Kiedy tak patrzyłem na to, że Shinaru nie wraca... Myślałem, że mnie zostawił. Myślałem, że miał mnie dość, że jego serce chciało mnie odrzucić. Nie, nie mógł. On nie mógł. Przeznaczenie chciało, żebyśmy byli razem, a ja chciałem, aby tak zostało. Tak, tak po prostu musiało zostać. Przyglądając się wrotom świątyni, stałem przed nimi cały ten czas. Cały ten czas słuchałem zegara, chcąc, aby ten wreszcie wybił godzinę powrotu mojego ukochanego.
Tik. Tak.
Tik. Tak.
Tik. Tak.To było jak cholerne fatum. Ciągle to samo, ciągle te uderzenia. Ten dźwięk wprawiał mnie w pieprzony szał. Wyjąłem czerwoną nitkę z kieszeni, po czym palcem, szybkim, bardzo brutalnym ruchem wycelowałem w zegar, a ten został opleciony i po chwili pękł na milion kawałków. Wrzasnąłem głośno, szarpiąc się za włosy. Wszystko mnie tak bardzo bolało. Tak bardzo bolało mnie ciało, dusza i moje serce. Nadal wrzeszcząc, padłem na ziemię, a potem zacząłem płakać. Moje łzy nie były jednak normalne, były czerwone. Zacząłem je jak najszybciej ocierać, bo ktoś wszedł do świątyni. Dwa duszki wleciały i oznajmiły mi, że Shinaru miał wypadek. To było jak grom z jasnego nieba. Szybkim biegiem ruszyłem za nimi, modląc się do bogów o to, aby nic złego mu się nie stało, aby szybko wyszedł z tych ran. Dotarłem z duszkami na miejsce. Tam leżał mój kochany Shin. Miał opatrzone rany i... Patrzył na mnie. Po moich policzkach znowu popłynęły te czerwone łzy. Zacisnąłem dłonie w pięści, padając na kolana. Widziałem te rany, widziałem to, że go bolało. Mogłem go nie wypuścić, byłoby wszystko dobrze. Nadal na niego patrzyłem, płacząc i prosząc, aby nic złego się nie stało. - S-Shinaru... T-To moja w-wina... - wydukałem.
Kolejny masowy atak czarnych, zepsutych nici oplótł moje serce, a ja czułem jak bardzo mnie to boli. Jak bardzo cierpię, bo jestem samolubnym, egoistycznym bogiem. Czy to co robię ma w ogóle jakikolwiek sen? Po co ja się staram? Po co ja w ogóle jestem tym bogiem? Nie nadaję się na niego. Nie umiem nawet pomóc dla mojej własnej broni. Nadal płacząc czerwonymi łzami, patrzyłem na to, co się stało z blondynem. Moja wina. To wszystko... TO MOJA WINA!
<Shinaruś? ;--;>
355 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz