Światła latarni wizualnie pozłacały nieśmiało opadające na przechodniów płatki śniegu. Jak na całkiem niską temperaturę, śniegu nie było aż tak dużo i nie padał jakoś bardzo intensywnie, a odpowiednikiem tego opadu w dodatniej temperaturze mogła być mżawka. Mimo dość późnej pory, miasto wciąż tętniło życiem tak, jakby był to środek dnia, jednak jakby się dłużej nad tym zastanowić, to pewnie duża część ludzi kończyła teraz prace lub szła na spotkania. Tłum - to było właśnie to, dzięki czemu kobieta mogła się poczuć tak, jakby wcale parę miesięcy temu nie straciła swego cennego życia. Żadne spotkania w kawiarenkach, wyjścia do parku, czy na basen nie powodowały u niej szczęścia, a właśnie bycie niezauważaną wśród grupy ludzi było czymś, co napawało ją swego rodzaju satysfakcją. Szum samochodów, ciche, bądź głośniejsze rozmowy sprawiały, że na jej delikatnej twarzyczce gościł szeroki, uroczy uśmiech. Niekiedy zmieniał się on jednak w grymas, oznaczający nic innego, jak ból. Wiedząc, iż jest ona dla ludzi obojętna, tym bardziej, że zaraz zapomną o jej istnieniu i tak starała się nie dać po sobie znać, że w jakikolwiek sposób cierpi.
Głośny wydech, poprzedzony głębokim wdechem, spowodował pojawienie się sporawej mgiełki w okolicach ust Salmy. Delikatnie zgarnęła dłonią śnieg z ławki nieopodal cerkwi, aby następnie przetrzeć ją szalikiem tak, żeby nie pozostało na niej żadna mokra plama. Powoli opadła na oczyszczone przed chwilą miejsce, aby odpocząć po dość długim spacerze oraz dać chwilowy spokój uciskanym i obcieranym co chwila ranom. Przechyliła głowę w tył, aby móc obserwować nocne niebo, które z resztą nie było jednym z tych, które zapierały dech w piersiach. Spośród wielu chmur przebijała się jedynie garstka, niezbyt pokaźnych gwiazd, nic nadzwyczajnego i dla ludzi, którzy lubią je podziwiać, byłoby czymś niewartym uwagi. Dla kobiety było ono jednak czymś, dzięki czemu mogła skupić się nie tyle, co na analizowaniu go, a czymś, co pozwalało jej się skupić na własnych myślach.
Raz na jakiś czas do uszu dziewczyny docierały krzyki przerażenia, które jednak tak szybko, jak się pojawiały, tak i również szybko cichły. Nie wywoływały zbytniego poruszenia wśród innych, dlatego też Salma niezbytnio poczuwała się do jakiejś odpowiedzialności za krzywdę innych, czy coś w tym stylu. W końcu jeżeli byłoby to coś okropnego, ludzie znajdujący się bliżej z pewnością by zareagowali, czyż nie? W tym przypadku pozostawało wierzyć, że była to sprawka nie do końca trzeźwych osób, co nawet wydawało się najbardziej prawdopodobną opcją. Po kilkunastym już głosie z kolei, postanowiła jednak usiąść prosto, aby dokładniej przyjrzeć się zaistniałej sytuacji, która w sumie wydawała się dość zabawna. Losowi ludzie, od tak po prostu wydawali z siebie głośny krzyk, zaczynali biec, po czym nagle przystawali, jakby zupełnie nie wiedzieli, co się właśnie stało. Przy bardziej wnikliwej analizie owego zjawiska, dziewczyna dostrzegła, że wszyscy "przerażeni" patrzyli w górę, więc ona również poszła ich śladem i... w tym momencie sama się trochę przestraszyła, widząc pokaźnych wielkości wilka, poruszającego się po dachu jednego z budynków.
Po chwili jednak zrozumiała, że sytuacja jest o wiele dziwniejsza od tego, że wilk jakoś dostał się na dach. Reakcje ludzi były za spokojne, normalnie pewnie już została by wezwana policja, straż, czy inne tego typu rzeczy, jednak wszystko wskazywało na to, że tak jakby "nic się nie dzieje". Dopiero po dłuższym czasie wpadła na to, że wilk ten mógł być istotą taką, jak ona sama, co tłumaczyłoby dziwne zachowanie tych, którzy go widzieli. Była stosunkowo nowa, przez co jeszcze nie wszystko w nowym świecie rozumiała. Lekko otworzyła usta, wydając z siebie ciche westchnięcie, po czym, gdy zwierzę znajdowało się wystarczająco blisko niej, uniosła się i podbiegła w jego stronę, aby podążać za nim, co w tłumie było dość trudnym zadaniem.
Ciągłość dachów, po których owo dziwne stworzenie mogło się poruszać zniknęła, aby dać miejsce miejskiemu parkowi. Kobieta już dawno zdążyła się zmęczyć, a w jej oczach pojawiły się łzy, jednak nie dawała za wygraną i dzielnie brnęła przed siebie. W końcu znalazła się tak blisko niego, że mogła bez problemu dotknąć go ręką, co też bez zawahania zrobiła. Nie był to jakiś genialny pomysł, nawet jakby się zastanowić, wręcz przeciwnie, bo dziwne zwierzę gwałtownie się obróciło i wyglądało tak, jakby zaraz miało jej skoczyć do gardła.
- U-um... przepraszam bardzo - wyjąkała, łudząc się, że jakimś cudem uzyska odpowiedź i odciągnęła szalik od ust - Ale czym ty jesteś?
Liczba słów: 708
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz