Menu

Członkowie

środa, 25 kwietnia 2018

Od Aorine CD Asher'a "Przeciwieństwa się przyciągają"


Całe zdarzenie trwało nie więcej niż parę sekund, które w moich oczach przeleciało zdecydowanie za szybko. Zero szansy na jakieś słowo, nie wspominając już o czynie, czy reakcji. Sekunda wystarczyła, by Asher złamał moją kontrole zasłaniając mnie swoim ciałem. Druga sekunda była tą ostatnią, gdy ciepła, szkarłatna ciecz spadła na mój policzek, by następnie spłynąć po nim niczym łza. 
- Ash? - Szepnąłem cicho, gdy chłopak odepchnął Akume od siebie i padł na kolana kuląc się z bólu. Krew... Asher oberwał przez moją chwile słabości. Dlaczego byłem aż tak nieuważny, by okazywać swoją drobną kontuzje? Szlag by to wszystko. Szybko wyjąłem własną katanę i odparłem następny atak bestii. Musiałem jak najszybciej ją unieszkodliwić ... 
- Ao... - Głos chłopaka za mną był przepełniony bólem, jak i strachem. Gdzie on dostał? Chciałem się odwrócić i to sprawdzić, lecz potwór znów zaatakował. Schyliłem się błyskawicznie chcąc uniknąć ciosu, a jednocześnie zająłem pozycje do kontrataku. Odciąłem łapę bestii zyskując parę cennych sekund, które wykorzystałem do chwycenia Ashera pod ramię i wycofanie się w stronę pierwszego lepszego portalu. 
- Spokojnie... j...już wracamy i wszystko będzie dobrze- Sam zbytnio nie wierzyłem we własne słowa po tym, jak kątem oka zauważyłem ranę , którą posiadała broń. Pozioma linia z które wciąż sączyła się krew znajdowała się centralnie a oczach, co dawało mi do zrozumienia, że w tej chwili nic nie zobaczy i jest zdany tylko na mnie. 
- Nic nie widzę.... - Wypowiedź chłopaka uświadomiła mnie jedynie w moich myślach . Miałem jednak nadzieje, że same oczy nie zostały uszkodzone, a cała rana była tylko z pozoru poważna. 
- Wiem wiem.... - Nie przerwałem truchtu nawet, gdy byliśmy na wprost portalu. Wylecieliśmy na środku rynku zwracając na siebie od razu uwagę przechodniów. Widząc Ashera zasłaniającego oczy dłonią szybko pobiegli do swoich domów, by po chwili zjawić się z ręcznikami, jak i potrzebnymi do opatrunku rzeczami. Przyjazne Youkai szybko się zajęły raną, a ja padłem na bruk wyczerpany całym wysiłkiem. Wcześniej nie czułem zmęczenia, lecz teraz jak się zatrzymałem, a adrenalina powoli odpuszczała zdałem sobie sprawę jakiego mieliśmy farta. Mogliśmy tam zginąć.... Asher jest ranny, a mnie jeszcze bardziej zaczęło boleć kolano przez które wszystko to miało miejsce. 
- Szlag by to... - Syknąłem pod nosem uderzając pięścią w kamienny chodnik. Zabolało... lecz tak czy siak, ból był mniejszy niż ten, który czół mój chowaniec. 
- Aorine-sama... zabierzemy was do świątyni - Drobny Stworek, który przypominał nieco Kappe podjechał nieco bliżej bryczką do której przypięty był koń. 
- Dziękuje wam wszystkim - Postarałem się uśmiechnąć, choć w tej sytuacji ten gest mógł wyjść na nieco wymuszony. Większość patrzyła na nas z współczuciem i litością, choć znaleźli się oczywiście zwykli gapie, które zlecieli się do niecodziennego widowiska. Spojrzałem na towarzyszącego mi chłopaka, który teraz na oczach miał starannie zawiązany bandaż i z trudem dał rade wejść na powóz. Sam z drobnymi kłopotami wdrapałem się na moje miejsce i zanim opuściliśmy plac pomachałem do Youkai w podzięce. 
- Ash? - Tak w połowie drogi postanowiłem się cicho odezwać do chłopaka. Spróbowałem również zgarnąć włosy z jego czoła, lecz moja dłoń została odtrącona gwałtownym ruchem. - Spokojnie... to tylko ja. Zaraz wrócimy do domu i odpoczniesz 
Nie dostałem odpowiedzi, więc resztę drogi towarzyszyła nam cisza. 
~~~*~~~
Kappa pomogła mi przy zaprowadzeniu Ashera do jego pokoju, gdzie zwinął się w kłębek pod kołdrą. Nie dość, że musiał być zmęczony i obolały, to na dodatek zdezorientowany i wystraszony tą sytuacją. Współczułem mu, a jednocześnie czułem się winny, co nie było nowością.
Ostatnio też tak było, gdy został napadnięty przez tamtych ludzi. Na samą myśl o tamtym wydarzeniu przeszły mnie ciarki pomieszane z dziwnym uciskiem w żołądku. Potrząsnąłem głową i usiadłem na krawędzi łóżka ciemnowłosego, by po chwili wtulić się w mięciutką kołdrę, która go okrywała. Nie wyczułem żadnego ruchu pod nią więc pomyślałem, że tak szybko zasnął, co wychodziło na dobre. Lepiej by odpoczął.
<Asher?>

642 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz