piątek, 19 października 2018

Od Desideriusa cd. Kanako „Run”

- Nie często – odparłem siadając na dachu, by nie musieć patrzeć na dziewczynę z góry. Zaciekawiła mnie jej czynność: wyjęcie zza ucha jakiegoś chipu, który po chwili zgniotła. Co to było? Czy to przez to spadła z dachu? Czy to coś rozkazało jej skoczyć? Może przez to straciła panowanie nad sobą? W mojej głowie rodziło się zbyt wiele pytań. - Większości zdarza się zeskoczyć z dachu z rozbiegiem, więc nie zdążam – dokończyłem z lekkim uśmiechem, wyobrażając sobie jak łapię ją za metalową nogę, która po chwili się odrywa od jej ciała. Wyobraźcie sobie, jakie byłoby moje zdziwienie, gdybym wrócił na dach, trzymając w dłoni czyjąś nogę. Założę się, że zapomniałbym o spadającej osobie i zainteresowałbym się kończyną, a gdy postać rozbiłaby sobie nie tylko głowę, ale całe ciało na chodniku, zajrzałbym zza krawędzi i stwierdziłbym, że jestem beznadziejnym bogiem. Ale nim nie jestem! Byłem świetnym Bóstwem, który uratował właśnie człowieka.
Ale czy na pewno był to człowiek, zwykła ludzka dziewczyna? Nie wykluczałem tego i nie miałem zamiaru zadać jej tego pytania. Jeśli należałaby do Kami no Jigen, spotkalibyśmy się pewnego dnia w naszym świecie, gdyby los tak zachciał, a jeśli nie, zapomni o mnie szybko. To czasem mnie dobijało. Zdarzało mi się rozmawiać z ludźmi, którzy następnego dnia mnie nie pamiętali, a ja bym chciał kontynuować naszą rozmowę, ponieważ mnie zaciekawiła. Miałem cichą nadzieję, że przede mną leży boska przedstawicielka, tym bardziej, że była najbardziej interesującą osobą, na jaką trafiłem w ciągu swego życia: chodzi mi głównie o metalowe ciało i chip wyciągnięty z głowy. Nie często trafia się na cyborgi, nie ważne, jak ludzki świat jest rozwinięty.
- A tak właściwie, nazywam się Desiderius, możesz mi mówić Cyferka – przedstawiłem się. W ten samej chwili usłyszałem ponowne piknięcie, oznaczające przyjazd windy. Spojrzałem w jej kierunku, gdy drzwi się otworzyły, wybiegło z niej jakichś sześciu mężczyzn w czarnych garniturach i ze spluwami w rękach.
- Stać! Nie ruszać! - krzyknęło dwóch jednocześnie. Dziewczyna także spojrzała się w tamtym kierunku i wstała. Nie miałem pewności, czy się uratuje, czy będzie walczyć, czy ją złapią, czy może wyskoczy z dachu bez żadnego planu, by na samym końcu jakimś magicznym sposobem lub szczęściem przeżyła. To nie miało znaczenia, byłem bogiem i jednym z moich zadań była ochrona ludzi, nawet przed ich samymi.
- Stójcie – użyłem mocy, a oni nagle się zatrzymali. - Odwróćcie się i zjedźcie windą w dół – poleciłem. Po chwili się odwrócili i wsiedli do windy, znikając nam z oczu. - To chyba od ciebie czegoś chcą – stwierdziłem.

<Kanako?>
Liczba słów: 408

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz