Menu

Członkowie

piątek, 16 lutego 2018

Od Soushiego CD Kushiny "Gasnący płomień"


Obudził mnie zapach śniadania, od razu powolnie spróbowałem stanąć z łóżka, powoli, ale do celu jak to mówią. Nie potrzebowałem teraz pośpiechu, tak jak zazwyczaj, wolałem uważać na najmniejszy swój ruch i przy tym nie poczuć bólu, którego już prawie nie czułem. Wszedłem do kuchni i usiadłem przy stole oczekując na posiłek od czerwonowłosej. W spokoju zjedliśmy śniadanie, nie spuszczałem z niej ani na chwilę swojego wzroku, ona jednak unikała mojego spojrzenia. Wziąłem swój i jej talerz, odniosłem do zlewu i usiadłem naprzeciwko, miałem ochotę zacząć rozmowę, nie wiedziałem co robiła i gdzie była, ale moja intuicja mówiła coś o wierzących, jeśli się uwinęła z nimi wszystkimi to stwarza wtedy niepowtarzalną sytuację do wyruszenia na wakacje.
-Kushino.-Zacząłem rozmowę przekręcając głowę.
-Co Soushi?
-Uporałaś się z wszystkimi wierzącymi?
-Możliwe.
-W takim razie jedziemy na wakacje.
-No to powiedz gdzie chcesz jechać na te wakacje?
-To jest oczywiście proste Kushino, tam gdzie ja będę mógł się trochę wyleczyć i ty odprężyć-Chytrze się uśmiechnąłem.
-Czyli?
-Gorące źródła.
-A czym tam pojedziemy?
-Pociungiem.
-Całą drogę?
-Będziemy iść od stacji lub pojedziemy do ośrodka.
-Kiedy dokładnie?
-Dzisiaj możemy moja droga, zaraz się spakujemy i w drogę.
-To zajmie trochę.
Kushina poszła do swojego pokoju się pakować a ja tylko wziąłem walizkę z własnego i usiadłem w kuchni. To było oczywiste, że będę spakowany i przygotowany na taką sytuację w każdej chwili, nie byłem walnięty na łeb myśląc, że coś takiego mnie ominie. W mojej głowie miałem plan bezpiecznego i miłego spędzenia czasu z wybranką serca. Nie dużo zajęło jej spakowanie się i przebranie, jej walizka była trochę większa od mojej, ale co tam jest dziewczyną chyba potrzebuje więcej rzeczy. Kushi wyjechała pierwsza z walizką. Przeszliśmy razem do portalu, po jednym kroku znajdowaliśmy się na peronie, zostawiłem na moment walizki z pięknością, poszedłem do kasy i kupiłem bilety, mieliśmy mieć pociąg za jakieś trzydzieści minut. Usiadłem na ławce obok bagaży i czekaliśmy na transport, podczas tej tortury panowała cisza, nie potrafiłem w żaden sposób do niej zagadać, miałem jakąś wewnętrzną blokadę. Nasze męczarnie skrócił nadjeżdżający pociąg, spokojnie wsiedliśmy, schowaliśmy bagaże, teraz był dylemat kto z której strony siądzie skoro są tylko dwa miejsca dla nas. Spojrzeliśmy po sobie, bogini od razu usiadła przy oknie, mi zostało jedynie miejsce obok, to mi nawet pasowało, ona prawdopodobnie chciała oglądać krajobraz, który mijamy podczas podróży. Teraz miałem czas się przespać, czekała nas dosyć długa podróż ona w końcu też uśnie. Oparłem głowę o nagłówek fotela, zamknąłem oczy i wszedłem w krainę snów. Momentalnie przed oczami pojawiły się przebłyski mojej przeszłości, wszystko co było związane z moją drugą połówką jak żyłem, na sam koniec był widok jej ciała, straciłem oddech, nagle się obudziłem z szokiem. Patrzyłem nerwowo gdzie jestem, byłem w pociągu a obok mnie oparta głową o ścianę pociągu spała moja towarzyszka. Uspokoiłem się lekko, nie mogłem już usnąć obawiając się o powtórkę koszmaru, nie chcę strachu i lęku podobnego do tamtego. Coś kapnęło mi na spodnie, spojrzałem na sufit i nic nie leciało, poczułem wilgoć w okolicach policzków, dotknąłem palcem i spojrzałem. Ja płakałem, czułem powracający ból i smutek spojrzenia na ciało mojej zmarłej miłości. Wyjąłem chusteczki i telefon z kieszeni spodni, chusteczka spróbowałem ogarnąć swoją twarz, ale łzy nie przestawały płynąć, spojrzałem na telefon trzymany w lewej ręce, za jakieś dwie godziny będziemy na miejscu, usłyszałem jakieś tarcie materiału o powierzchnię, odruchowo spojrzałem w stronę dźwięku, bogini zaczęła się kręcić prawdopodobnie się obudzi. W mojej głowie musiałem mieć jakiś plan by nie ujrzała moich łez, od razu przypomniałem sobie nienawiść, którą żywiłem do wrogów i wytarłem chusteczka twarz, następnie chowając je w kieszeniach najszybciej jak się dało. Podniosła głowę, spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami i poszła dalej spać, poczułem ulgę, że nie zauważyła dokładnie mojej twarzy, jednak nie mogłem powstrzymać swojego ciała od czucia emocji, które powracały. Przez pozostał czas zmagałem się z swoimi uczuciami i wspomnieniami, jakoś się ogarnąłem obudziłem Kushinę i wysiedliśmy na peronie, teraz tylko złapać busa lub iść z buta, a wątpię by chciała iść z tą walizką. Znaleźliśmy tablicę z rozkładami odjazdów autobusów, najbliższy do naszego miejsca pobytu będzie za siedem godzin, to podziękujemy skoro to tylko dziesięć kilometrów. Kushina patrzyła osłupiała na tablicę, zapaliłem swoje dwa ogony i wziąłem walizkę Kushi z jej lekkiego chwytu.
-Idziemy.
-Ale to dziesięć kilometrów, na pewno nic ci się nie stanie?
-Wątpisz we mnie, naprawdę dzięki.
-Nie....
-Nie chcę siedzieć ciągle w tej zasranej świątyni, być jakimś pupilkiem, którego prawdopodobnie potem wypuścisz.
-Tego nie powiedziałam.
-No to daj mi szansę pokazać, że nie jestem pieprzonym zwierzątkiem domowym tylko dla pokazu.
Szliśmy dosyć żwawo chodnikiem przy drodze, co chwilę słyszałem pytania Kushiny czy dobrze się czuje, to mnie zaczynało irytować lekko, jestem spokojny, ale czasem niektóre rzeczy mnie cholernie wnerwiają. Przeszliśmy tak jakieś cztery kilometry i Kushi się zatrzymała, poczułem brak jej osoby i spojrzałem za siebie.
-Zróbmy przerwę.-Spojrzała błagalnym wzrokiem.
-O nie moja droga, jeszcze sześć kilometrów.
-Ale ja już naprawdę nie mogę.
-Podejdź do mnie.-Zrobiła jak kazałem.
-Widzisz te walizki?-Spytałem z chytrym uśmieszkiem.
-Tak, no i co z nimi?
-Twoja walizka waży około dwa razy więcej niż moja, ja jestem z kolejnymi obrażenia jakoś wracam do zdrowia, a ty pełna życia, wyspana oraz bez najmniejszego zadrapania zmęczyłaś się po czterech kilometrach.
-No i?
-To znaczy, że podczas mojej straty przytomności musiałaś jeść jakieś fast foody.
-Nieeee...
-Tak moja droga, twoja forma mówi sama za siebie.
-Przestań.
-Przestane jak pójdziemy dalej bez twojego marudzenia.
Wróciliśmy do podróży, tylko trochę wolniejsze tempo narzuciłem, skoro się tak zmęczyła, to nie pójdziemy w jakimś przyzwoitym tempie. Może zbytnio nie przestała marudzić, ale jakoś szliśmy dalej, nie mało nam zostało jakieś dwa kilometry, moja ciało prawdopodobnie już prawie wróciło do formy skoro bez żadnych przeszkód z takim obciążeniem się poruszałem. Doszliśmy razem do pensjonatu, moja zmordowana kompanka usiadła na kanapie i odpoczywała, a ja poszedłem do rejestracji zakwaterować nas.
-Rezerwacja była?
-Była na nazwę Shiro
-Już sprawdzam. Pan Soushi z panią Kushiną.
-Zgadza się.
-Apartament dla dwojga, już zaraz podaję kluczyk.
Wziąłem klucz od apartamentu, szturchnąłem leniwca czerwonowłosego i wsiadłem z walizkami do windy, zaraz wsiadła do windy Kushi.
Wjechaliśmy na dwunaste piętro, ostatnie z możliwych, mieliśmy pokój 1204, szybko naszym oczom ukazały się drzwi, podszedłem, wsadziłem klucz, przekręciłem i otworzyłem drzwi. Kobieta od razu po wejściu rzuciła się na wejściu, trochę poleżała, ja postawiłem walizki w odpowiednim miejscu i obejrzałem pomieszczenie. Bogini po odpoczęciu spojrzała po pokoju i spojrzała na mnie z wzrokiem oburzenia.
-Gdzie masz kolejne łóżko?
-Niema.
-No chyba sobie żartujesz, że będę spała z napalonym lisem w jednym łóżku, podziękuje, śpisz na podłodze.
-Oj Kushi od czego mam fotel?
-Na fotelu nie da się spać.-Burknęła.
-Zobaczymy.-Wyprostowałem wszystkie swoje kości, teraz miałem ochotę odpocząć.
-Jak to zobaczymy?
-Dzisiaj możemy pójść do łaźni mieszanych, albo przejść się po górach lekko.
-Ja chcę mieć święty spokój i się odprężyć.
-Są też damskie i męskie osobno.
-Ty idziesz do męskiej a ja do damskiej postanowione.
-Niech ci będzie, ale potem nie marudź.
Była godzina trzynasta, za niedługo obiad, a ja chciałem obejrzeć krajobraz z balkonu, niestety moja tu obecna kobieta wylegiwała się na łóżku i nie miała nawet myśli wstawać z niego, przynieśli nam gotowy obiad, W tym przypadku głodny bóg wstał z łóżka i łaskawie zjadł zemną przy stole obiad, jak na kulturalnego człowieka przystało, a raczej boga.  Po zjedzeniu obiadu usiadłem na fotelu niedaleko łóżka, które za moment miało być oblegane przez czerwonowłosą. Odetchnąłem lekko i zacząłem spać, moim snem tym razem nie były fragmenty tylko poszczególne wydarzenia z życia. Moja pierwsza walka na zawodach, niepewnie trzymałem drewniany miecz, uważałem na każde uderzenie lub pchnięcie przeciwnika, za każdym razem zamykałem oczy wtedy z obawy przed uderzeniem, raz mi się udało trafić przeciwnika i zyskałem pewność siebie, od tamtej chwili nigdy nie bałem się uderzenia, zawsze unikałem i zadawałem atak, zwycięstwa szły jak wiatr, co raz wyżej zachodziłem, aż nareszcie mistrzostwa świata w wieku szesnastu lat, wtedy poznałem wcześniejszą miłość, zaczęło się na rywalizacji, potem duet, następnie jakiś pociąg seksualny do siebie nawzajem i w końcu miłość. Obydwoje nie wycofaliśmy się z sportu aż do śmierci, zawsze dwa pierwsze miejsca na podium, mieliśmy niejednego wroga jak i przyjaciela w tym zawodzie, niestety rodzina miała wpływy na nią, musiała ograniczyć się co do niektórych zawodów, mi to strasznie nie odpowiadało, ale co ja mogłem zrobić przeciwko wpływowej rodzinie. Jedynie co to zdobyć większy pogłos i jakoś zaistnieć w ich umyśle, dopiero wtedy pójść z prośbą o rękę córki. Za pierwszym i ostatnim razem wyraźnie mi odmówili, mieli dla niej przyszłość z jakimś bogatym skurwielem, który oferował o wiele więcej kasy niż ja, takich teściów to ja podziękuję, w końcu dotarliśmy do momentu rozstania mojej miłości, zakazała mi się pokazywać jej rodzinie i jej samej na oczy przez jakiś czas. Potrzebowała spokoju, ale przez napór rodziców dziewczyna nie wytrzymała psychicznie i popełniła samobójstwo, a mnie posądzono o morderstwo, wpływy za życia miały wielką moc jak i immunitet wobec prawa. Teraz zaczęły mi lecieć przed oczami wspomnienia z nauczycielem, nie był młody, miał wnuki, ale nadal posiadał krzepę, której nie jeden młodziak mu zazdrościł, nie raz przyrżnął mi w skórę za ogromną głupotę i brak rozwagi w pojedynkach. Zawsze się cieszył i uśmiechał jak stałem na podium z pucharem, ciężka praca z nim była samą przyjemnością, teraz wykorzystywałem dokładnie każdą jego naukę w obecnym życiu chowańca u boku bogini pokoju. Nagle otworzyłem oczy i usłyszałem pukanie do drzwi, rozejrzałem się po pokoju, Kushina spała, więc musiałem otworzyć drzwi, odebrałem śniadanie i położyłem na stoliku. Delikatnie obudziłem Kushinę nieco trząsając jej ciałem przez jakieś 2 sekundy, zaczynała się rozbudzać, pośpiesznie usiadłem przy stole oczekując powstania potwora z swojego łoża kości. Leniwie podeszło do stołu, usiadło, wzięło swoją porcję śniadania, zjadło i poszło poleżeć, ale o dziwo nie usnęło tak jak większość monstrum znanych z filmów, legend i bajek. Miałem ochotę jakoś zmobilizować ją do spędzania razem czasu, chciałem romantycznych chwil, może ugrać jakieś głaskanie po głowie lub przytulenie, a jak na razie to ona leży, zwróciłem jej uwagę o porze do łaźni. Po jakiś czterdziestu minutach wzięła potrzebne rzeczy i wyszła, teraz to była moja szansa, zszedłem powoli schodami na dół i spytałem najbliższego dzieciaka gdzie jest damska łaźnia, dzieciak chytrze się na mnie spojrzał.
-Pan zboczeniec i podglądacz?
-Nie
-To w jakim celu?
-Niech cię nie interesuje w jakim celu.
-Moje zaufanie ma swoją cenę.
-Ile chcesz?
-15 srebrnych monet
-Masz tu 1 złotą i mów szybko.- Rzuciłem dzieciakowi monetę a on ją ugryzł, oczy mu wyszły z orbit.
-Panie musimy wyjść.
-Prowadź dziecko gdzie dokładnie to jest.-Wyszliśmy z budynku i dzieciak wskazał klif.
-Widzi pan ten klif?
-Tak, to tam jest ta łaźnia?
-Tak, tylko pan tam się nie dorwie.
-Zobaczymy.
Aktywowałem swoje dziewięć ogonów, lekko zabolało, ale nie mogę wytrzymać, muszę spojrzeć, to jest takie ciekawe. Skoczyłem na najbliższą półkę, i tak co i rusz odbijając się od ściany, ruszając swoje miejsce co raz wyżej, doszedłem do końca swojej wspinaczki, trzymałem się rękami krańca klifu, skuliłem uszy by nie wystawały i zacząłem oglądać, dobrze że wielki kamień mnie zasłaniał, wspiąłem się i od razu przywarłem do kamienia, wyjrzałem lekko głową, ujrzałem pięć dziewczyn, w tym jedną z nich była moja bogini, była przepiękna, ale całkowicie była odsłonięta górnymi partiami, nadal czułem się źle i wiedziałem o opcji przyłapania przez nią, niestety ciekawość u mnie obecnie miało większą władzę niż rozsądek. Pozostałe dziewczyny mogły nawet stać nago przed moimi oczami, ale mnie interesowała tylko Kushina, miała w sobie coś co mnie naprawdę pociągało, nie mogłem jeszcze sprecyzować co, ale to było wyjątkowe, nawet jak na bóstwo. Nawet określenie jej ciała, że jest boskie było obrazą, tak samo jak jej piękna, ona jest po prostu ponad, wzrok bogini zaczął wędrować po okolicy, gdy jej wzrok zmierzał w moim kierunku szybko się schowałem i zszedłem z klifu cicho odbijając się od ścianek, szybko wróciłem do apartamentu, nie wiem czy czerwonowłosa mnie przyłapała, ale teraz musiałem się zachowywać normalnie jakbym nic nie zrobił. Szybko się umyłem pod prysznicem ubrałem, żeby nie było podejrzeń, że to ja podglądałem, ale ja jestem sprytny, że wziąłem odpowiednie ciuchy. Teraz siedzieć w ciszy i czekać na nią z karą bądź zbawieniem.

Kushina?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz