Menu

Członkowie

czwartek, 1 lutego 2018

Od Hanako "Ławeczka spotkań"

Taka piękna pogoda kusiła ogromnie, by wyjść na zewnątrz i rozejrzeć się po okolicy. Po niebie błąkało się tylko kilka niewinnych chmur, żadna jednak nie osłaniała słońca. Było idealnie. Brązowowłosa dziewczynka schowała więc pudełko kolorowej kredy do małej kieszonki z boku jej spódnicy i zdecydowała się na opuszczenie swojej świątyni. Jednak ledwie przeszła przez próg i już nie wiedziała, gdzie się podziać. Czy pójść do parku i tam znowu dokarmiać ptaki? Czy może udać się do centrum miasta i poszukać natchnienia do rysowania? Nowo kupiony papier czekał, aż go zapełni.
Przystanęła na chodniku, rozejrzała się uważnie. Nie chciała błąkać się po okolicy, to była trochę strata czasu. W tak słoneczny dzień wolała gdzieś usiąść i tak zostać, ewentualnie porysować. Wróciła się w podskokach do świątyni by zabrać z kuchni dwie bułki, dopiero potem spokojnie ruszyła do parku. W okolicy było cicho i spokojnie, bardzo jej to odpowiadało. Żadnych hałasów, jedynie świergot ptaków niedaleko i delikatny szum wiatru.

Podobnie było w parku. Hanako powoli szła jednym z chodników, choć kręciła się po ścieżkach już od kilkunastu minut nie wpadła na nikogo innego. Wyjątkiem była wiewiórka, która próbowała rozłupać orzech stukając nim o kostkę, uciekła jednak, gdy tylko zauważyła dziewczynkę. Mała bogini przystanęła na chwilę podążając wzrokiem za rudym stworzonkiem. Musiały mieć bardzo miękkie futerko, zawsze tak myślała, gdy na nie patrzyła. Puszyste ogony najbardziej wskazywały na to, że tak może być. Miło by było móc pogłaskać jedną z nich.
Dziewczynka przysiadła na pobliskiej ławce, na której kilka osób zdecydowało się zostawić swoje podpisy i wyjęła z niesionej siateczki jedną z bułek. Nim się obejrzała podleciało do niej kilka ptaków, jeden bardziej oswojony gołąb przysiadł na drugim brzegu ławki, inne latające stworzenia przyglądały jej się z większej odległości. Hanako uśmiechnęła się, zawsze tak reagowały, gdy tylko ktoś wyciągał jedzenie. Niewiele myśląc rozkruszyła kawałek bułki i rzuciła na chodnik z ciekawością obserwując zbliżające się zwierzęta.
Głowę podniosła dopiero wtedy, kiedy poczuła na sobie czyjś wzrok. Ponownie rzuciła okruchy ptakom i rozejrzała się uważnie. Ktoś się zbliżał, spokojnie szedł chodnikiem.

< Ktoś, coś? Takie to trochę meh, ale pomysłów brak >

1 komentarz: