Menu

Członkowie

wtorek, 2 stycznia 2018

Od May CD Nexarona "Deszczowy Dzień"


No tak jak zwykle kiedy tylko gdzieś się ruszyłam musiał mnie dopadać ten okrutny deszcz. Ja rozumiem, że ogólnie taka pora roku i chmury lubią sobie od czasu do czasu popłakać sprowadzają tym samym deszcz. Ehhhh… spojrzałam w niebo i westchnęłam widzą jak te na dobre pokryło się szarymi obłokami, co nie zapowiadało szybkie poprawy pogody. Nie pozostało mi nic więcej jak tylko wyciągnąć moją parasolkę i szybciutko ją rozłożyć by krople deszczy nie spadały na mnie, a właśnie na parasolkę, która zapewniała mi bezpieczeństwo przed tym by być całkowicie zmoczoną.
Powoli stawiałam kolejne kroki w kierunku mojego domu, gdzie czułam się najlepiej. Miałam do przygotowania tam i załatwienia kilka całkiem ważnych spraw ale najprostszym i najszybszym do zrealizowania celem było ugotowanie pysznego i sycącego posiłku tak by móc się nim posilić w ramach obiadu. Na szczęście gotować musiałam sama dla siebie nie zajmowało, więc to zbyt dużo czasu i nie zużywałam zbyt dużej ilości produktów. Gnanie w tą i we w tą do miasta i do świątyni po zakupy było czymś naprawdę męczącym, a do pokonania też był całkiem spory kawałek drogi, nie wspominając że siaty z większymi zakupami trochę ważyły, a później biedna ja nie mogłam zgiąć dłoni w pięść lub przytrzymać kubka z wodą by się z niego napić, gdyż cała dłoń telepała jak staruszce, która nie wzięła swoich leków.
Tuptałam, więc sobie dosyć żwawym krokiem przed siebie w dobrze znanym mi kierunku. Kolejne krople uderzały w moją przezroczystą parasolkę, a moje ciepłe półbuty chlupały co rusz kiedy stąpałam po błocie. Nie chciałam nawet na nie patrzeć, bo chociaż starałam się w miarę możliwości wyminąć kolejne wielkie kałuże wody czy też błotka wiedziałam, że buty w tą pogodę skończą upierniczone.
W końcu jednak dotarłam do swojej świątyni i tam czekała mnie mała niespodzianka, gdyż na progu mojej świątyni siedział nieznany mi mężczyzna. Spojrzałam na niego i weszłam na pierwsze schodki prowadzące ku świątyni, a moje butki zatupały.
- Przepraszam. Mógłbyś się przesunąć ja tutaj mieszkam. – uśmiechnęłam się do jegomościa, unosząc nieco parasol by spojrzeć mu w twarz przez co on też mógł mi się przypatrzeć. Niezależnie do tego czy wstał, przesunął się czy też nie. Weszłam do środka budowli, przeskakując nad jegomościem szybciutko zdejmując brudne buciki by nie nabrudzić sobie w wnętrzu.

Neksik?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz