Kiedy spałam, czułam dotyk... Delikatny, męski i taki ciepły. Zastanawiałam się, kto to. Kto może być tak uroczą osobą, że dotyka mnie i nie obawia się tego. Mogła to być tylko jedna, jedna osoba. Hibiki. Mój Hibiki, do jakiego poczułam coś, co spowodowało radość w moim sercu. Wreszcie czułam spełnienie, pokochałam kogoś. Moje serce mimo snu biło szybko, rumieńce na policzkach były... Ale szybko znikły, kiedy chłopak wstał i poszedł gdzieś. Chyba nie mógł spać, czułam to, w końcu ja i moja broń byliśmy naprawdę zgrani. Kiedy wyszedł, otworzyłam oczy, po czym podniosłam się na rękach i lekko przeciągnęłam.
Krzyk. Hałas. Obrzydliwy smród... Youkai.Przerażona pobiegłam, potykając się o własne nogi i kimono do pokoju Kishimury, po czym widząc, że potwór chce zaatakować moją broń oraz dziecko... Słyszałam myśli Hibikiego... Słyszałam to... Mój Boże... Wielki Boże... Serce zabiło mi szybciej, ale... Musiałam wpierw uratować moją rodzinę... Pobiegłam szybko w ich stronę, odepchnęłam ich, po czym spojrzałam na bestię. Była okropna. Wielka, tłusta, śmierdziała, a jej oczy latały w różne strony. Z wystawionego, długiego do ziemi jęzora kapała dziwna w kolorze i konsystencji ślina. Okropieństwo... Splugawiona dusza, dla niej nie ma ratunku. Kishi spojrzał na mnie, po czym schował się tak, aby nic mu się nie stało... Dobry chłopiec...
- Hibiki! - krzyknęłam, a ten zmienił się w broń. - Nikt... Nikt nie będzie krzywdził moich najbliższych... Szczególnie takie bestie jak ty...
Ruszyłam w kierunku potwora, nie bojąc się. Wiedziałam, że robię to, aby ochronić moich bliskich. Przecięłam język youkai, jaki wrzasnął głośno i w gniewie spojrzał na mnie. Od razu rzuciło mi się w oczy, jak jego białka oczu stają się czerwone, a źrenice morderczo czarne. Nie. Nie przestraszysz mnie. Poczułam jednak, że po moim policzku zaczyna spływać krew. Kiedy on to zrobił!
- Ładnie... pachnie... - powiedział, po czym rzucił się na mnie o wiele szybciej, niż zwykłe splugawione dusze.
Pragnienie dostania się do patrona napełniało ich... Chciwością. Rzuciłam się w wir walki... Udało mi się. Udało mi się pokonać to bestialskie, okrutne stworzenie... Upadłam na ziemię i odwołałam Hibikiego. Na policzkach, ramionach miałam czerwone ślady krwi, splugawiona dusza była okrutnie szybka. Po chwili poczułam, jak Kishimura do mnie podbiega i mocno mnie przytula. Zmarszczyłam lekko nos w bólu, nic nie mówiąc... Objęłam również chłopca, po czym wstałam z trudem razem z nim i położyłam chłopca na łóżku.
- Nie bój się Kishi... Już jest bezpiecznie, mama i tata zadbali o wszystko... - pocałowałam małe czółko i otuliłam go kołderką.
Chłopczyk szybko zasnął, widocznie był przerażony... Podeszłam do Hibikiego, łapiąc się jego ramienia i zasłabłam. Czułam, że... Bardzo bolą mnie wszystkie rany. Jednak byłam przytomna. Wszystko to... To co powiedziała moja broń w myślach, ciągle krążyło mi po głowie...
- Hibikiś... Chodźmy porozmawiać... W cztery oczy. - powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się z bólem. - Myślę, że... Powinniśmy wreszcie wyznać to... To co ciągle siedzi nam w głowie. - dodałam.
<Hibikiś? ^^>
Ilość słów: 470
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz