gdy Kushina mnie dotykała.Szliśmy przez park i zauważyliśmy jakieś zbiorowisko na wprost nas.Gdy doszliśmy zeszła mi z pleców i chciała zobaczyć co się dzieje.Dwóch chłopaków się biło jeden był Nekomatą a drugi Inugami,takie kłótnie nie były codziennością.Nagle Kushina wyszła przez szereg i zaczęła krzyczeć.
 -Zaprzestać tej walki!-Krzyknęła tak głośno jak mogło,ale walczący mieli ją gdzieś.
   Gdy chłopacy przymierzali się do uderzeń,ja podpaliłem jeden z dziewięciu ogonów wybiegłem szybko pomiędzy niby i złapałem w uścisk pięść wściekłego Nekomaty.
 -Co ty odwalasz lisie?-Spytał oburzony Nekomata a Inugami stał wgapiony we mnie jakby widział swój koszmar.
 -Nie słyszałeś głosu pięknej damy,że macie przestać?-Zapytałem chłodnym głosem-Czy mam ci powtórzyć w innej formie.
 -Panie Soushi dlaczego pan nas powstrzymał?-Powiedział drżącym głosem Inugami.
 -Ty też nie słyszałeś?-Powtórzyłem-Tamta piękna kobieta z czerwonymi włosami poprosiła was o coś a wy zignorowaliście jej prośbę.
 -Moment moment -Powtarzał Nekomata-Czy to ten Soushi,biały lis z płonącymi ogonami?
 -Masz jakieś wątpliwości?-Spytałem.
 -Nie panie Soushi-Zaprzeczył-Przepraszam za sprawianie kłopotu.
 -To nie mnie masz przepraszać tylko tamtą damę-Powiedziałem wyprowadzając Kushinę z tłumu.
 -Przepraszamy za swoją głupotę.-Przepraszali jak potrafili.
 -Chodź Kushina.-Złapałem ją za rękę i mocno ścisnąłem.Wyszliśmy z tłumu ludzi i ruszyliśmy w kierunku świątyni,następnie stanęła i też się zatrzymałem.
 -Dziękuję.-Powiedziała z uśmiechem na twarzy.
 -To nic takiego moja droga.-Odpowiedziałem-Nie pozwolę ignorować mojej Kushiny.
   Przez całą drogę do świątyni miała uśmiech na twarzy,który mi sprawiał przyjemność .Weszliśmy do świątyni,z Kushiną wspólnie wypiliśmy herbatę i nagle zaczęła mnie senność brać.
 -Kushino mogę użyć,któregoś łóżka?-Spytałem-Muszę się przespać.
 -Jasne,korzystaj póki możesz-Odpowiedziała.
   Położyłem się na lewym boku plecami do ściany,otuliłem ogony wokół siebie i usnąłem z obrazem uśmiechu mojej ukochanej bogini.

Kushina?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz