Menu

Członkowie

niedziela, 11 lutego 2018

Od Niyumi CD Kiyuki'ego "Papierowy żuraw"


   Zastrzygłam uszami, pogrążając się na moment w myślach. Nie byłam pewna, czy mam coś takiego, co koniecznie chciałam posiadać u siebie w pokoju. Wygodne łóżko było oczywistością, ale co do ozdób czy innych drobiazgów nie miałam żadnego pomysłu. Wzruszyłam ramionami, spoglądając na bóstwo.
 - Nie mam żadnego pomysłu, może na miejscu coś wpadnie mi do głowy. - Uśmiechnęłam się szeroko do mężczyzny, stawiając powolne kroki. Nie spieszyło nam się jakoś specjalnie. Po części ze względu na stan zdrowia Yuki'ego, a po części dlatego, że mieliśmy naprawdę dużo wolnego czasu tego dnia. Oczywiście pod warunkiem, że białowłosy nie dostanie znowu jakiejś modlitwy, o co modliłam się w duchu po cichu.
   Lato było tuż, tuż, a wraz z nim kolejna rocznica mojej śmierci. Jeśli dobrze to pamiętałam... Właściwie nie byłam już nawet pewna, ile lat minęło od tamtego wypadku, choć szczerze mówiąc, nie grało to już wielkiej roli. A jednak byłam pewna, że gdyby pewna blondynka się o tym dowiedziała, zebrałabym porządne baty. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym i odruchowo zacisnęłam dłoń na rękojeści katany. Zadziwiające, że do poznania niektórych osób wystarczy kilka dni, a dla innych nie starcza czasem życia.
   Z zamyślenia wyrwał mnie delikatny dotyk na ramieniu, który momentalnie zwrócił moją uwagę. Zerknęłam na bladą dłoń, stykającą się z białym materiałem koszulki. Rozejrzałam się na około, ze zdziwieniem zauważając, że jesteśmy już w mieście. Myśli pochłonęły mnie tak bardzo czy droga magicznie się skróciła?
 - To teraz poszukajmy czegoś odpowiedniego. - Typowy dla bóstwa Sprawiedliwości uśmiech powędrował w moją stronę, na co ja tylko skinęłam głową i niemalże w podskokach podążyłam za mężczyzną.
   Na nasze, a raczej moje nieszczęście wpadliśmy na znaną mi już Youkai, która obdarowała mnie zniesmaczonym spojrzeniem, po czym badawczo przyjrzała się białowłosemu obok. Dokładnie widziałam jak pogarda wykwita na jej twarzy coraz okazalej z każdą sekundą, równomiernie do ciśnienia, które mi tym podnosiła. Kobieta zbliżyła się do nas szybkim krokiem, na co ja natychmiast wyciągnęłam błyszczącą w słońcu katanę i oddzieliłam jej ostrzem ich dwójkę.
 - Tak mi się odwdzięczasz? - Syknęła w moją stronę, lecz moja ręka nawet nie drgnęła. Nadal patrzyłam na nią nieprzychylnym spojrzeniem, mając w głowie wszystkie nasze wspólne treningi. Właściwie wtedy nasze relacje były... Całkiem w porządku i nie umiałam powiedzieć, dlaczego byłam teraz w stosunku do niej taka oschła. I vice versa. Westchnęłam cicho, kiedy blondynka się oddaliła, najwyraźniej rezygnując z dalszej rozmowy.
   Zerknęłam tylko kątem oka na Kiyuki'ego, który mimo wszystko nie odezwał się ani słowem. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna, że nie pytał o to co zaszło.
   Ta sytuacja na szczęście szybko wyparowała z naszych umysłów, gdyż zastąpiło ją szaleństwo zakupów, jeśli można tak nazwać przyglądanie się każdej możliwej rzeczy i śmianie się niemal do rozpuku z dziwacznych ozdób. Najbardziej do gustu przypadł nam chyba pierzasty szal, od którego, nie wiedzieć czemu, Yuki zaczął kichać.
 - Kiyuki-sama, popatrz! - Zawołałam w pewnym momencie, odwracając się przodem do bóstwa, z owiniętymi na rękach miniaturowymi lampionikami w odcieniach niebieskiego. Ten natomiast stał delikatnie uśmiechnięty ze sporych rozmiarów żurawiem z origami. A przynajmniej tak początkowo sądziłam, bo kiedy go dotknęłam okazało się, że został zrobiony z barwionego szkła.
 - To jak, bierzemy? - Uśmiechnęłam się szeroko, kiwając głową zadowolona, co prawie skończyło się zrzuceniem ze stoiska innych szklanych figurek. Ach, ten ogon. 

~*~

   Od pierwszych zakupów minęły ponad dwa tygodnie, w trakcie których Kiyuki zdrowiał, a ja coraz bardziej zadomawiałam się w jego świątyni. Swój pokój udekorowałam trzema parami niebieskich lampionów, które rozbłyskały zimnym światłem każdego wieczora zaraz po zachodzie słońca. Dodatkowo udało mi się namalować na ścianie dwa lisy, z pomocą Yami i Raito, którzy bardzo polubili nowy ogród. O dziwo widywałam ich teraz zdecydowanie częściej niż gdy mieszkałam gdzie indziej. Nawet Yuki ich polubił i czasem byłam świadkiem ich wspólnych pieszczot, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.
   Siedziałam właśnie w swoim pokoju, próbując rozplątać niebieskie nici, które były mi potrzebne do zszycia kapelusza, od którego ostatnio oderwało mi się rondo. Dałabym sobie rękę odciąć, że nie mam pojęcia jak i kiedy to się stało. Byłam nawet przekonana, że to niemożliwe, ale jak widać, niewiele jest takich rzeczy.
 - Niyumi? - Choć przyzwyczaiłam się już do tego łagodnego głosu, tym razem byłam zbyt skupiona na pracy, by zwrócić uwagę na bóstwo wchodzące do mojego pokoju. Podskoczyłam lekko, od razu odwracając głowę w stronę Kiyuki'ego.
 - Tak?
 - Przejdziemy się na spacer? - Zapytał, uśmiechając się prosząco. Odruchowo położyłam po sobie uszy, czując jak policzki delikatnie mi czerwienieją, za co miałam ochotę uderzyć się w twarz. Dlaczego tak reagujesz, uspokój się. Skinęłam głową, biorąc głęboki oddech. Spacer wydawał się naprawdę dobrym pomysłem, szczególnie, że przez cały dzień siedziałam w świątyni, a zachodzące słońce wcale nie ułatwiało mi rozplątania nici.
   Bóstwo Sprawiedliwości wróciło już do zdrowia niemal całkowicie, a mogłam nawet rzec, że w pełni, chociaż osobiście wolałam zostawiać tą odrobinę niepewności co do tego. Tak dla bezpieczeństwa. Początkowo szliśmy dość szybkim krokiem, mijając pola, na których pracowali jeszcze Youkai, zwolniliśmy kroku, dopiero gdy cały zaludniony teren został za nami. Początkowo to osamotnienie wprawiło mnie w pewien stres, szybko jednak go przełknęłam, upewniając samą siebie, że to wciąż ten sam Kiyuki, którego widywałam na co dzień. Czego ja się boję?
   O dziwo cisza, która panowała między nami bardzo często, tym razem wydała mi się wyjątkowo niezręczna. Naprawdę tym razem było w tym wszystkim coś, co nie pozwalało mi spokojnie przełknąć śliny. Dlaczego?
   Przystanęłam w pewnym momencie, co umknęło uwagi Yuki'ego, który nadal stawiał powolne kroki. Przechyliłam delikatnie głowę w lewo, przyglądając się uważnie jego postaci. Temu jak kroczył, patrzył w niebo i oddychał spokojnie. Widziałam, że był cały i zdrowy i to naprawdę mnie cieszyło. Tak mocno. I pomyśleć, że wszystko to mogłoby nie istnieć, gdybym tylko tamtego dnia przyszła trochę później lub wcale. To wszystko po prostu by się nie wydarzyło...
  - Yumi? - Złote oczy spotkały się z moimi, zadając nieme pytanie, w odpowiedzi otrzymując jedynie mój uśmiech. Podbiegłam powoli do białowłosego, zatrzymując się tuż przed nim i natychmiast zadzierając głowę w górę.
 - Yuki. - Powiedziałam cicho, bardzo uradowana z jego obecności. Chwilę potem na czubku mojej głowy, pomiędzy uszami spoczęła jego ręka, poruszająca moją głową we wszystkie strony. Zaśmiałam się cicho, przytulając się mocno do Kiyuki'ego. Chyba ze zbyt dużą werwą, gdyż mężczyzna starając się zachować równowagę postąpił kilka kroków w tył, ostatecznie potykając się o jakiś kamień. Oboje polecieliśmy prosto na zieloną trawę w towarzystwie mojego krótkiego pisku.
   Ja miałam dość miękkie lądowanie na złotookim, czego nie mogłam powiedzieć o nim, gdyż wylądował płasko na twardej ziemi.
 - Nic ci nie jest, Yuki? - Spytałam, podnosząc na niego spojrzenie. Łagodny śmiech i ręka na moich włosach potwierdziły moje słowa. Bóstwo Sprawiedliwości było całe i najwyraźniej bardzo rozbawione całym wypadkiem. Uśmiechnęłam się lekko, ponownie przytulając się do mężczyzny i trąc lekko policzkiem o jego klatkę piersiową.
   Jego bliskość dawała mi poczucie bezpieczeństwa, którego brakowało mi tak długi czas. Nawet za życia. A jemu tak łatwo przychodziło dawanie mi tego. Chyba powinnam się tym zaniepokoić. 

<Yukiiiiii? Miało wyjść cute, wyszło... No tak mwhe, gomene ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz