czwartek, 12 kwietnia 2018

Od Hibiki'ego DO Asami "Dzienniki życia ziemskiego"

Zejść do świata ludzi. Ponownie zetknąć się z jakimś człowiekiem. Nie robiłem tego od tak dawna. Bałem się. Tam na dole… Musiało zajść tyle zmian… Ale wreszcie będę mógł tam zejść! Oczywiście bywałem na ziemi już parę razy, no ale ludzie! Maksymalny czas, który mogłem tam spędzić to jakieś pół godziny! Potem zazwyczaj youkai zaczynały na poważnie mnie ścigać. Co one się tak na mnie uwzięły? Teraz, gdy miałem towarzyszyć bogini, czułem się bardziej bezpieczny, a zarazem odpowiedzialny. W końcu to ja byłem orężem, który dzierżyła! Podałem jej swoje ramię, jak na dżentelmena przystało i rozpoczęliśmy swoją wędrówkę do świata ludzi.
***
Pierwsza rzecz jaką uderzyła mnie jak tylko zeszliśmy, to te wszechobecne samochody i smród. W powietrzu unosił się dziwny szary dym, który drapał w gardle. To był smog. Trzeba się stąd wynieść. I to jak najprędzej. Ani bogini, ani ja nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak zanieczyszczonego powietrza. Nagle uderzyła mnie pewna myśl. Jeśli ze świata duchów schodzi się do świata ludzi przez świątynię, trafia się do jej odpowiednika w tym drugim świecie… Czy to znaczy, że po tej stronie, świątynia Asami jest aż tak zanieczyszczona?! Nikt o nią nie dbał podczas gdy bogini była w świecie duchów?! To podchodzi pod świętokradztwo! Zadrżałem na myśli, co zrobię z tymi, którzy zaniechali tradycji świątynnej. Normalnie ukatrupię! Strzelając błyskawicami z oczu, rozejrzałem się dookoła. Przecież to jakaś tragedia! Wszędzie stare, zgniłe liście i gazety, oderwane i podeptane gałązki, jednorazowe chustki do nosa, omszałe kamienie, zardzewiałe krany, zaszlamione kratki ściekowe, porozrywane chorągiewki i połamane tabliczki z modlitwami. Tragedia nie świątynia!

- Kso… To nie może tak wyglądać! - zakląłem i wziąłem się do porządnego czyszczenia. Normalnie wymorduję tych co tu tak nabrudzili! Złamali chyba z milion zasad świątynnych! Załamany wróciłem do mojej bogini i przykucnąłem obok niej.
- Kamisama? Co robimy? - spytałem cicho, starając się nie zakłócać panującej wokół, smutnej ciszy. Odkąd pamiętam wszystkie świątynie, zawsze tętniły życiem i radością. Nie rozumiałem co się tu działo i chyba nigdy nie zrozumiem.

< Asami? Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać >

330 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz