Menu

Członkowie

piątek, 30 marca 2018

Od Tomiji Cd Soushi "Samotność drogą do znajomości"


Obudziłem się. Choć trafniejszym stwierdzeniem byłoby „zostałem obudzony”, dokładniej mówiąc „zostałem obudzony przez delikatne, acz stanowcze szturchanie w bok”. Tak więc zostałem obudzony przez delikatne, acz stanowcze szturchanie w bok… jednak mimo wszystko, najtrafniejsze przy tym wszystkim było pytanie „kto właściwie mógł mnie szturchać, zważywszy na fakt, że w świątyni powinienem być sam?”.
Zbudzony przez natrętną, bladą rączkę nieustannie dźgającą mnie między żebra palcem wskazującym, gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej, wdając z siebie dziwny dźwięk stojący na pograniczu krzyku a psiego skowytu. Mimo ulgi, którą teoretycznie powinienem odczuć po wybudzeniu się z wcześniejszego parszywego koszmaru, moje ciało w dalszym ciągu pozostawało maksymalnie spięte, oddech wydawał się być zbyt płytki, a po policzkach kapała kaskada słonych łez. Siedziałem tak przez krótszą chwilę - całkowicie otępiały, wpatrzony bezmyślnie w ścianę stojącą naprzeciw łóżka – aby następnie w panice rozpocząć gwałtowne przekręcanie głowy dookoła w poszukiwaniu jakiegokolwiek zagrożenia.
W momencie, gdy do mego nieco opóźnionego w swych reakcjach mózgu zaczęły docierać logiczne sygnały, szybko obróciłem łepetynę w bok, rozglądając się za jakimkolwiek śladem małej dłoni, która obudziła mnie zaledwie chwilę temu. Jak to możliwe? Kto, co, kiedy? Przecież powinienem by sam.
W ten właśnie sposób zauważyłem małe, na oko trzyletnie dziecko siedzące obok mnie. Chłopczyk wlepiał we mnie spojrzenie dużych, jasnych oczu, marszcząc przy tym brwi w geście wyraźnego skupienia. Wyglądał zupełnie tak, jakby właśnie usiłował zbadać teorię fizyki kwantowej.
- C – co? – wydukałem jedynie, żałośnie ocierając policzki grzbietem dłoni. – Co ty tutaj robisz, maluchu? Jak się tu dostałeś… - w tym momencie w oczy rzuciła mi się dziewiątka ogonów stercząca zza pleców dziecka. – S-soushi?

Soushi?

262 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz