sobota, 14 kwietnia 2018

Od Niyumi C.D Kiyuki'ego "Papierowy żuraw"


   Całe zajście obserwowałam stojąc pod jednym z drzew, gdzie towarzyszyła mi, chcąc nie chcąc, Tsubashi. W pierwszych chwilach nawet złośliwie komentowała całą sytuację, w końcu jednak stwierdziłam, że mam dość jej pieprzenia od rzeczy, więc podrzuciłam katanę w ręce, łapiąc ją za ostrze. Wycelowałam rękojeścią w skroń kobiety, przy okazji raniąc sobie wewnętrzną stronę dłoni, ale na razie mało mnie to obchodziło. Uderzenie było na tyle mocne, a Youkai na tyle słaby, że wystarczyło, by straciła przytomność i w końcu zamknęła pysk.
   Z uśmiechem na ustach przypatrywałam się zmaganiom mężczyzny, który mimo że bezbronny, radził sobie całkiem nieźle. Zdecydowanie za dobrze jak na tak bezużyteczne bóstwo. W dodatku w pewnym momencie te durne stwory zaczęły się wycofywać. Jasne, pewnie! Bo kiedy trzeba to uciekają z podkulonym ogonem. Kiedy chcesz coś zrobić, to wiatr zawsze wieje ci w oczy, cokolwiek byś nie robił. Tchórzliwe stwory się zmyły, więc trzeba było dokończyć wątpliwe dzieło samemu.
   Kiyuki ledwo stał na nogach, musiał się popierać o broń, żeby nie runąć. Pójdzie gładko. Uśmiechnęłam się chytrze, idąc w jego kierunku i ciągnąc za sobą swoją katanę. Zgrzyt metalu o kamienie może nie był najprzyjemniejszym dźwiękiem, ale z pewnością dodawał klimatu tej cudownej chwili. Przecież nawet nie będę musiała się starać, żeby go wykończyć. Żałosne.
 - Niyumi... - Łamiący się głos doszedł do moich uszu, wzbudzając we mnie jedynie odrazę. Uniosłam jedną brew patrząc na Bóstwo Sprawiedliwości litościwym wzrokiem. Uniosłam prawą nogę do klatki piersiowej, po czym kopnęłam go prosto w klatkę piersiową, wyginając się nieco w tył. by zachować równowagę. Złotooki runął bezwładnie na plecy, wypuszczając gwałtownie powietrze nagromadzone w płucach. Wyglądał jak zwykły pusty w środku karton, który wystarczy pchnąć placem, by znalazł się na ziemi gotowy do zdeptania, poniżenia i zmieszania z błotem.
 - Trochę szkoda takiego przystojniaka... - Mruknęłam smutnym głosem, przesuwając czubkiem ostrza po tułowiu mężczyzny, który jedynie odwrócił głowę w bok. Uśmiechnęłam się z satysfakcją, widząc łzy zbierające się w oczach, na ogół jasnych, a teraz wręcz zamglonych. - Przyjrzyj się swojej zgubie... - Warknęłam, przesuwając spiczasty koniec przed złote tęczówki, które po chwili zniknęły pod powiekami.
   Zaśmiałam się lekko, unosząc broń nad głowę, uprzednio chwytając ją oburącz za rękojeść. Jeden. Szybki. Ruch. Błysnęłam oczami w świetle księżyca, opuszczając w jednej chwili połyskujący metal. Usłyszałam cichy pomruk mężczyzny, który potrzebował krótkiej chwili by zorientować się, że katana została wbita tuż obok jego głowy. Pudło. Parsknęłam krótkim śmiechem, opadając na kolana i zbliżając swoją twarz do oblicza bóstwa. Z każdym moim wdechem nasze klatki piersiowe się tykały, z czego byłam bardzo zadowolona.
 - To było by zbyt proste... - Szepnęłam prosto do jego ucha, zerkając kątem oka na wyraz twarzy białowłosego. Nie zdradzała nic prócz zawodu i bólu. Przesunęłam dłonią po jego ramieniu, zbliżając ją do miejsca, w którym biło serce mężczyzny, po czym unosząc ją nieznacznie utworzyłam płaski, lodowy sztylet, by z łatwością móc wepchnąć go między żebra pokonanego. - Pożegnaj się grzecznie, Kiyuki...

Yukiś? ;__;
484 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz