Menu

Członkowie

piątek, 8 czerwca 2018

Od Miyashi CD Azrotha "Nie dbaj o to"


Oglądałam teraz ludzi. Nie wiem czemu to robiłam, ale patrzyłam na miejsce, gdzie była moja szkoła. Do niedawna… Jeszcze zanim umarłam to tam chodziłam. Nie wiem czemu ich obserwowałam… Jakoś mnie to lekko hipnotyzowało. W tej chwili było południe, więc wszyscy byli na przerwie. Było dokładnie tak, jak było zanim zniknęłam stamtąd. Każdy w swojej grupie, które ze sobą konkurowały lub nie kontaktowały. W tej chwili dwóch chłopaków uwzięło się na jednego. Nie słyszałam wiele, ale robili to za niewinność, za przynależenie do innej grupy lub wcale, zgodnie z zasadą „kto nie z nami, ten przeciw nam”. Nie widywałam go wprawdzie, ale widząc go, bałam się o niego. Ale przerwa się kończyła, wszyscy się zbierali do klas. Skoro tak, podeszłam bliżej. On jeszcze leżał, nie mogąc się podnieść. Korzystając z dziury w płocie, w której jeszcze się mieściłam i z której często korzystałam by uciekać ze szkoły (dosyć często to robiłam przez nich…), weszłam na plac szkolny. Nie zmieniło się tu za wiele, wręcz niemal nic.
- Wszystko dobrze…? – spytałam. Wyglądał na starszego ode mnie.
- Kim jesteś? Czemu masz uszy i ogon? – zapytał zamiast mi odpowiedzieć. Podałam mu rękę by pomóc wstać. Wziął ją, pociągnęłam go do góry. Wyglądał na mocno poobijanego. Dlaczego mu to zrobili? Nie musieli… Co on im zrobił, tylko to, że w ogóle był?
- Jestem Miyashi, a ty?
- A ja… A ja Aki. Miło poznać…
- Chodź do pielęgniarki… Co oni ci zrobili… - powiedziałam, a moje oczy zaczęły się szklić. Nadal bolało mnie to, że ich nie powstrzymałam. Wzięłam go za rękę i prowadziłam, on wyglądał na zagubionego. Był tu nowy? Pewnie tak…
Po tym, jak go tam przyprowadziłam, zapytał nieśmiało:
- Spotkamy się jeszcze…?
- Jasne, przyjdę tu jeszcze do ciebie – odpowiedziałam. Dosyć niepewnie, ale naprawdę chciałam do niego przyjść. Wydawał się być miły.
- Jutro…? – spytał znowu.
- Postaram się… Ale na pewno jeszcze się spotkamy.
Wtedy wszedł do gabinetu. Ja wyszłam ze szkoły, by nie płakać tutaj. Ledwo już byłam w stanie się powstrzymać. Wybiegłam stamtąd, tą samą dziurą w płocie. Dla innych była za mała, ale dla mnie idealna. Wybiegając skierowałam się w stronę wzniesienia, które w pobliżu było. Miałam niedaleko swój mały kącik, gdzie zawsze się chowałam przed tym, jak się przekonałam, wciąż okrutnym i złym światem. Droga była łatwa do zapamiętania, kilka ulic dalej już byłam na łące. Ale po drodze zobaczyłam jak ktoś się zbliżał... Miał on uszy i ogon, może on też był chowańcem? Ale bałam się go. Nie podeszłam, wręcz się zaczęłam cofać. Na pewno nie poszłabym już do swojej kryjówki, jak on patrzył. Cofałam się powoli, aż się nie potknęłam o coś i upadłam. Już był tak blisko... Musiał być Inugami, tak wyglądał. Poza tym, ładny też był. Nie zmieniło to faktu, że mnie przerażał... Do tego wciąż chciało mi się płakać, a musiałam się teraz znowu powstrzymywać...

<Azroth?>
Słów 480

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz