Menu

Członkowie

niedziela, 29 kwietnia 2018

Od Shigeru CD Minyoung "Chmura w kształcie łodzi"


Na dłuższą metę zmienił zdanie. Nie podobało mu się, że nie jest sam na swojej łączce. To była jego łączka, jego miejsce, gdzie mógł pocieszyć się samotnością, poleżeć, posiedzieć, ogólnie robić, co tylko mu się chciało. Nawet krzyczeć, i tak nikt nie zwróciłby uwagi, bo nikogo by tu nie było. I nie mógł teraz nic z tych rzeczy zrobić, bo czuł na sobie spojrzenie psa, zwierzę chyba postanowiło całą swoją uwagę poświęcić jemu. I miał wrażenie, że właścicielka stworzenia też co raz na niego zerka. Nie tego oczekiwał po tym dniu, miało być lepiej. Nie mogli już sobie pójść?
Kilkakrotnie próbował ponownie zasnąć, jednak nie wychodziło mu to. Był senny, chciał się zdrzemnąć. Nie potrafił jednak tak po prostu tego zrobić w cudzym towarzystwie. Westchnął cicho nie odrywając spojrzenia od powoli płynących po niebie ciemnoszarych chmur. Zrobiło się nieco chłodniej, ale nie na tyle by narzekać. Wręcz przeciwnie, było to nawet przyjemne po dotychczasowych wysokich temperaturach. Lis przeciągnął się leniwie i ziewnął.
- Chyba pora znaleźć lepszą miejscówkę - mruknął po jeszcze kilku minutach leżenia. Usiadł i przeczesał dłonią swoje włosy wyciągając z nich tym samym kilka zagubionych źdźbeł trawy.
Może w głębi lasu znajdzie jakąś bardziej odosobnioną łączkę? Może i nie być równie urokliwa, byleby ciężko było na nią trafić innym. Nie miał wielu wymagań, tylko to jedno. Czy będzie tam rosła trawa, czy kwiaty, a może będzie to tylko goła ziemia. Czy wokół będą drzewa liściaste czy iglaste, a może same krzaki. Jemu było wszystko jedno, byleby dało się tam w spokoju poleżeć i przespać.
Jego uszy drgnęły niespokojnie, gdy dwie samotne krople wody uderzyły w jego policzek, a zaraz potem kolejnych kilka padło na wyciągniętą w tej samej chwili dłoń. Ogonem nerwowo uderzył o ziemię i skierował wzrok na niebo. Kiedy jeszcze kilka kropli padło na jego twarz i zobaczył kolejne lecące na ziemię wokół niego nie ociągał się już. Zerwał się z ziemi ignorując potęgujący się deszcz i rozejrzał szybko za jak najlepszą kryjówką.
Większość drzew w pobliżu łączki przepuszczała pomiędzy swymi liśćmi promienie słońca i każdy, nawet najlżejszy deszczyk. Wiedział o tym doskonale, kiedy trafił tu po raz pierwszy z czasem zaczął je sprawdzać na wypadki takie jak teraz. Wyjątkiem było jedno drzewo, to, pod którym obecnie siedziała nieznajoma bogini. Chowaniec przyjął tą konieczność z cichym warknięciem, ale coraz bardziej mokre włosy i futro denerwowały go jeszcze lepiej.
W kilku susach znalazł się pod drzewem. Nie zwrócił uwagi na wzrok dziewczyny i cichy niezadowolony pomruk psa wywołany nagłym wtargnięciem na jego tymczasowy teren. Shigeru chcąc być jak najdalej od tego czworonoga wskoczył na niższe gałęzie drzewa i tam wygodnie usadowił się na grubszej z nich oraz oparł plecami o pień. Mokre ubranie i włosy przeszkadzały mu, ale na ten moment nie miał się tym jak zająć. Musiał przeboleć.
Plan na ten moment był prosty. Poczekać, aż deszcz przestanie padać i zmyć się czym prędzej, chyba, że jego obecna lokatorka siedząca niżej postanowi zrobić to pierwsza.

Minyoung? Przepraszam, że tak długo czekałaś i że takie krótkie i słabe to ;-; Wenaiczastowrednecosie

Liczba słów: 490

sobota, 28 kwietnia 2018

Od Kiyuki'ego CD Niyumi "Papierowy żuraw"


-Dwie dusze, niczym dwie odmienne od siebie strony medaliony prowadzące jedno ciało. Jedna z nich kierująca się uczuciami, nie opierająca się w żaden sposób na sile, zaś druga nie rozumiejąca uczuć widząca jedynie czyny, jako rozwiązanie problemu. Gdy jedna z nich osłabnie, druga zajmuje natychmiast jej miejsce niwelując wszelkie napotkane przeszkody... dopełniają się jak Yin i Yang. - Słowa powoli padały z moich ust , jakbym powoli przedstawiał jakaś starą legendę opowiadaną dzieciom do snu. - Żenada
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, gdy dwójka gapiów w końcu go opuściła. Ile można się we mnie wpatrywać? Byłem świadom, że nie znają tej części mnie, a jasna strona nie miała zamiaru w ogóle ujawniać mojego istnienia ... aż tak bardzo im nie ufał? Bał się? Uczucia naprawdę są słabe i zgubne o czym w sumie mógł się przekonać. Nie wyczuwałem prawie w ogóle jego obecności.. nie próbował odzyskać kontroli, co mnie w sumie cieszyło. Nie miałem zamiaru odejść, póki zagrożenie nie odeszło w zapomnienie. On nie chciał tego zrobić... nie miał serca odrzucić swojego chowańca, który raz uratował mu życie, a za drugim... prawie mu je odebrał. Ja na to nie patrzyłem... czyn był jedynym ratunkiem.
Powoli wstałem z posłania czując jeszcze upierdliwy i dość silny ból w klatce piersiowej. Mieliśmy farta, że nie uszkodziła nam nic ważnego...w innym wypadku to byłby koniec naszej egzystencji i roli. Udałem się w stronę kuchni, choć nie wiedziałem po co. Nie wszystkie wspomnienia jesnej strony do mnie przeszły ... nie znałem ułożenia świątyni, więc szedłem za intuicją, która często zawodzi. Znalazłem się na tarasie z widokiem na roznoszące się po horyzont moczary. O tej porze roku już opustoszały, gdyż ptaki które tak wielbił i podziwiał udały się w cieplejsze rejony. Czemu ten świat się praktycznie niczym nie różnił od tego splugawionego... zanieczyszczonego w którym ważny jest status społeczny i majątek. Sprawiedliwość nie ma tam miejsca, co nieco mnie dziwiło.
- Dlaczego on tak kochał ten świat? ... - Zadałem to pytanie cicho pod nosem akurat w chwili, gdy doszły mnie odgłosy czyichś kroków. Spojrzałem przez ramię napotykając smutne spojrzenie białej lisiczki. Zmarszczyłem jedynie brwi uznając, że to nie moja sprawa co ją gnębi.. niech sama sobie z tym poradzi.
- Coś chcesz? - Burknąłem opierając się o barierkę nie zaszczycając nawet spojrzeniem. Nie była tego warta... stała się ciężarem jak kula u nogi. - Po tym wszystkim masz jeszcze jakąś marną nadzieje na naprawienie tego błędu? Znasz bóstwo nadziei....spytaj je co myśli o twojej sytuacji, choć szczerze... jest to oczywiste.
Nie usłyszałem odpowiedzi, więc ponownie spojrzałem na nią niechętnie przez ramię. Stała jak słup miętoląc w palcach skrawek swojego ubrania, jakby bała się odezwać.
- Więc? - Dopytałem już nieco zirytowany.
- M... Mój Kiyuki by mnie nie odrzucił - W końcu odezwała się niepewnie nieco nieobecna...jakby nad czym w głębi siebie rozmyślała.
- TWOJEGO Kiyukiego tu nie ma... zapomniałaś o tym? - Nacisnąłem na pierwsze słowo niezadowolony. - Nie jestem tak słaby jak on .... odpuszczał ci każdy błąd, gdyż wierzył uparcie w twoje dobro. Teraz jestem tu ja i mam zamiar naprawić parę błędów.
-Mimo wszystko nadal jestem Twoim chowańcem, więc zobowiązana jestem Cię chronić i o ciebie dbać. Pozwól mi przynajmniej dopilnować, żeby wróciły Ci siły. - Wyprostowała się gwałtownie. W jej oczach dostrzegłem drobną iskrę determinacji, która mało mi się podobała. Ona wciąż miała tą przeklętą nadzieje....
-Nic z tego... - Prychnąłem odwracając z powrotem wzrok na krajobraz. Uśmiechnąłem się również lekko pod nosem, tak by tego nie dostrzegła ... nie powiem, że ta sytuacja napawała mnie lekką satysfakcją z jej cierpienia. Niech wie co ono znaczy. - Zwalniam cię z tego obowiązku, więc nie musisz już przychodzić do mojej świątyni. Jesteś zagrożeniem, który ściąga nas na dno....
Chciałem zobaczyć jej reakcje w tej chwili... jej pełne zaskoczenia oczy, a jednocześnie ból, który nie równał się z tym co my odczuliśmy. Nie mogłem się jednak odwrócić.... pokazać jej tej mojej satysfakcji z jej zniszczonego życia. Zniszczyłbym całą tą dramatyczną atmosferę, którą rozpętałem.

<Yumi? Wybacz, że mało ;-; ostatnio nie umiem w opka +1000 ;-; >

660 słów

Od Miyashi "Krawędź do końca"

- Co to za miejsce...?
To było pierwsze pytanie jakie sobie zadałam. Nie znałam tego miejsca.
- Co ja tu robię...?
Zapytałam znowu. Wszystko wydawało się być jasne. Nawet za jasne. Mrużyłam oczy, ale jasność była wszędobylska i nawet to nie pomagało. Dopiero zasłonięcie ich dało pożądany efekt. Ale bez tego... Jak miałam cokolwiek zobaczyć? Więc je znowu odsłoniłam. Kilka minut później, gdy się do tej jasności przyzwyczaiłam, zaczęłam iść naprzód. Nie dochodziło do mnie co się stało, ale widziałam miasto. Zbudowane w starym stylu miasto, wydające się być jednak małym. Dopiero po wejściu zobaczyłam, że jest dużo większe. Powolutku przeszłam ulicą przebiegającą przez nie, powoli dochodząc do centrum. Ale przy nim zatrzymałam się. Za dużo ludzi... i... chwila, czy tam byli ludzie ze zwierzęcymi uszami i ogonem...? Nie wiem skąd o tym wiedziałam, ale wydawało mi się, że ludzie inaczej wyglądają. Ale było ich za dużo, bym mogła dalej się im przyglądać... Dlatego cofnęłam się, a następnie możliwie spokojnie odeszłam. Bałam się... Nie wiedziałam gdzie jestem, co tutaj robię, po co tu jestem, skąd się wzięłam. Nikt mi na to nie odpowiedział. Po tym, jak wyszłam na obrzeża miasta, skierowałam się do lasu. Pięknego, zielonego, liściastego i cichego lasu. Usiadłam gdzieś na ziemi pod drzewem, kiedy poczułam coś niespodziewanego. Coś, co było dodatkową częścią ciała. Próbowałam znaleźć co to było, natykając się na coś puszystego, milutkiego w dotyku. Próbowałam pociągnąć, ale przy mocniejszym szarpnięciu mnie bolało. Powoli odwróciłam się i zobaczyłam ogon. Ale... co on tu robił? Jeszcze zobaczyłam głowę. Uszy też były, pokryte takim samym futerkiem. Czułam je, mogłam nimi ruszyć... Zupełnie jak prawdziwe. Chwila, one były prawdziwe. Ogonem też mogłam ruszać. A jeszcze po drodze natrafiłam na kałużę. Tam przejrzałam się w odbiciu. Nie spodziewałam się że tak wyglądam… Nie wydawało mi się, że uszy i ogon to coś normalnego, ale cieszyłam się, że je mam. Podniosłam się powoli, a wtedy zobaczyłam kogoś. Cicho pisnęłam upadając na ziemię, cofnęłam się bardzo szybko do tyłu. Zatrzymał mnie jakiś kamień.


<Kto odpisze?>

Chowaniec Youkai - Miyashi

Imię: Miyashi
Przezwisko: Wszelkie zdrobnienia i skróty są akceptowane, najczęściej stosowany skrót to „Miya”.
Płeć: Kobieta, w sumie można powiedzieć, że wręcz dziewczynka.
Ranga chowańca: Nowicjusz
Punkty doświadczenia: 0
Rasa: Youkai (dokładniej Ookami)
Moc: Potrafi przenieść się w czasie do przeszłości. Jednak czego by nie zrobiła, zmiany nie zostaną zachowane, teraźniejszość i przyszłość zostaną nienaruszone. Jedynie co, to nie będzie jej w teraźniejszości przez tyle samo czasu, przez ile jest w przeszłości.
Charakter: Na początku będzie bardzo skryta, będzie chciała być niewidzialna. Boi się nieznajomych i postara się ich unikać chodząc uliczkami i miejscami, gdzie będzie jak najmniej innych.
Jeśli jednak nie zdoła uciec przed kontaktem, będzie starała się być miła. Więcej, będzie miła, wręcz bardziej niż trzeba. Przy okazji spróbuje ukryć strach, którego na pewno byłoby sporo przy pierwszym kontakcie z nieznajomym. Ukrywanie nie zawsze jej wyjdzie (tak naprawdę bardzo rzadko kiedy).
We wnętrzu jest bardzo milutką dziewczynką. Pomimo tego uśmiecha się naprawdę rzadko, chyba że sztucznie, by udać, że wszystko jest w porządku. Chociaż ma za sobą bolesną przeszłość, będzie to ukrywała. Nie będzie chciała pozwolić, by ktoś poznał po niej, że coś jest nie w porządku. Choćby już wszystko było jasne, będzie cały czas utrzymywała, że wszystko jest w porządku, przynajmniej przy nieznajomych i mało znanych jej osobach. Chętniej otworzy się przy bliskich, chociaż będzie miała wyrzuty sumienia, że truje im tylko życie.
Chociaż nie lubi takiego traktowania, daje się wykorzystywać i poniżać by uniknąć kłótni czy sprzeczek, z którymi nie potrafi sobie radzić. Każde choć podniesienie głosu na nią (lub kogoś w pobliżu) będzie ją przerażało. Tak można łatwo zrobić z niej niewolnicę czy przynajmniej służącą. Jednak, przy okazji popchnie ją to do kolejnych działań autoagresywnych. Przed swoim "właścicielem" spróbuje to ukryć, ale na pewno będzie widoczne to prędzej czy później.
Doprowadzenie jej do płaczu jest niewyobrażalnie proste. Wystarczy ją lekko obrazić. U niej nie ma czegoś takiego jak "dystans do siebie" i każdą opinię o sobie, a nawet żart, bierze na poważnie. A przy bardzo mocnych próbach poniżenia jej, będzie bliska próby samobójczej.
Cierpienie innych też wywołuje ból u niej. Nie potrafi przejść obojętnie koło kogoś, kto potrzebuje pomocy. Jeśli nie będzie w stanie pomóc lub wręcz pogorszy sprawę, będą ją dobijać wyrzuty sumienia. Nie ważne jak błahy byłby problem, choć oczywiście im gorszy, tym mocniejszy efekt.
Aparycja:
  • Włosy: Sięgające mniej więcej za jej łokcie. Są lekko pofalowane, w kolorze brązowym. W dotyku bardzo delikatne i gładkie.
  • Twarz: Bardzo delikatne rysy twarzy, jak u małej dziewczynki. Na twarzyczce nie ma prawie żadnej skazy. Prawie, ponieważ jest kilka blizn z przeszłości. Poza tym jej cera jest bardzo blada. Nosek niewielki, a oczy koloru karmelowego, niemal zawsze przeszklone. Jej usta też są malutkie.
  • Postura: Wzrost Miyashi wynosi 156 cm. Jest też bardzo szczupła, ale dopiero po ściągnięciu ubrań widać u niej jak bardzo. Pomijając też kolejne centymetry kwadratowe pokryte bliznami, ranami i innymi obrażeniami.
  • Inne: Jej uszka oraz ogon pokryte są puszystym futerkiem koloru jej włosów. Również milutkim w dotyku. Miyashi ubiera się w ubrania, które wyglądają uroczo. Nie robi jednak tego dla słodkiego wyglądu podkreślającego jej cechy dziecka, ale dlatego, że nie chce zmieniać tego, jak się ubiera. Ma swój zestaw szyty na miarę, po który zawsze chętnie sięga. Czasem doda do tego wstążeczkę lub inne akcesoria. Czasami jednak ubiera się w inne sukienki, które też ma. Ale i tak w jej szafie dominuje kolor różowy.
Głos: Klik 
Bóstwo: Chciałaby kogoś, kto by przynajmniej ją zrozumiał i nie krzyczał na nią za każde niedociągnięcie. A najlepiej... Najlepiej jakby ten ktoś się o nią zatroszczył... Ale czy jej w ogóle wolno marzyć?
Relacje:
  • Przyjaciele: Na Ziemi przyjaciół nie miała. A jeśli miała, to tylko przez krótki czas, zwykle z przymusu lub dlatego, że ktoś chciał ją wykorzystywać czy stroić z niej żarty.
  • Wrogowie: Jeśli liczyć wszystkich, którzy jej nie tolerowali, lista jest za długa, by wymieniać. Ale w Kami no Jigen nie ma i nie chce mieć.
  • Druga połówka: Byłoby na pewno bardzo miło, ale kto ją może pokochać? Dziewczynka nie wierzy że ktoś ją pokocha.
Ciekawostki:
  • Jej wiek fizyczny od urodzenia wynosi niespełna 14 lat. Ale i tak może być nazywana małą dziewczynką, ponieważ wygląda niemalże jak małe dziecko. Nawet lubi się bawić jak dziecko. I nie obraża się słysząc, że jest jeszcze dzieckiem. Chyba że ktoś mówi to by ją naprawdę obrazić.
  • Miyashi nauczyła się wielu rzeczy samodzielnie, w domu. Wiedzę ma już lekko ponad program studiów magisterskich z medycyny i farmaceutyki. Z fizyki nie aż tak dużą, ale mimo wszystko wciąż większą niż u przeciętnego mieszkańca kraju rozwiniętego. Bardzo szybko się uczy, co wszystkich zaskakiwało. Jedynie literatury nie rozumie, przez co ledwo udawało jej się zdać do następnej klasy - tak, wyłącznie przez to.
  • Przestała jeść na rok przed samobójstwem. Wtedy jedyne co ją podtrzymywało przy życiu, to słodycze. Ich nie potrafiła odstawić. Mało tego, uwielbia je do teraz i nie je nic innego. Mimo tego cały czas jest chorobliwie szczupła, a jej inteligencja ani trochę nie ucierpiała. Przy innych nie je nic, słodycze je w ukryciu.
  • Jej ubiór jest prawie zawsze identyczny. Jest tak dlatego, ponieważ jak była malutka, dostała od cioci specjalnie dla niej uszyte ubrania. Wszystkie były takie same lub podobne (z wyjątkiem kilku sukienek), ale w różnych rozmiarach. Dziewczynka od tej pory cały czas je nosi i ani myśli o zmianie. Każde pytanie o zmianę odbiera jako informację, że wygląda brzydko, jednak zamiast zmienić wygląd... lepiej nie mówić co zrobi.

Operator: nekochan@onet.pl | GG: 24755681

Od Kagehiry CD Shinaru "Zazdrość jest ślepa"


Czułem... Widziałem, że coś nie gra. Wydawało mi się, że to może być... Moja wina? Głupi, głupi Kagehira. Wszystko psuję. To wszystko, co tworzyłem między mną, a Shinaru niszczyłem, a nie wzmacniałem. Wściekły na siebie, choć nie okazując tego, spojrzałem w podłogę, a następnie stanąłem blisko ściany. Tam, chciałem czekać, aż chłopak skończy gotować. Po chwili jednak osunąłem się na podłogę i zacząłem bawić się czerwonym sznurkiem na palcach. Robiłem różne supełki, sploty i tym podobne rzeczy, aż z przedmiotu powstał wzorek.
-Kage. Skończyłem.-powiedział blondyn, uśmiechając się do mnie.
Zauważyłem uśmiech na jego twarzy dopiero po tym, jak podniosłem głowę. Zamrugałem kilka razy, po czym westchnąłem. Lekko naciągnąłem palce, przez to wzorek się spiął.
-Mhm... Już idę...
Odczuwałem... Samotność? Mimo tego, że był obok, czułem się tak, jakby nie chciał pchnąć naszej relacji dalej. Jakby chciał zostać w tym momencie i zignorować wszystko inne. To... Bolało. W sercu czułem ukłucia igieł, jakby ktoś chciał przeszyć moje serce czarną, zgniłą nicią i chciał, abym zapomniał o nim. A ja? Ja moją czerwoną nitką, chciałem wymazać wszystko inne, aby tylko miłość do Shinaru została i nie przestała rosnąć. Chciałem, aby była ogromna, aby nikt nigdy mi go nie zabrał. Byłem zachłanny i egoistyczny. Jednak, czy to źle, że i ja chcę być szczęśliwy? Przecież on jest dla mnie taki bliski. Bliski jak nic innego.
Shinaru.
Shinaru.
Shinaru.
On. On ma być ciągle ze mną. Ma być ciągle obok mnie. Ma nadal mnie cieszyć swoim uśmiechniętym wyrazem twarzy, swoją miłością, swoim ciepłem. Syknąłem, czując pieczenie w karku. Co to? Dlaczego mnie to boli. Odrzuciłem natychmiast wszelkie wizje swojego samolubstwa, po czym wstałem i spojrzałem na Shina, uśmiechając się do niego niewinnie.
-Idziemy jeść? Skarbie?-powiedziałem, kładąc dłonie za sobą i rumieniąc się uroczo.
-Tak, tak.-poczochrał mnie po włosach z czułym uśmiechem i zaniósł talerze na stół.

Ja niczym cień ruszyłem za nim, a kiedy już miał wolne dłonie, spojrzałem mu prosto w oczy, zakładając mu grzywkę za ucho. Chciałem widzieć go całego. Moje serce zaczęło łomotać jak szalone, a ja uśmiechnąłem się szeroko, pokazując mu rządek białych jak śnieg ząbków. Broń pogłaskała mnie po policzku, a ja wtuliłem się w jego rękę jak potulny kotek.
-Chodź. Zjemy.-powiedział, po czym ucałował mnie w czoło i odsunął się.
Kolejna czarna nić została wbita w me serce. Przebiła mnie. Boli. Posmutniałem, ale usiadłem do stołu wraz z nim, po czym zacząłem jeść. Nie odezwałem się, nie podniosłem wzroku do góry, nie spojrzałem na niego ani na moment. Po posiłku, obaj wstaliśmy w tym samym momencie. Shin postanowił pozmywać, więc ja w tym czasie poszedłem do jednego z pokoi w mojej świątyni. Tam, zasiadłem na krzesełku, po czym ułożyłem wszystkie potrzebne mi rzeczy, czyli igłę, nitkę, kawałek falbanki, poduszkę na szpilki i kubek z wodą. Wziąłem kilka wdechów, po czym złapałem za czysty kawał płótna oraz za falbankę, którą wcześniej zmoczyłem w wodzie. Widziałem, że po przyszyciu falbany do materiału, kiedy będzie ona mokra, zakończy się fajnym pofalowaniem i nie będzie to sztucznie zrobione. Podrapałem się po głowie i zacząłem spokojnie przyszywać falbankę do płótna. Minęło kilka chwil, a było gotowe. Strzepnąłem to z kapiących kropelek wody, po czym nałożyłem nową, kolorową nitkę, aby zacząć wyszywać. W tym momencie, kiedy wbiłem igłę w płótno, Shin wszedł do pokoju. Spojrzał na mnie i podszedł bliżej. Zarumieniłem się, zaciskając materiał w dłoni.
-S-Shin... Dzisiaj śpijmy razem, dobrze? N-Nie chcę być sam.-powiedziałem, uśmiechając się.
-Jak sobie życzysz... Jednak teraz, chyba pójdę pobiegać...
-A nie zostaniesz ze mną?-przygryzłem nerwowo wargę.
-Wybacz, nieco zaniedbałem formę. Potem wrócę, obiecuję.
Trzecia już czarna, zgniła nić została wbita w moje serce. Spuściłem głowę, a moje oczy stały się puste. Bolało... Ciągle boli...
-Jasne...-szepnąłem.

<Shin? ^^>
Ilość słów: 607

czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Aorine C.D Asher'a "Przeciwieństwa się przyciągają"


- Wiesz co....Chyba.. Chyba Cię kocham...
Te słowa przez chwilę krążyły w mojej głowie, jakby ktoś włączył jej jakąś opcję powtarzania. Po tym wszystkim co przeżyliśmy w tej świątyni, a zarazem od tamtego dnia, gdy się spotkaliśmy, on w końcu powiedział mi co czuje. Po raz pierwszy.... I szczerze.
Poczułem jak po moich ciepłych policzkach zaczynają wpływać łzy szczęścia zamiast bezradności i strachu. Czułem jak powoli rozpierało mnue prawdziwe szczęście, ktore mogło ze mnie wypłynąć jedynie pod postacią łez. Ująłem delikatnie jego dłonie, by poprowadzić je do moich rumianych policzków. Nie mógł ich zobaczyć, lecz mógł poczuć ciepło, ktore obecnie czułem gdy był obok.
- Też Cię kocham Ash - Przyznałem wtulając głowę w jego ręce. Teraz one będą odpowiedzialne za jego wzrok, choć miałem nadzieję że ten wróci prędzej czy później. Jeżeli nie... Będę u jego boku, aż nie nadejdzie z biegiem czasu nasz koniec. Ash lekko drgnął na moje słowa po czym ostrożnie złożył pocałunek na moim czole. Nie wiedziałem, czy właśnie tam celował, czy nie....nie dałem o to. Ważne było to, że ten gest był wykonany przez niego tylko dla mnie.
Objąłem jego szyje ramionami, jednocześnie powalając go na plecy. Znalazłem się na jego klatce piersiowej, wiec zmieniłem nieco sposób w jaki siedziałem. Nie miałem o dziwo jakichś dziwnych zahamowań, które mogły być spowodowane intensywnym wzrokiem ciemnowłosego....teraz jedynie bez dawnego życia rozglądał się szukając ewentualnego źródła dźwięku. Jedna dłoń chłopaka przeniosła się na moje biodra delikatnie je głaszcząc , zaś druga znalazła się na plecach , by nie pozwolić mi odejść. Nie chciał zostać sam, co było do przewidzenia. Jego ruchy były mniej pewne, jakby Asher stał się swoim przeciwieństwem. Delikatny... Spokojny...uczuciowy... Wystraszony.
Zagryzłem lekko swoją wargę, po czym przeniosłem spojrzenie na jego twarz. Patrzył się pustym spojrzeniem w sufit i jedynie lekki zarys poziomej rany świadczył o wypadku jaki się wydarzył. Aż cud, że tak szybko się zagoiła. Próbowałem dostrzec choć cień dawnej czerwieni, jednak nie mogłem. Tęczówki kompletnie wyblakły nie posiadając już w sobie dawnego zaciętego charakteru. Znów poczułem się winny temu wypadkowi....gdybym uważał bardziej, Ash nie musiałby mnie bronić. To ja tu byłem bezużyteczny, a nie on. Taki chowaniec to skarb, który nie powinien być u boku takiego boga jak ja. Nadzieja, która była moim atutem tutaj straciła swoje znaczenie. Nie było nadziei, by Asher od tak by odzyskał wzrok... Skazałem go na zgubę.
Zacisnąłem ręce na na materiale poduszki próbując się ogarnąć, jednak złość i poczucie winy nie opuszczało. Czemu teraz...gdy Zacząłem się z nim dogadywać... Poznałem go bliżej, a na dodatek stał się dla mnie kimś ważnym... Otworzyłem się przed nim, choć ja nie wiedziałem praktycznie nic o nim. Przełknąłem ślinę cicho i poprawiłem się nieco na jego klatce piersiowej.
- Hej Ash.... - Zacząłem cicho temat, choć sam wolałem jednak milczeć. - pamiętasz może jak....no... Umarłeś?
Nie wiedziałem o co mogłem go właściwie spytać, a ten aspekt od jakiegoś czasu mnie ciekawił. Tylko czyste dusze, które zginęły w tragiczny sposób mogły się dostać do Kami no Jigen. Swoje czyste serce pokazał już, lecz nadal został a ta jedna niewiadoma związana z jego śmiercią w tak młodym wieku.
- Um.... - Chłopak przychylił głowę na bok analizując moje pytanie - Pamiętam....
- A.... Powiedziałbyś mi? - ściszyłem jeszcze bardziej mój ton, by po chwili zdać sobie sprawę jak to mogło brzmieć -  o....oczywiście nie musisz mi mówić.
-No.. dosyć klasycznie- westchnął nieco smutno- Wracałem z baru, sam w nocy.. szedłem niebezpiecznie blisko rzeki, a ze byłem dosyć podpity.. pamiętam tylko mocne uderzenie w głowę, chwile potem tylko zimno.. i ciemność
Uniosłem się lekko na rękach by spojrzeć na jego wyraz twarzy. Wyrażała gorycz i ból....z resztą z wiadomych powodów.
- Czyli ktoś.... - Nie skończyłem mówić uznając, że moja ciekawość za daleko idzie. Dowiedziałem się co chciałem i tyle powinno straszyć - Nie ważne.... Wiesz co? Chodź....pomogę ci się wykąpać. - Spróbowałem się podnieść z jego torsu, choć zrobiłem to niechętnie. Chciałem jeszcze poleżeć z nim... Czuć dalej jego ciepło, jak i bliskość... Jednak trzeba było wrócić do życia.

<Ash?>
Słów 667

Od Ashera CD Aorine "Przeciwieństwa się przyciągają"


Ciemny pokój, ani jednego promienia światła. Miałem coś na głowie, po przejechaniu ręką stwierdziłem, że są to bandaże. Mruknąłem trochę niezadowolony zaistniałą sytuacją.. Przeklęte Akumy.. Jak ja je tylko dorwę, to zrobię z nich prawdziwą miazgę, nie będą w stanie się rozpoznać. Musiałem nieźle oberwać, nawet nie wiedziałem ile byłem nieprzytonny.
-Ugh..- zacząłem się unosić.
- Asher..?- usłyszałem zaspany głos Aorine gdzieś z prawej strony, spojrzałem tam, jednak dalej przed oczyma miałem ciemność.
- Ile tak już..- zapytałem, pocierając swoje skronie dosyć energicznie- W głowie mi tak cholernie szumi..
- Ze dwa dni byłeś nieprzytmny, jeśli o to ci chodzi..- Poczułem jak ktoś siada tuż obok mnie- Jak się czujesz?
-  Może być, jak już wspominałem trochę w głowie mi szumi..Mam do Ciebie prośbę Ao..
- Słucham.
- Zdejmiesz proszę mi te bandaże? Pierdolca zaraz dostanę Chce już normalnie funkcjonować...
- Nie jestem pewien czy to jest aby na pewno dobry pomysł.. - powiedział- Byłeś poważnie ranny, nie lepiej żebyś jeszcze trochę...
- Aorine.- przerwałem mu dosyć stanowczym głosem.
- No dobra..- Zaraz przystąpił do pracy dosyć niechętnie, ja w tym czasie siedziałem nieruchomo, nie chcąc mu w niczym przeszkodzić. - Gotowe- mruknął po chwili, ściągając mi tym samym opatrunki z oczu.  Uniosłem głowe wyżej i uchyliłem powieki, zdziwiłem się. Dalej nic nie widziałem, zacząłem się rozglądać wokół.
- Aorine- powiedziałem- Mam coś jeszcze na oczach? Albo jest zgaszone światło? Jest kompletnie ciemno, nic nie widzę..
Odpowiedź boga niestety nie trafiła do moich uszu, drgnąłem lekko biorąc kilka głębszych wdechów.
- Ao..?- Powtórzyłem
- Ciemno..?- Nie żartuj - zaśmiał się
- Nie żartuje.. Masz zgaszone światło..?
- Nie.... Jest dzień- usłyszałem, a przez moje ciało przeszły ciarki, czułem cholerny gorąc.
- C-Co..? - szepnął, a jego serce zaczęło walić cholernie szybko
Wtedy poczułem, jak dłonie bożka chwytając mnie za policzki i kierują w którąś stronę. Nie wiedziałem, co się dzieje przez co dałem mu się po prostu prowadzić. Zbierało mi się na płacz. Bóg delikatnie przejechal kciukiem po mojej skórze po czym zetknął nasze czoła-Przepraszam cie..... - Szepnął drżącym głosem.
-To sen.. prawda..? Zaraz się obudzę i będzie wszystko dobrze..?- poczułem, jak łzy spływają po moim policzku.
Marnie wierzyłem, że to wszystko to tylko iluzja. Rozpłakałem się jak małe dziecko, cofając się tym samym do tyłu. Ukryłem twarz w dłoniach, j-już nigdy nic nie zobaczę.. Dnia.. Nocy.. Słońca.. Twarzy Ao.. Jestem bezużyteczny.. Niepotrzebny chowaniec..
- Nie płacz prosze - Przytulił mnie momentalnie.
- J-Ja.. Jestem ślepy.. N-Nic nie widzę... Jestem.. Jestem.. skończony..
- Nie jestes skończony...nawet tak nie mów - Syknął  w moim kierunku, jednak po chwili pogłaskał mnie po włosach.
- Nie będę w stanie Cię bronić..- wtuliłem się w niego nagle- Stwórca mnie od Ciebie zabierze.. J-Ja nie chcę.. Ja chcę zostać z tobą.. Aorine błagam.. Nie oddawaj mnie.- Poszukałem na ślepo jego torsu.. aby tam ukryć swoją twarz.
- Nie pozwole by nas rozdzielili .... Nikomu nie pozwole.
- Nie pozwól..- skuliłem się, łapiąc dłońmi jakiś materiał, to chyba było jego kimono..
- Za daleko to zaszło, by to zakończyć... - Ucałował mnie w czubek głowy, ja zaś poczułem jak jego ubranie przesiąka.. Stawało się ono powoli morke, w dodatku dało się słyszeć jego ciszy szloch, oraz pociąganie nosem
W pierwszej sekundzie poczułem się winny całemu zajściu, jedkaże.. Ten przyjemny gest lekko mnie rozluźnił.. trochę niepewnie oderwałem się od niego i położyłem dłonie na jego klatce piersiowej. Powoli sunąłem w górę, badając części jego ciała.. Tors.. Ramiona.. Barki.. Szyja.. Policzki.. Zatrzymałem się dopiero, kiedy moje place poczuły jego delikatne wargi. Wziąłem głębszy oddech po którym ucałowałem go czule. Na moje szczęście mężczyzna odwzajemnił pocałunek i oparł dłonie na moich ramionach. Mruknąłem cicho, serwując mu kolejne pocałunki. Sam z siebie i to jeszcze z własnej woli.. Czyżby to było to o czym myślę..? Bożek również zamruczał niczym kanapowe koty, które widziałem często na ekranach telewizorów w barze. Przeniósł on swoje dłonie na mój kark i poprawił siad. Spodobało mi się to, przez co nie miałem żadnych wątpliwości. Przybliżyłem się znaczenie i starałem ske spojrzeć na twarz Aorine.
-Ao...
- Tak? - odezwał się swoim cichym głosem, co tylko upewniło mnie w moim przekonaniu, że spoglądałem we właściwe miejsce.
- Wiesz co..- szepnąłem- Chyba.. Chyba Cię kocham..

<Ao?>
Słów 698

Od Niyumi C.D Aorine "Papierowy żuraw"


   Kuroki? To jedno słowo uderzyło we mnie niczym potężny cios, który dosłownie ściął mnie z nóg. Uderzyłam boleśnie kolanami w drewnianą podłogę, czując jak coś boleśnie przeszywa moje serce. Pękająca nadzieja? Rozczarowanie? Zawód? A może najzwyklejszy szok?
   Ale jak to było w ogóle możliwe? Co się stało z moim śnieżnobiałym Kiyuki'm? Gdzie podział się ten uśmiechnięty, ciepły mężczyzna, który głaskał mnie po głowie i przytulał? Dawał jabłka i śmiał się, kiedy się rumieniłam? Czy to nadal był on, czy tylko zmienił wygląd? Jak to tamten ja zasnął? Co to znaczyło i dlaczego...
   Uniosłam powoli głowę, by spojrzeć już nie w złote tęczówki, ale czerwone. Ogniście czerwone patrzące na mnie z niesmakiem. Może nawet z gniewem? Położyłam po sobie uszy, jednak nie zdołałam powstrzymać własnej ręki, która jakby zupełnie poza moją kontrolą uniosła się i wyciągnęła w stronę bóstwa. Jednak zupełnie na nic, ponieważ szybko została odtrącona, a ja zganiona wzrokiem za próbę dotknięcia Kiyu... Kuroki'ego.
   Spojrzałam w górę na Aorine, który tylko posłał mi niezbyt przychylne spojrzenie. W zasadzie nie spodziewałam się od niego niczego więcej po całym tym zajściu. Samo to, że tu ze mną przyszedł wprawiło mnie w lekkie zdziwienie, jednak  ucieszyłam się. Nie dlatego, że miałam po swojej stronie Bóstwo Nadziei, bo z pewnością tak nie było. Ale dlatego, że nie zostawił białowłosego, przyszedł tu dla niego. Właściwie teraz czarnowłosego. Aghr, nie przyzwyczaję się.
   Kilka minut później byłam już w drodze do świątyni Ojca. Raczej mało kto przybywał tam jako nieproszony gość, jednak oboje z Ao doszliśmy do prostego wniosku. Trzeba było się dowiedzieć, co stało się z Bóstwem Sprawiedliwości, a jeśli ktokolwiek mógł to wiedzieć, to właśnie Najwyższy. A niespecjalnie uśmiechało mi się czekać, aż sam mnie do siebie wezwie. O ile w ogóle kiedykolwiek by to nastąpiło, chociaż biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia... Pokręciłam jedynie głową, chcąc pozbyć się natrętnych myśli. Ale one były jak powietrze, otaczały mnie z każdej strony i kiedy udało mi się odgonić jedne, do mojego umysłu wkradały się inne, często jeszcze gorsze.
   Spośród całego potoku myśli udało mi się uwolnić, dopiero kiedy stanęłam na szczycie białych schodów. Tak jakby wejście na samą górę zabrało wszystkie negatywne myśli i odczucia, chociaż gdzieś tam za drzwiami był Ojciec, więc nie było to znowu tak dziwne. Wzięłam głęboki wdech i pchnęłam wielkie drzwi, które z oporem się otworzyły. Moim oczom ukazał się otwarty taras z dachem, który podtrzymywały dwa rzędy kolumn.
   Świetlista postać, która stała na środku pomieszczenia odwróciła się w moją stronę, uśmiechając lekko, jakby doskonale wiedział, że przyjdę właśnie teraz.
 - Miło cię znowu widzieć, Niyumi. - Uśmiechnął się, gestem dłoni zapraszając w głąb tarasu, by drzwi mogły się za mną zamknąć. Postąpiłam kilka kroków w przód, ostatecznie po krótkim wahaniu podchodząc do Ojca, który położył dłoń na mojej głowie. Przymknęłam na moment oczy, czerpiąc uczucie całkowitego spokoju z dotyku Boga.
 - Ciebie też, Ojcze. - Odpowiedziałam, kiedy w końcu jego dłoń uciekła spomiędzy moich uszu. Chciałam, wolałam, żeby to Kiyuki mnie głaskał. Jego dotyk był inny niż ten Boga, miał w sobie coś lepszego, nawet jeśli nie potrafił mnie nim natychmiast uspokoić.
 - Zgaduję, że nie przychodzisz bez powodu. - Skinął głową w stronę barierki, do której podeszliśmy, żeby spojrzeć na rozciągający się przed nami widok.
 - Tak... - Skinęłam lekko głową, nie mając pojęcia jak zacząć ten temat. - Am... Ojcze, bo... Kiyuki, on się zmienił.
 - Zmienił? Co masz na myśli?
 - No... Jest teraz cały czarny i... I każe mówić do siebie Kuroki. - Oparłam łokcie o barierkę, podpierając na rękach. Czarnowłosy roztaczał wokół sobie niepokojącą atmosferę, podobnie zresztą było z jego głosem, który choć się nie zmienił, sprawił, że w pierwszym momencie przeszły mnie ciarki.
 - Kuroki? Hmm... - Mężczyzna mruknął w zamyśleniu, zastanawiając się nad tym co właśnie usłyszał. Po dłuższej chwili milczenia jasne oczy popatrzyły na mnie ciepło kontrastując z niewesołym uśmiechem.
   Co chwila strzygłam uszami, z rosnącym zainteresowaniem przysłuchując się opowieści o dwóch obliczach. O dwóch odmiennych, wręcz przeciwstawnych duszach, które zamieszkują jedno ciało i walczą o kontrolę nad nim. Skupiałam się na każdym słowie z historii o tym, jak ciemna strona przejmowała władzę nad bezbronnym ciałem, o tym jak niszczyła to co stworzyła jasna, dobra dusza. I kiedy myślałam, że Bóg zakończy swoją opowieść tym, że światło, jak to zwykle bywa, zwycięża, ten zamilkł zupełnie na dobrych kilka minut.
   Zastrzygłam kilkukrotnie uszami, machając zniecierpliwiona ogonem w tą i z powrotem. Jak mógł skończyć w takim momencie? 
 - Ale co dalej? Jak wszystko wraca do normy, w jaki sposób? - Popatrzyłam na Ojca z niemałą desperacją w oczach, domagając się odpowiedzi. Jednak jej nie uzyskałam...
 - Na to pytanie, odpowiedz znaleźć musisz już sama. - Pokręcił jedynie głową, spoglądając w stronę głosów, które go wołały. Uśmiechnęłam się lekko do Boga, zaciskając dłonie na materiale swojego stroju i skinęłam głową, odwracając się w stronę drzwi.

~*~

   Więc teraz moim zadaniem było odzyskanie Kiyuki'ego. A raczej znalezienie sposobu, by go odzyskać, nie raniąc go przy tym. Nie miałam pojęcia jak się do tego zabrać, nawet kogo spytać o pomoc, kto mógłby cokolwiek o tym wiedzieć. Z pewnością będę musiała udać się do biblioteki, może znajdę w książkach coś co okaże się być przydatną informacją. Żebym miała chociaż jakiś punkt zaczepienia...
   Uniosłam natychmiast głowę, dostrzegając kątem oka znajomą sylwetkę, która przemykała między innymi Youkai. Szybko wyciągnęłam rękę w jej stronę, w ostatniej chwili chwytając w palce skrawek materiału z kaptura. Gwałtownie zatrzymana dziewczynka odwróciła się w moją stronę, odskakując po chwili w tył jak poparzona. Niewielkie oczka wbiły się w moją postać z pogardą i złością.
 - G-guerra...? - Spytałam cicho, czując jak nagle spojrzenia wszystkich naokoło lądują na mnie. Tak jakbym stała się jakimś obiektem do podziwiania albo bardziej do drwin i wytykania palcami?
 - Nie wypowiadaj mojego imienia. - Rzuciła ostro, stając w bojowej pozie. Położyłam po sobie uszy, cofając się o mały krok. - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Nikt z nas nie chce.
   Rozejrzałam się szybko po zgromadzonych naokoło postaciach różnej rasy, w różnym wieku. Jednak wszyscy zgodnie kiwali głowami lub burczeli ponuro pod nosami, wbijając we mnie nieprzyjazne spojrzenia. Strach momentalnie rozszedł się po całym moim ciele, sprawiając, że ogon w jednej sekundzie owinął się ciasno na moim udzie.
   Wszyscy w Kami są teraz przeciwko mnie...? Czy powinnam się tego spodziewać? Zdecydowanie tak, każdy wie, że plotki rozchodzą się najszybciej.  A mało jest silniejszych rzeczy niż moc tłumu. Czy się tego spodziewałam? Głupia Niyumi nie pomyślała o tym nawet przez moment.
   Moje oczy niekontrolowanie wypełniły się łzami, zamazując mi szczegóły całego obrazu, przez co nie zauważyłam nawet ciosu, który wykonała zielonowłosa dziewczynka prosto w mój brzuch. Zgięłam się momentalnie, piszcząc z bólu, jednak wiedziałam, że jeśli tam zostanę będzie tylko gorzej. Podparłam się ręką o ziemię i nadal zgięta w połowie, przemknęłam pomiędzy zgromadzonymi duchami, które wbijały we mnie groźne spojrzenia.
   Z płaczem wypadłam na polną drogę prowadzącą do świątyni sprawiedliwości. Przetarłam oczy rękawem stroju, pociągając przy tym nosem, z którego skapywały pojedyncze łzy. Musiałam się uspokoić jeszcze przed dojściem do świątyni i spotkaniem z bóstwami. Tylko jak ja mam się zachowywać? Tak bardzo bym chciała, żeby Yuki mnie teraz przytulił... Kocham cię Niyumi i będę kochał mimo wszystkich ran, które mi zadajesz. 
   Momentalnie uszy mi oklapły, kiedy ten łagodny, ciepły głos rozbrzmiał w mojej głowie. Muszę jakoś go odzyskać. Ale najpierw niech wróci do sił. Tak, to zdecydowanie priorytet.

<Kiy... Kurokiś? ;w; >
Słów 1221

środa, 25 kwietnia 2018

Od Aorine CD Asher'a "Przeciwieństwa się przyciągają"


Całe zdarzenie trwało nie więcej niż parę sekund, które w moich oczach przeleciało zdecydowanie za szybko. Zero szansy na jakieś słowo, nie wspominając już o czynie, czy reakcji. Sekunda wystarczyła, by Asher złamał moją kontrole zasłaniając mnie swoim ciałem. Druga sekunda była tą ostatnią, gdy ciepła, szkarłatna ciecz spadła na mój policzek, by następnie spłynąć po nim niczym łza. 
- Ash? - Szepnąłem cicho, gdy chłopak odepchnął Akume od siebie i padł na kolana kuląc się z bólu. Krew... Asher oberwał przez moją chwile słabości. Dlaczego byłem aż tak nieuważny, by okazywać swoją drobną kontuzje? Szlag by to wszystko. Szybko wyjąłem własną katanę i odparłem następny atak bestii. Musiałem jak najszybciej ją unieszkodliwić ... 
- Ao... - Głos chłopaka za mną był przepełniony bólem, jak i strachem. Gdzie on dostał? Chciałem się odwrócić i to sprawdzić, lecz potwór znów zaatakował. Schyliłem się błyskawicznie chcąc uniknąć ciosu, a jednocześnie zająłem pozycje do kontrataku. Odciąłem łapę bestii zyskując parę cennych sekund, które wykorzystałem do chwycenia Ashera pod ramię i wycofanie się w stronę pierwszego lepszego portalu. 
- Spokojnie... j...już wracamy i wszystko będzie dobrze- Sam zbytnio nie wierzyłem we własne słowa po tym, jak kątem oka zauważyłem ranę , którą posiadała broń. Pozioma linia z które wciąż sączyła się krew znajdowała się centralnie a oczach, co dawało mi do zrozumienia, że w tej chwili nic nie zobaczy i jest zdany tylko na mnie. 
- Nic nie widzę.... - Wypowiedź chłopaka uświadomiła mnie jedynie w moich myślach . Miałem jednak nadzieje, że same oczy nie zostały uszkodzone, a cała rana była tylko z pozoru poważna. 
- Wiem wiem.... - Nie przerwałem truchtu nawet, gdy byliśmy na wprost portalu. Wylecieliśmy na środku rynku zwracając na siebie od razu uwagę przechodniów. Widząc Ashera zasłaniającego oczy dłonią szybko pobiegli do swoich domów, by po chwili zjawić się z ręcznikami, jak i potrzebnymi do opatrunku rzeczami. Przyjazne Youkai szybko się zajęły raną, a ja padłem na bruk wyczerpany całym wysiłkiem. Wcześniej nie czułem zmęczenia, lecz teraz jak się zatrzymałem, a adrenalina powoli odpuszczała zdałem sobie sprawę jakiego mieliśmy farta. Mogliśmy tam zginąć.... Asher jest ranny, a mnie jeszcze bardziej zaczęło boleć kolano przez które wszystko to miało miejsce. 
- Szlag by to... - Syknąłem pod nosem uderzając pięścią w kamienny chodnik. Zabolało... lecz tak czy siak, ból był mniejszy niż ten, który czół mój chowaniec. 
- Aorine-sama... zabierzemy was do świątyni - Drobny Stworek, który przypominał nieco Kappe podjechał nieco bliżej bryczką do której przypięty był koń. 
- Dziękuje wam wszystkim - Postarałem się uśmiechnąć, choć w tej sytuacji ten gest mógł wyjść na nieco wymuszony. Większość patrzyła na nas z współczuciem i litością, choć znaleźli się oczywiście zwykli gapie, które zlecieli się do niecodziennego widowiska. Spojrzałem na towarzyszącego mi chłopaka, który teraz na oczach miał starannie zawiązany bandaż i z trudem dał rade wejść na powóz. Sam z drobnymi kłopotami wdrapałem się na moje miejsce i zanim opuściliśmy plac pomachałem do Youkai w podzięce. 
- Ash? - Tak w połowie drogi postanowiłem się cicho odezwać do chłopaka. Spróbowałem również zgarnąć włosy z jego czoła, lecz moja dłoń została odtrącona gwałtownym ruchem. - Spokojnie... to tylko ja. Zaraz wrócimy do domu i odpoczniesz 
Nie dostałem odpowiedzi, więc resztę drogi towarzyszyła nam cisza. 
~~~*~~~
Kappa pomogła mi przy zaprowadzeniu Ashera do jego pokoju, gdzie zwinął się w kłębek pod kołdrą. Nie dość, że musiał być zmęczony i obolały, to na dodatek zdezorientowany i wystraszony tą sytuacją. Współczułem mu, a jednocześnie czułem się winny, co nie było nowością.
Ostatnio też tak było, gdy został napadnięty przez tamtych ludzi. Na samą myśl o tamtym wydarzeniu przeszły mnie ciarki pomieszane z dziwnym uciskiem w żołądku. Potrząsnąłem głową i usiadłem na krawędzi łóżka ciemnowłosego, by po chwili wtulić się w mięciutką kołdrę, która go okrywała. Nie wyczułem żadnego ruchu pod nią więc pomyślałem, że tak szybko zasnął, co wychodziło na dobre. Lepiej by odpoczął.
<Asher?>

642 słowa

Od Asher'a CD Aorine "Przeciwieństwa się przyciągają"


Leżałem w łóżku, trzymając kołdrę uparcie przy sobie. Tak bardzo nie chciało mi się wstawać, ale jak mus.. to mus..
- No dobra, niech Ci będzie.. Ale po powrocie do domu wracam spać- odrzuciłem okrycie i wstałem z łóżka.
- Ubrałbyś się..- mruknął bożek, odwracając swoją głowę, tak aby na mnie nie patrzeć. Mało tego, spalił wyraźnego pomidora na policzkach.
No proszę, wczoraj mu to jakoś nie przeszkadzało, a teraz wyraźnie na to narzekał? Co z tym gościem jest nie tak, jest zmienny.. Powoli zaczyna mnie to irytować, ale z drugiej strony jest to też trochę przykre, czyli to co się między nami stało to było dla niego odskocznią w bok. Nic nieznacząca sytuacja.. Zaraz zaraz.. czy ja się tym przejmuje? Ugh! Ogarnij się Asher. Pokręciłem szybko głową i sięgnąłem po brakujące części mojej garderoby. Kiedy tylko moje biodra zostały okryte Ao podszedł do mnie i bez żadnego słowa przytulił się do mojego torsu. Zdziwiłem się, unosząc momentalnie ramiona w góre. Jednak po chwili pogłaskałem go po głowie i uśmiechnąłem się lekko. Trąciłem go lekko w policzek, chcąc wymusić na nim spojrzenie na mnie. Kiedy mi się to udało  zetknąłem nasze czoła, uśmiechnąłem się ciepło. Moje bóstwo było wyraźnie nieśmiałe, trochę unikał mojego wzroku. Wzbudziło to we mnie śmiech. Ucałowałem go delikatnie w nos i poklepałem po głowie. Cała ta sytuacja była tak niewinna, dopiero moje słowa wybiły mnie z rytmu.
- Poczekam.
Z delikatnym zwieszeniem ruszyłem przed świątynie, tam czekałem na Aorine, który zjawił się z lekkim opóźnieniem. Obydwoje ruszyliśmy więc w drogę. Podczas wędrówki opowiedział mi dokładnie, na czym polegało nasze zadanie. Wydawało się być proste, ale czasem niedocenienie przeciwnika mogło się źle skończyć. Akumy są sprytne i nieprzewidywalne, nienawidziłem z nimi walczyć.. Zawsze się brudziłem, a krew akum jest dosyć denerwująca jeśli chodzi o usuwanie jej z ubrań. Kiedy tylko przeszliśmy przez przejście, dzielące świat Kami od ludzkiego udaliśmy się w kierunku który wskazał Ao. Po dosyć długiej wędrówce dotarliśmy do dużego domu rodzinnego, w ułamku sekundy zatrzymałem boga, ciągnąc go za ramię. Palcem wskazałem na.. tłum demonów, które otaczały dom.
- Dosyć sporo ich..- szepnąłem, rozglądając się wokół.
- Musimy je wszystkie zabić, inaczej ta dziewczynka odejdzie na drugi świat prędzej czy później. Nie możemy do tego dopuścić.- Spojrzał na mnie.
- Dobra Dobra, więc jaki jest plan? Panie bohaterze?
- Taki jak zwykle, zabić Akumy tak aby już żadna tutaj nie wróciła- wzruszył ramionami.
- Dobrze proszę pana- skinąłem- Do roboty więc, tylko też.. Uważaj na siebie.
Ao tylko uśmiechnął się lekko i przywołał mnie do siebie. Lubiłem ten stan, bycie bronią miało swoje plus jak i minusy. Czułem się bardziej wolny, dodatkowo byłem bliżej swojego boga. Czułem bijące od niego ciepło..Jednak nie to teraz było ważne, ważne było pozbycie się wrogów. Oglądałem z zaciekawieniem, jak Aorine umiejętnie włada ostrzem atakuje Akamy, które od razu się na niego rzuciły. Otoczyły nas w kręgu i atakowały zgodnie. Starałem się pomagać swojemu bożkowi, jak tylko mogłem. Walka do łatwych nie należała, bowiem przeciwnicy byli na prawde silni. Obydwoje powoli nie mieliśmy już sił, ale nasza nadzieja na wygraną wzrosła kiedy zostały tylko dwie akumy. Jedna z nich przypuściła atak, przez co Ao ustawił się w odpowiedniej pozycji. Jednak momentalnie przechylił się na jedną stronę, jęcząc cicho.. Bolało go kolano..? Co się.. Czas jakby zwolnił.. Demon był już zaledwie trzy metry od nas, zamachując się swoją łapą z ostrymi pazurami. Coś w środku mnie drgnęło.. Wyrwałem się spod władzy boga i zmieniłem swoją formę z miecza na ludzką. Zasłoniłem go własnym ciałem. Pazury zbliżyły się niebezpiecznie blisko mojej twarzy.. Na reakcje czy osłone nie było już szans. Poczułem ból.. w okolicach oczu. Odruchowo zasłoniłem je dłońmi.. Widziałem ciemność.. Dodatkowo czułem jak lepka ciecz spływa na moje palce..
- Ty Pierdolony chuju! -krzyknąłem, zamachując się jedną z pięści na oślep. Trafiłem. Wtedy usłyszałem też cichy trzask.
Padłem na kolana, czując jak ból wzrasta... Zasłoniłem oczy chcąc jakoś zatamować krwawienie.. Nie widziałem nic.. Ugh... Ao błagam..

Aorine?

656 słów

wtorek, 24 kwietnia 2018

Od Niyumi CD Yuudai'a "Miejsce spoczynku"


   Podparłam się na dłoniach, zerkając w górę na równie zaskoczonego co ja Kiyuki'ego. Nie wiem co zdziwiło go bardziej, obecność obcego Youkai czy to co aktualnie się z nim działo, zresztą podobne wątpliwości miałam co do samej siebie. Zdziwiło mnie bardziej nagłe pojawienie się bóstwa czy może jednak automatyczna reakcja na zbliżenie się tego sierściucha do mnie? Co by to nie było, ogarnięcie sytuacji zajęło mi kilka sekund dłużej niż Yuki'emu, który uklęknął obok rannego, przykładając mu dłoń do rany.
 - Co się stało? - Złote tęczówki popatrzyły na mnie, jednak tylko pokręciłam głową, wzruszając przy tym ramionami.
 - Sama chciałabym wiedzieć, Kiyuki-sama. - Podrapałam się po karku, nie do końca wiedząc co odpowiedzieć, bo całe zajście naprawdę było zwykłym przypadkiem. Gdyby ten dureń się nie przypałętał do świątyni, nic takiego by się nie stało. Więcej. Nie dość, że przylazł i miał w głębokim poważaniu to, że nie życzyłam sobie jego obecności tutaj, to jeszcze miał czelność przyleźć do mnie, gdy spałam. Miał za swoje, zasłużył.
   Kilkanaście minut później siedziałam na ziemi tuż przed Kiyuki'm rozmawiając z nim o tym jak Yuudai został ranny i jakim w ogóle cudem pozwoliłam mu zostać. Chociaż to drugie pytanie zadawałam raczej sama sobie, bo białowłosy nie miał nic przeciwko obecności obcego, co było do przewidzenia.
   Bordowowłosy leżał niedaleko nas na posłaniu z opatrzoną przeze mnie raną. Powinien długo spać, gdyż był dość zmęczony, czego nie można było powiedzieć o mnie i moim bóstwie. Krótka drzemka zakończona niezbyt przyjemnym zajściem, mimo wszystko przywróciła mi trochę sił, które postanowiłam wykorzystać na rozmowę z Yuki'm.
Podobny obraz - Nie mam pojęcia skąd się tu wziął ani czego chce. - Odparłam w pewnym momencie, unosząc spojrzenie na sprawiedliwość, która tylko myślała od dłuższej chwili w ciszy. Jednak kiedy mój głos dotarł do jego uszu, złote oczy popatrzyły na mnie i skurczyły się w szerokim uśmiechu.
 - Może przywiodła go tutaj twoja słodycz? - Pogłaskał mnie po głowie jak to miał w zwyczaju, na co zamruczałam zadowolona, machając ogonem.
   Wtem jakiś szmer zza moich pleców zwrócił naszą uwagę. Natychmiast stanęłam na równych nogach, odwracając się plecami w stronę bóstwa i odruchowo warcząc na nieproszonego gościa. Nim tamten zdążył zorientować się w sytuacji, Kiyuki złapał mnie rękami w pasie i usadził sobie na kolanach, uspokajając tym samym w trybie natychmiastowym. Mruknęłam niezadowolona, odwracając głowę w inną stronę. Po chwili jak zwykle białowłosy obdarzył gościa miłym powitaniem.

<Yuudai? Sorka .-.>
Słów 397

piątek, 20 kwietnia 2018

Od Aorine CD Niyumi "Papierowy żuraw"


- Czy ty musisz tyle gadać i chodzić bez sensu? - Asher od paru minut wiódł za mną spojrzeniem pełnym zirytowania, a jednocześnie litości. Nie mogłem w spokoju siedzieć w miejscu nawet ,gdy czułem jeszcze ból po wcześniejszej walce. Coś po prostu nie dawało mi spokoju, choć wydawało się że ten zdradziecki i nieodpowiedzialny kitsune wrócił do normy. By zaatakować i prawie zabić własne bóstwo....największy grzech jaki może popełnić każdy chowaniec. 
- Po prostu nie mogę jakoś uwierzyć w to wszystko ....To jest przecież nienormalne.... - Burknąłem pod nosem machając rękoma.
- Dramatyzujesz .... - Chłopak przekręcił się na drugi bok kompletnie mnie olewając. Napuszyłem jedynie policzki stwierdzając, że nie mam sił na użeranie się z nim. Musiałem się czymś zająć inaczej chyba bym oszalał. 
Zacząłem powoli sprzątać świątynie zaczynając od zmycia kuchni, sprzątnięcia swojego pokoju , a kończąc na ganku. Zabrałem ze sobą zmiotkę i wolnymi ruchami zacząłem ogarniać liście, które znalazły się an drewnianej podłodze przed wejściem. Trochę się ich nazbierało, co świadczyło o nadejściu jesieni. Drzewa zaczęły żółknąc, zwierzęta w parku szykują się na nadejście zimy, a temperatura spadła dając lekkie ukojenie od poprzednich upałów. Westchnąłem opierając się o kijek od miotły i spojrzałem na roznoszące się wokół widoki. Fakt, że świątynia znajdowała się na lekkim odludzi, a na dodatek na wzniesieniu dodawał temu miejscu uroku i spokoju, którego czasami potrzebowałem przez mojego "kochanego" współlokatora.
-Ao! - Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos wołający moje imię. Był cichy zapewne przez dzielącą nas odległość, lecz ten poznałbym wszędzie...choć nie miałem okazji dobrze mu się przysłuchać. Drobna sylwetka o białych włosach oraz lisich częściach o tej samej barwie ledwo biegła w moją stronę. Zmarszczyłem brwi mało zadowolony z tych odwiedzin... jeszcze jednej irytującej osoby było mi tu brak.
- I co się tak drzesz na pół wymiaru? - Fuknąłem nie ukrywając swojej niechęci do niej. Moje kazania jak i cały ten ochrzan, który wcześniej jej sprawiłem mógłby za małą karą, a przynajmniej dla mnie. Wątpię, że uda się jej pobyć tego grzechu, co już ciąży na jej karku. Te wydarzenia nie dadzą jej spokoju nie ważne jak bardzo by się starała.
Lisiczka w końcu dobiegła do schodów mojego domu, gdzie padła na kolana wyczerpana. Biegła taki szmat drogi? ....Kolejne obawy zaatakowały moje myśli. Coś się musiało stać, albo będzie ściemniać ....
- K.... Kiyuki... coś mu się stało ... zmienił się.... - Wysapała próbując złapać oddech.
- Zmienił? - To określenie niezbyt dużo mi mówiło. Fakt... mocno oberwał i nie wykluczam, że coś mogło mu się poprzestawiać. Szak, utrata krwi i wyczerpanie... to wszystko mogło być przyczyną, więc nie rozumiem po co biegła aż tutaj, by mi to powiedzieć. Może źle, że ją zostawiłem sam na sam z nieprzytomną sprawiedliwością.... 
- Proszę... pomóż mi - Spuściła wzrok na ziemię i zacisnęła ręce w pięści. Nie kłamała...coś wewnątrz mnie to mówiło. Naprawdę coś musiało się z nim stać, co wywołało, aż tak silną reakcję.
- Chodź.... - Westchnąłem ostatecznie odstawiając zmiotkę na bok i dałem znać Asherowi, że wychodzę. Zareagował jakoś na to? Oczywiście, że miał to gdzieś, bo nadal się dąsał za to, że użyłem go jak kijka, by trzepnąć Niyumi. No niestety był pierwszy pod ręką i nie miałem czasu na zastanowienie.
Ruszyliśmy razem w stronę świątyni bóstwa sprawiedliwości, choć szczerze nie chciałem tam wracać, a w szczególności w towarzystwie dziewczyny. Moje zaufanie prędko do niej nie wróci, chyba, że Kiyuki jakoś mnie przekona.
Nie spodziewałeś się jednak tego, co się stało z mężczyzną. Stanąłem jak wrytu u progu do jego pokoju patrząc z niedowierzaniem, jak niegdyś białe jak śnieg włosy zmieniły barwę na głęboką czerń. oczy lekko uchylone były widocznie podkrążone, a tęczówki przypominały te u Ashera - Palące niczym żar. To nie był ten sam Kiyuki sprzed wypadku....  Czemu się tak zmienił, choć był nieprzytomny nie więcej niż dzień? Poza tym takie zmiany nie są normalne , więc co się tak właściwie stało? Spojrzałem na Niyumi, która jakby czytała mi w myślach pokręciła przecząco głową. Nic nie wie.... Czyli miał w sobie coś, czego wolał nie mówić nawet najbliższym. 
Mężczyzna podniósł rękę , którą następnie przetarł sobie oczy.
- Kiyuki? - Odważyłem się podejść, a przede wszystkim odezwać, jednak bóstwo rzuciło jedynie w moją stronę nieco przymulone spojrzenie, które pozbawione było całego ciepła jakie niegdyś miał.
- Kiyuki....tak? - Głos mu się nie zmienił , choć miał w sobie coś strasznego... wręcz przeszywał rozmówcę lękiem. Na moje twierdzące skinięcie odwrócił ponownie wzrok na sufit. Pewnie nadal nie wiedział, co się tak właściwie wydarzyło...co się właściwie stało...a może nawet kim jest.
- Nie używam już tego imienia ... - Po chwili ciszy ponownie się odezwał zamykając oczy. Oboje z  dziewczyną wydaliśmy z siebie cichy dźwięk zdziwienia, no bo czemu niby miał zrezygnować z tego imienia? Przecież ludzie go znają z niego...bez tego nie będzie już bóstwem sprawiedliwości. -Tamten ja zasnął i za prędko się nie obudzi... może nawet już nigdy - uśmiech wpełzł na jego usta - Od dziś jestem Kuroki.

<Niyu? :v >

824 słowa

czwartek, 19 kwietnia 2018

OD TAROU CD HYORIN "CZEKOLADOWE SPOTKANIE


Tonąłem. Już myślałem, że to koniec. Już miałem zamykać oczy i odpuścić, gdy poczułem ruch przy mnie. Ktoś mi pomagał. Otworzyłem oczy i ujrzałem anioła. Chwyciłem się jej. Gdy byłem już na brzegu to wykaszlałem wodę z płuc. Nagle parę kropel spadło na mnie i jak zobaczyłem ten anioł to białowłosa dziewczyna, do której chciałem podejść.
-Następnym razem trochę bardziej uważaj, rozumiem, że moja niezwykła uroda cię oszołomiła, ale mogłeś normalnie podejść, zamiast odwalać takie głupoty.- Spojrzałem na nią dziwnie po tych słowach. Nie ma przecież niezwykłej urody, więc nie wiem, o co jej chodzi.
Chciałem odejść, lecz ona nagle dodała znowu coś o sobie.
-A tak poza tym miło mi poznać, jestem Hyorin. Chowaniec kitsune poszukujący wymarzonego bóstwa, które będzie mnie karmiło i miziało po brzuszku, chodź chyba wybrałam złe miejsce do tego.
- Wiesz bardzo słabe miejsce wybrałaś. Mało kiedy spotyka się bóstwo w parku i poprzedzając twoje pytanie następne. Ja jestem wyjątkiem. - Z grzeczności podałem jej rękę. - Tarou jestem.
Wymieniliśmy się uściskiem dłoni i wtedy coś zauważyłem. Nie miałem mojej czekolady. Pewnie leży na dnie jeziora. Super muszę zdobyć nową. Wstałem i chciałem udać się w stronę sklepów, ale były dwa problemy, pierwsze było to, że cały byłem mokry a drugi to taki, że jak tylko wstałem to Hyorin wstawała za mną. Wiedziałem, że się od niej tak nie odpędzę.
-Chodź. Za uratowanie mnie jakoś muszę, ci się odwdzięcz.- Wystawiłem rękę do niej, by teleportować się do mojego domku tuż obok świątyni. Dam jej jakieś ciuchy na zmianę oraz dam coś jej do jedzenia, bo słychać jak burczy jej w brzuchu. Chwyciła mnie za rękę i teleportowaliśmy się w miejsce docelowe.
- Zostań tutaj zaraz dam ci coś na przebranie tych mokrych ciuchów.
Wszedłem do mojego pokoju i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem jakąś koszulkę, która na pewno będzie na nią za duża, ale to nie mój problem oraz jakieś tam spodenki, których nie noszę. Udałem się do saloniku gdzie ona została, Siedziała już na sofie jak u siebie. Dałem jej ubrania i wskazałem gdzie jest łazienka. Sam przebrałem się na szybko w jakieś ciuchy, które wziąłem losowo z szafy. Podszedłem do kuchni i zacząłem coś robić do jedzenia. Mimo iż nie umiem gotować, co świadczy to, że się przeciąłem nożem, pokroiłem parę kawałków mięsa i dałem je do piekarnika, by się dusiły. W tym czasie z łazienki wyszedł mój gość.

< Hyorin?>
395 słów

środa, 18 kwietnia 2018

Od Hibiki'ego Cd. Asami "Dziennik życia ziemskiego"


Może to rzeczywiście był dobry pomysł? Może rzeczywiście trzeba było wpierw rozeznać teren i przyciągnąć ludzi, a już oni by po sobie posprzątali? Przecież to wszystko ich wina! Tak… bogini zdecydowanie miała rację. Przede wszystkim należało się rozejrzeć po tym paskudnym i jak na razie śmierdzącym świecie. Podałem więc ramie Asami, jak każdy prawdziwy dżentelmen i sprowadziłem boginie po długich i wyślizganych schodach prowadzących do świątyni. Minęliśmy drugą, czerwona i wyraźnie nadgryzioną zębem czasu, bramę Tori.
Tuż przed naszymi nosami, w obie strony śmigały błyszczące samochody. Miałem wrażenie, że zaraz się zderzą. Nigdy nie widziałam, aby jakiś pojazd jechał z tak zawrotną prędkością.

Pęknięty kamień
nieodwracalna zmiana
Wszystko za prędko 

Już nic nie będzie takie samo. Ale czy to źle? Chyba nie… Trzeba ruszyć do przodu i mieć nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.
Ruszyliśmy wzdłuż drogi starając się by nie została z nas jedynie mokra plama. Tak, duch też może boleć coś takiego! Równy rytm wystukiwany przez nasze zsynchronizowane kroki i co chwile przejeżdżające samochody, zaczynały być z czasem nieco monotonne więc wręcz nieświadomie zacząłem tworzyć swoje ukochane haiku. Myśli i uczucia kształtowały się w słowa, a słowa w myśli i uczucia, tak że po krótkim czasie całkowicie odpłynęłam. Właśnie kończyłem wyjątkowo udane haiku gdy na naszej drodze stanęła jakaś dziwna, zniekształcona i śmierdząca postać. Acha. Pierwszy youkai. Ustawiony był do nas nieco bokiem i usilnie wlepiał swoje okrągłe ślepia w rów po drugiej stronie jezdni. To gdzie ten biedny człowiek, który jest kuszony przez to paskudztwo? Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem dwóch nastolatków rozciągających linę w poprzek drogi. Nie śmieszne. Zatrzymałem Asami kładąc jej delikatnie dłoń na ramieniu i wskazałem na youkaia oraz tych niedojrzałych młokosów

- To co? Pierwsza akcja? - spytałem z uśmiechem

< Asami? :3 >

287 słów

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Hyorin CD Tarou "Czekoladowe spotkanie"


Kolejny upalny dzień. Moje przygotowania do wyjścia, jak zwykle ciągnęły się w nieskończoność, bowiem nie mogłam zdecydować się co ubrać. W pewnym momencie chciałam sięgnąć po zwykły t-shirt i spodenki, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Po około trzydziestu minutach, jak to miałam w naturze, wybrałam letni, lekko elegancji strój dodający mi uroku. Uczesałam włosy, wykonałam poranną higienę i zjadłam śniadanie, po czym opuściłam dom i wyruszyłam na miasto.
Wędrowałam po uliczkach zastanawiając się, jak spędzić dzień. Miałam jeszcze masę czasu i zero planów, a w Kami nie działo się nic ciekawego. Najbardziej lubiłam spędzać czas na przedmieściach, albo poza miastem. Było tam spokojniej niż w centrum, a atmosfera wydawała się przyjemniejsza. Niestety, tym razem nie zaspokajało to moich potrzeb, a aura poczucia nudy roznosiła się ode mnie na kilometr.
Niespodziewanie wpadł mi do głowy genialny pomysł. Nie zastanawiając się dłużej, przeniosłam się do świata ludzi. Stwierdziłam, że dawno tam nie byłam, a przydałoby się przypomnieć sobie, jak to jest żyć beztrosko, nie posiadając wiedzy, którą zdobywa się po śmierci.
Zdążyłam wejść na brukowe podłoże, a do moich lisich uszów dotarły piski, krzyki i trąbienie. Skrzywiłam się lekko. Tak, to na pewno świat ludzi. Uśmiechnęłam się na tą myśl i ruszyłam chodnikiem, wesoło podskakując i podśpiewując piosenkę. Co jakiś czas zerkałam na śpieszących się przechodniów i od razu rozpracowywałam ich tryb życia. Mężczyzna, około trzydzieści dwa lata, zapracowany biznesmen z długami. Za to tuż za nim młoda studentka, dwadzieścia dwa lata, pisarka lub dziennikarka śpiesząca się na pierwszy w swoim życiu wywiad. Oczywiście mogły być to tylko moje przypuszczenia, ale nie raz się sprawdzały. Poza tym, po tak długim czasie obserwowania ludzi, stwierdzenie takich oczywistych faktów, jak wiek, zawód i samopoczucie nie było dla mnie problemem.
Z zamyślenia wyrwały mnie dziecięce krzyki. Skierowałam wzrok na park, z którego dochodziły owe piski. Skręciłam w jego stronę i ruszyłam kamienną ścieżką, ciesząc się promieniami słońca, padającymi na moją skórę. Mimo przesiadywania tyle na dworze podczas ładnej pogody, moja cera dalej była blada i tylko gdzieniegdzie dało się dostrzec lekką opaleniznę.
Usiadłam na ławce obok jeziora i zaczęłam przyglądać się przechodniom. Nikt nie przykuwał mojego wzroku na dłużej niż kilka sekund, aż ujrzałam młodego mężczyznę. Miał około dwóch metrów wysokości, może trochę mniej, a jego fioletowe włosy, długością prawie dorównywały moim. Mimo jego specyficznego wyglądu, nikt nie zwracał na niego uwagi. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały, a ja lekko zmarszczyłam brwi. Chłopak zaczął iść w moją stronę, a gdy już był dość blisko zrobił minę, jakby zobaczył ducha i potknął się o własne nogi. Przez swoją nieostrożność wpadł do jeziora na większą głębokość. Jego reakcja tylko upewniła mnie w przekonaniu, że nie jest zwykłym człowiekiem.
Myślałam, że zacznie machać rękoma, starając utrzymać się na powierzchni, jednak kiedy zrozumiałam, że nie potrafi pływać, wstałam i ruszyłam w stronę jeziora. Nieznajomy zniknął pod taflą wody, a ja bez zastanowienia wskoczyłam za nim i zanurkowałam. Gdy znalazłam się przy nim i zaczęłam wyciągać go z wody był nieco zdezorientowany, ale szybko się mnie złapał i pozwolił abym dokończyła to, co zaczęłam.
Wypłynęliśmy na brzeg, a ja upadłam na podłoże i oparłam się na rękach, oddychając głęboko. Byłam cała przemoknięta i wyglądałam jak zmoczony kundel. Skrzywiłam się lekko i wykonałam zwierzęcy ruch, aby trochę wytrzepać się z wody. Wszystkie krople poleciały na chłopaka, który przyglądał mi się uważnie, wyciskając ciecz z włosów.
-Następnym razem trochę bardziej uważaj, rozumiem, że moja niezwykła uroda cię oszołomiła, ale mogłeś normalnie podejść, zamiast odwalać takie głupoty-powiedziałam, ledwo utrzymując poważny ton.
Sposób w jaki wypowiedziałam te żartobliwe słowa chyba trochę go zmylił, bo spojrzał się na mnie dziwnie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Zaśmiałam się cicho i odgarnęłam opadające mi na czoło kosmyki.
-A tak poza tym miło mi poznać, jestem Hyorin-ukłoniłam się lekko-chowaniec kitsune poszukujący wymarzonego bóstwa, które będzie mnie karmiło i miziało po brzuszku, chodź chyba wybrałam złe miejsce do tego.

<Tarou?>
642 słowa

Od Tarou Do Hyorin "Czekoladowe spotkanie"

Słoneczny dzień. Jesień. Szkoda, że jest aż tak słonecznie, ale cóż bywa Dobrze, że już niedługo te dni odejdą, bo zbliża się pełna jesień. Przeciągnąłem się na łóżku i już miałem wstawać jak nagle usłyszałem w swojej głowie modlitwę. Znowu. Czemu zawsze rano musi ktoś się o coś modlić.
'' Boże. Mam dziś ślub i bardzo nie chce by była deszczowa pogoda czy jakiś wiatr. Wysłuchaj mnie i spełnij moją prośbę.”

-Cóż spełnię skoro modlą się, ale i tak miałem dziś nic nie zmieniać w pogodzie.
Udałem się do łazienki, która nie jest za duża. Prysznic, umywalka i kibelek. Nic do szczęścia więcej nie trzeba. W sypialni ubrałem się w mój ubiór odpowiedni do pogody. Krótkie spodenki w kolorze niebieskim oraz w szarej koszulce . Wyszedłem na dwór i postanowiłem udać się do świata ludzi zobaczyć co tam u nich ciekawego się dzieje.
~~
W świecie ludzi jak zwykle głośno, tłoczno i nic ciekawego. No może poza tym ślubem, który był całkiem fajny. Jakiś dzieciak mnie widział, ale tylko się do niego uśmiechnąłem a ten odesłał mi swój uśmiech. Postanowiłem zobaczyć co ciekawego jeszcze się dzieje w mieście. Udałem się do parku po drodze jedząc czekoladę mleczną. Jedyne co mogę jeść bez końca. W parku jak to w parku głośno od dzieci. Gdzieniegdzie siedzieli staruszkowie na ławkach. Jedyne co było dziwne to pewna dziewczyna. Siedziała blisko jeziora i spoglądała w moją stron. Tak jakby mnie widziała, a to nowość. Miała długie, białe oraz puszyste włosy. Nie widziałem jej twarzy, ale miała bladą cerę. Tak mi się wydawało. Strój miała także nietypowy. Postanowiłem podejść, bo coś mi mówiło, że muszę to zrobić. Będąc coraz bliżej ujrzałem coś, co mnie zdziwiło. Miała ona lisie uszy. Tak się
tym zdziwiłem, że potknąłem się o własne nogi i wpadłem do jeziora. Jak na złość nie dość, że poleciałem dość daleko od brzegu, to jeszcze pływać nie umiem. Ostatnie co widziałem, zanim całkiem się zauważyłem to podnosząca się sylwetka dziewczyny.

<Hyorin? >
322 słowa

Podliczenie Bóstw 16.04

Aorine ( 1 opowiadanie) 250 wierzących
Haku ( 2 opowiadania) 300 wierzących
Kiyuki ( 4 opowiadania) 650 wierzących
Tomiji ( 2 opowiadania) 250 wierzących
Akane ( 1 opowiadanie) 250 wierzących
Asami (2 opowiadania) 150 wierzących
Minyoung ( 3 opowiadania) 150 wierzących

Tarou dostaje ostrzeżenie, gdyż od dłuższego czasu nie napisał ani jednego opowiadania.
Kagehira pilnie proszony jest o napisanie opowiadania, gdyż jego ostatni post był 16.3

PS. Najmocniej przepraszam, że podliczenie pojawiło się dopiero teraz, lecz jak wiadomo... przez jakiś czas była bardzo mała aktywność i po prostu nie opłacało nam wszystkiego liczyć dla 10 opowiadań ^^" 

~ Yuki aka Shin 

Podliczenie Chowańców 16.04

Niyumi ( 6 opowiadań) 1100 PD ( jedno opko przekroczyło 1800 słów x-x )
Soushi ( 3 opowiadania) 150 PD
Yuudai ( 2 opowiadania) 100 PD
Nexaron ( 3 opowiadania) 250 PD
Hibiki ( 2 opowiadania) 100 PD
Shinaru ( 1 opowiadanie) 100 PD

Shigeru pilnie proszony jest o napisanie opowiadania, gdyż jego ostatni post był 13.3

~Yuki aka Shin

niedziela, 15 kwietnia 2018

Od Asami CD Hibikiego "Dzienniki z życia ziemskiego"


Jak... Dlaczego ta świątynia jest w takim stanie? Dlaczego tak okropnie została zaniedbana? Robię przecież co mogę. Spełniam modlitwy, nigdy ich nie ignoruję. Wiedziałam jednak, że ludzie to ludzie. Odzywają się do bogów wtedy, gdy potrzebują pomocy, a gdy już dostaną co chcą, zapominają i ponowie przybywają kiedy to znowu mają problem. To ludzie. Ich nie zmienię. Pokręciłam głową i popatrzyłam na Hibikiego. Widziałam, że się starał, że chce pomóc. Ale na to, co tutaj się działo nie ma ratunku. Żałowałam, że moja świątynia tak wygląda, ale co ja z tym zrobię? Nigdy nie będę wyklinała wiernych.

-Nie wiem... Może zostawmy to tak jak jest. To, że sprzątniemy, nie zmotywuje wiernych do niczego. Po czasie moja świątynia znowu zostanie zaniedbana, więc nie marnujmy na to siły.-spojrzałam w niebo.-Nie mów mi proszę Kamisama. Wystarczy Asami. Przecież teraz jesteśmy przyjaciółmi.

Płynęły po błękicie piękne białe chmury. Ich cień rzucał na mnie chłód, podobnie jak niedaleko stojące drzewa z pięknie ozdobionymi zielenią koronami. Mimo lekkiego odoru jaki bił ze świątyni, weszłam do środka. Był... Odrażający. Spróchniałe ściany i podłogi, podziurawiony sufit, zwisające pajęczyny... Ten widok bolał. Przecież tak się staram... Złożyłam dłonie, po czym zamknęłam oczy i spuściłam głowę. Co robiłam? Prosiłam. Prosiłam, aby ludzie zrozumieli, że chcę ich dobra, że zawsze ich wysłucham i nie zignoruję ich próśb. Będę zawsze czekać, nawet jak się odwrócą. To walka w jakiej ja jako bóg poddać się nie mogę. Miłość to przecież ważna rzecz! Ważny aspekt malarstwa, literatury, psychologii czy też filozofii. Istnieje tak wiele rodzai tego uczucia. Miłość macierzyńska, braterska i ojcowska, miłość dworska, miłość platoniczna, miłość romantyczna, miłość własna, miłość zakazana i ważna w życiu niektórych ludzi-miłość erotyczna. Chciałabym kiedyś wiedzieć dokładnie, co to znaczy czuć każdą. Niestety, większość z nich nie jest dla mnie do spełnienia. Dlaczego to ja mam być Boginią Miłości, skoro nie mogę powiedzieć prawie nic na jej temat, bo jej nigdy nie czułam! To tak bardzo boli, że jestem patronką czegoś, co dla mnie jest obce. Nie jestem nikomu przeznaczona i w niczyjej obecności moje serce nie bije szybciej. Po chwili takich rozmyśleń, wzięłam głęboki wdech, po czym popatrzyłam na moją broń. Uśmiechnęłam się.

-To jak Hibiki? Idziemy pozwiedzać?-zaśmiałam się, po czym ponownie popatrzyłam przez okno na niebo.

Miłość jest jak niebo. Może być czysta, ale może też być zakryta chmurami, a wówczas nie będziemy wiedzieć, co ona prognozuje. Kiedy ktoś jest ślepy, nie widzi nieba i nie czuje jego obecności. Miłość. Czym ona dokładnie jest? Uczuciem, emocją czy czymś innym? Dlaczego wywołuje takie szczęście, a zarazem tak ogromny ból. To zastanawiające. Chyba będę musiała nad tym dłużej pomyśleć jakiś czas. Przecież... Dobrze by było wiedzieć, dlaczego miłość jest czymś, co w moim życiu może odegrać ważną rolę. Nie wiem czemu, ale czuję, że miłość zakazana będzie niedługo moim pierwszym odkryciem.

<Hibiki? ^^>

Ilość słów: 463

Od Niyumi C.D Kiyuki'ego "Papierowy żuraw"


   Odsunęłam się na długość ramion od białowłosego, patrząc na niego szeroko otwartymi oczyma, które powoli zaczynały wypełniać się łzami. To coś co złamało się we mnie po śmierci Patricka, teraz rozpadło się na kolejne dwadzieścia części, zalewając całe moje ciało paraliżującym bólem. C-co...? 
   Wtem usłyszałam jakiś krzyk, odruchowo obracając głowę w tamtą stronę, lecz nim zdołałam rozróżnić jakikolwiek kształt w rozmazanym obrazie, poczułam jak coś metalowego styka się z moim bokiem z dużą, wręcz ogromną siłą, która posłała mnie dobre dziesięć metrów w bok. Moje ciało dwa razy odbiło się od kamienistego podłoża, które nieznacznie je pokaleczyło, po czym uderzyłam z impetem w jakieś drzewo, a może kamień, ostatecznie tracąc przytomność.

   Było ciemno. Jedyne co było na około białowłosej kitsune to ciemność. Nieprzenikniona, bezdenna ciemność, która otulała każdy skrawek jej ciała. Nie była nawet pewna, czy faktycznie jej powieki są uniesione, czy to tylko jej mózg płata jej mało zabawne figle. Długi, bardzo długi czas trwała w tej ciemności, która zdawała się dosłownie wlewać do wnętrza młodej kobiety, pochłaniając ją od środka, trawiąc, przemieniając w część siebie. 
   W jednej chwili po całej przestrzeni w jakiej znajdowała się mała lisiczka rozniósł się potężny podmuch wiatru, uderzając mocno w plecy dziewczyny. Białe kosmyki jej włosów poszybowały w górę, przysłaniając na moment całą jej twarz. Mała lisiczka zacisnęła mocno powieki, spod których uciekły pojedyncze łzy, ścigając się, która z nich pierwsza zsunie się z policzka ich właścicielki. Gdy w końcu uniosła powieki, oślepiła ją biel, która w jednym momencie zapanowała naokoło wraz z niezrozumiałymi szeptami. 
 - N-nie widzę... - Jęknęła, przyciskając dłonie do piekących oczu. Nie potrafiła spojrzeć przed siebie chociażby na sekundę, gdyż ból towarzyszący patrzeniu w światło był zbyt bolesny. Po chwili dłoń jaśniejąca jaśniej niż światłość na około, dotknęła czoła Niyumi zabierając od niej cały ból i cierpienie. Ciało białowłosej momentalnie się uspokoiło, więc powoli uniosła powieki dostrzegając tuż przed sobą świetlistą postać samego Boga. Mężczyzna przesunął delikatnie kciukiem po jej czole. Wraz z tym gestem płonące na czerwono tęczówki, na powrót przybrały swój naturalny złoty kolor. Razem z ognistą czerwienią z kitsune uciekło coś jeszcze, czuła to wyraźnie, choć nie umiała znaleźć słów, by to nazwać. 
 - Lepiej? - Głos pełen miłości, troski i ciepła uderzył do jej uszu, które aż drgnęły z zachwytu tym pięknym dźwiękiem. Nadal niewiele rozumiejąc z całej sytuacji, skinęła tylko głową, przyglądając się z zaciekawieniem jaśniejącej postaci. - Czasem dobrze pozbyć się pasożyta. Nienawiści i chęci zemsty, która otwiera akumom drogę do naszych serc. 
   Zawstydzona Yumi spuściła nisko głowę. Doskonale wiedziała o czym mówił Ojciec, choć zdecydowanie bardziej wolałaby nie mieć bladego pojęcia o tym. Podkuliła ogon, kładąc po sobie uszy i zaskamlała cicho. Szybko jednak ucichła, a cały smutek odszedł w niepamięć, kiedy duża dłoń ponownie spoczęła na jej ramieniu. Dotyk Ojca był tak kojący, zabierał wszystkie zmartwienia, ból, smutek, zostawiał w chowańcu tylko to co dobre i właściwie, a w przypadku Niyumi w tej aktualnej chwili była to tylko pustka. 
 - Co ja tu właściwie robię...? - Spytała cicho, unosząc pytające spojrzenie złotych oczu na Boga, który jedynie gestem ręki wskazał na coś przed lisiczką. Dziewczyna podążyła spojrzeniem za dłonią Ojca, otwierając oczy coraz szerzej, nie wierząc własnym zmysłom. Oto przed nią stał, cały i zdrowy, chłopak o platynowych włosach powywijanych we wszystkie możliwe strony. 
 - Patrick! - Zawołała szczęśliwa, rzucając się na przyjaciela, który przysnął mocno do siebie wątłe ciało. Tak bardzo mu tego brakowało. Tego delikatnego ciałka pod dłońmi, tego słodkiego zapachu i miękkości białych włosów i przede wszystkim śmiechu dziewczyny. Tak okropnie stęsknił się za całą nią, że aż z jego oczu pociekły pojedyncze łzy szczęścia. - Co ty tu robisz? - Szepnęła, wtulając się mocniej w przyjaciela. Patrick momentalnie odsunął uszastą od siebie na długość własnych ramion i z poważnym wyrazem twarzy spojrzał jej prosto w oczy. 
 - Chyba nie myślałaś, że zniknę bez pożegnania, co? 
 - P-pożegnania...? - Kolana gwałtownie się pod nią ugięły, posyłając niewielkie ciało na ziemię. Odsłonięte kolana zetknęły się z podłożem, które o dziwo twarde nie było ani trochę. Złote tęczówki przepełnione zawodem i smutkiem spojrzały błagalnie na młodego mężczyznę, który tylko pokręcił głową. 
 - Już zdecydowałem, Yumiś. Ty zdecydowanie bardziej się tu nadajesz, sprawujesz się znakomicie. - Posłał dziewczynie szeroki uśmiech, a jedynym jego skutkiem był wybuch głośnego płaczu u kitsune. Przez szloch i pociąganie nosem mówiła coś o tym, że wcale się tutaj nie nadaje, bo poddała się mocy akum, przez co prawie zabiła swoje bóstwo. Z rozpaczą wymalowaną na twarzy pociągnęła chłopaka za ubranie, prosząc, by zabrał ją ze sobą. Zniecierpliwiony przyjaciel, złapał ją mocno za ramiona i zaczął trząść, krzycząc przy tym prosto w jej twarz. 
 - Niyumi Naruse Yorimoto! - W jednym momencie białowłosej odjęło mowę. Znieruchomiała, a cały szloch i płacz utknął jej w gardle, jednak Patrick ani nie przestał trząść przyjaciółką, ani nie opuścił głosu. - Weź się w garść, ile masz lat?! Zawsze ty byłaś tą opanowaną, to ty zachowywałaś zimną krew i wieczny uśmiech na ustach, nie niszcz tego! Wszyscy popełniamy wiele błędów, ale robimy je po to, by je naprawiać i uczyć się, jak nie powtarzać ich w przyszłości. - Zszokowane jasne spojrzenie wbijało się w łagodniejącą twarz jasnowłosego, który uklęknął przed Niyumi, nie spuszczając wzroku z jej oczu. - Narozrabiałaś, ale nie sama. Nie byłaś wtedy sobą, akuma przejęła nad tobą kontrolę...
Podobny obraz - Gdybym tylko była silniejsza... - Weszła mu w słowo, za co natychmiast oberwała w sterczące ucho. 
 - Przecież jesteś, przecież ty zawsze się podnosisz, więc zrobisz to i tym razem. Podniesiesz się i naprawisz to co trzeba, jasne? 
 - A ty...?
 - A ja zawsze będę z tobą. - Uśmiechnął się łagodnie, podnosząc się na równe nogi i pociągając za sobą dziewczynę, która ze zmarszczonym czołem przyglądała mu się, nie rozumiejąc co ma na myśli. Patrick zaśmiał się lekko, była tak samo słodka jak ją zapamiętał, a to oznaczało, że nie zmieniło się nic a nic. Przyłożył dłoń do jej klatki piersiowej w miejscu bijącego serca. - O tutaj...
 - Powinnaś wracać. - Bóg stanął tuż obok nich, uśmiechając się ciepło do dwójki dzieciaków. - Musisz się pospieszyć, inaczej nigdy nie odzyskasz swojego dawnego bóstwa. 
   Dawnego bóstwa...?

   Podniosłam się gwałtownie, nabierając w płuca tak ogromny haust powietrza, że to aż zabolało. Skuliłam się lekko, przyciskając jedną z dłoni do mostka, starając się jak najszybciej uspokoić oddech i zorientować się w aktualnej sytuacji. Wzięłam trzy głębokie wdechy, po czym rozejrzałam się na szybko po najbliższej okolicy.
   Sytuacja nie malowała się za wesoło. W oddali widziałam charakterystyczne niebieskie szaty Aorine, który leżał pewnie na wpółprzytomny, po uderzeniu w drzewo. Zakładałam, że poprzedni cios otrzymałam właśnie od niego, ale może to i dobrze? Skupiłam całą swoją uwagę na nieprzytomnym Kiyukim, przyciśniętym dodatkowo wielką łapą wygłodniałej akumy, która zaryczała prosto w niebo. Czyli się wyjaśniło, dlaczego tamte poprzednie uciekły. Zwyczajnie bały się swojego starszego brata.
   Zacisnęłam dłonie w pięści. Jak miałam pokonać tak wielkiego stwora w pojedynkę? Bez Kiyuki'ego? Mojego Kiyuki'ego? Musiałam zostawić takie rozmyślania na potem, teraz musiałam działać, nim Yuki zginie rozszarpany przez tego lwopodobnego stwora. Tylko gdzie moja katana?!
   Rozejrzałam się w panice, poszukując jakiegoś błysku, punku zaczepienia, gdzie mogła ona być, bez niej moja moc nie będzie wystarczająca. I bez Kiyuki'ego... Podniosłam się natychmiast, stając na proste nogi i mierząc bojowym spojrzeniem swojego przeciwnika, który przerastał mnie przynajmniej stukrotnie. Ale to tylko taki mały szczegół.
 - Nie pozwolę ci zginąć, Yuki. - Mruknęłam do siebie, będąc w pełni świadomą, jak absurdalnie to brzmi, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze kilka minut temu sama próbowałam go zabić. Zacisnęłam dłoń na rękojeści lodowego miecza, który ukształtował się w mojej dłoni. Przecież nie dam sobie rady sama z tak wielką akumą, nie mam nawet najmniejszych szans, na co ja się porywam?
   Momentalnie spuściłam głowę, chcąc ukryć przed samą sobą swoją słabość i łzy zalewające moją twarz. Kocham Cię, Niyumi. Zastrzygłam uszami, słysząc bardzo wyraźnie znajomy głos. Przecież on nie mógł tego powiedzieć, jest nieprzytomny, ale w końcu to powiedział, zaraz po tym jak... Przełknęłam nerwowo ślinę, unosząc głowę z nowym błyskiem w oczach. A raczej odbiciem błysku mojej katany leżącej pod pobliskim drzewem. Jak mogłam jej wcześniej nie zauważyć?
   Doskoczyłam do swojej broni, chwytając ją mocno za obie ręce i spojrzałam wprost na czarne stworzenie, które przygotowywało się do zadania ostatecznego ciosu. Skupiłam całą swoją uwagę na akumie, czując wyraźnie jak woda z całej pobliskiej okolicy zbiera się w jednym miejscu, po czym zamarza, kształtując się w postać wielkiego miecza, dorównującego swoim rozmiarom mojemu przeciwnikowi.
   Z głośnym okrzykiem ruszyłam na akumę, przecinając powietrze stalowym ostrzem, kiedy potwór był w zasięgu mojej broni. Lodowy miecz powtórzył cios, odcinając łeb z puszystą grzywą od całej reszty czarnego ciała, które najpierw się zachwiało, a potem runęło na lewą stronę. W ostatniej chwili odskoczyłam w stronę mojego bóstwa, unikając zmiażdżenia przez to cielsko.
   Przejechałam kolanami po kamieniach, zatrzymując się tuż przy oryginalnie białym materiale w jaki odziany był bóg Sprawiedliwości. Teraz wszystkie jego szaty były szare, poszarpane i przede wszystkim zakrwawione przez jego własną krew, a to było najgorsze. Zakryłam usta dłonią, powstrzymując się przed szlochem. Najpierw musiałam mu pomóc, potem będę się rozklejać nad swoją słabością.
   Zastrzygłam czujnie uszami, unosząc przy tym głowę. Pomruki niezadowolenia, które towarzyszyły próbie pozbierania się przez Aorine, były wystarczającym sygnałem dla mojego ciała, że trzeba się ruszyć. Automatycznie się podniosłam i podbiegłam do bóstwa, chcąc mu pomóc, jednak jego morderczy wzrok skutecznie zatrzymał mnie w miejscu. Mimo że nie znaliśmy się zbyt dobrze, widziałam w jego oczach i minie, że chce mnie porządnie opieprzyć za to wszystko. Zgoda, Aorine, będziesz mógł to zrobić, ale najpierw zabierzmy Yuki'ego do domu. Posłałam mężczyźnie proszące spojrzenie.

~*~

   Leżałam zwinięta obok posłania, na którym leżał zabandażowany białowłosy mężczyzna. Przez jego nagi tors przebiegało przynajmniej pięć pasm białego materiału, który przytrzymywał opatrunek na ranie. Wszystkie poniszczone szaty bóstwa wylądowały w śmieciach, za to nowe, świeże i czyściutkie wisiały na drzwiach od szafy, gotowe w każdej chwili do założenia. W całej świątyni panowała kompletna cisza, nieprzerywana już przez gadanie Bóstwa Nadziei, które jak na moje uszy spędziło tu trochę za dużo czasu. Jednak nie miałam prawa go wyganiać, gdyż bardzo mi pomógł, a kazanie jakie od niego usłyszałam było zasłużoną karą, która, jak mniemałam, szybko się nie skończy.
   Podniosłam się na kolana, przypatrując się spokojnej twarzy i białym kosmykom, które odgarnęłam z bladego czoła. To tak strasznie bolało, za każdym razem, kiedy przypominałam sobie, że to ja, ja osobiście doprowadziłam go do takiego stanu. Kiyuki'ego, moje najukochańsze bóstwo, które obiecałam chronić przez potworami. I faktycznie chroniłam, ale nie potrafiłam obronić go przed największym potworem jakiego przyszło mu spotkać - sobą.
Podobny obraz   Po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy, kiedy zacisnęłam palce na cienkiej pościeli, którą przykryty był mężczyzna.
 - Proszę, nie odchodź...
   Wtem jak na zawołanie, ciało Yuki'ego się poruszyło, a niewyraźne pomruki wydostały się z jego gardła. Uniosłam szybko głowę z szerokim uśmiechem, który na samą myśl zobaczenia tych złotych oczu i łagodnego uśmiechu wpełzł mi na usta. Otworzyłam szerzej oczy widząc Kiyuki'ego.
   Skoczyłam na równe nogi i czym prędzej wybiegłam ze świątyni, kierując się wprost do domu Bóstwa Nadziei, mając tą nadzieję, że go tam zastanę.
 - Ao! - Krzyczałam co kilkanaście kroków, napędzana strachem i szokiem.

Aorine? ^-^
Słów 1856

sobota, 14 kwietnia 2018

Od Kiyuki'ego CD Niyumi "Papierowy żuraw"


- Pożegnaj się grzecznie, Kiyuki... - Jej słowa jeszcze przez chwile odbijały się echem w mojej głowie, aż do jednej malusiej chwili, gdy jej ręka uniosła się nieznacznie z ostrzem wycelowanym prosto w moją lewą pierś. Więc taki miał być mój koniec? Najpierw uratowany przez ukochaną lisiczkę, a teraz zgładzony.... nawet nie mogłem bliżej określić , czy jestem z tego zadowolony czy nie, czy właśnie taka śmierć mi odpowiada, czy na taką zasługuje.
- Jeżeli to naprawdę koniec, to chciałbym o jedną rzecz prosić - Zamknąłem oczy uśmiechając się delikatnie , ale jednocześnie smutno, gdyż nie chciałem jeszcze umierać. Nawet nie zasmakowałem prawdziwego życia, nie zrobiłem tylu rzeczy o których myślałem... nic....
- O co? - W jej głosie mogłem usłyszeć czystą niechęć, jak i brak cierpliwości. Naprawdę chciała ze mną skończyć tu i teraz.
- Byś później nie żałowała swojej decyzji - Spojrzałem w jej rozświetlone oczy i złapałem ją za rękę w której trzymała broń. Jej reakcja była przewidywalna, gdyż w tej samej chwili naparła na mnie ostrzem, lecz przez mój ruch zamiast w moje serce trafiła w sam środek klatki piersiowej. Poczułem piekielny ból, a jednocześnie zaczęło mi się ciężej oddychać. Najprawdopodobniej musiała trafić w przeponę, lub jakimś cudem w płuco. Nie był to jednak koniec zdarzeń. Korzystając z chwili, gdy lisiczka zbliżyła się bardziej, drugą ręką przyciągnąłem ją za kark i pocałowałem w usta. Nie był to jednak drobny gest, którym niegdyś zawarliśmy kontrakt... ten miał bardziej symbolizować moje przywiązanie do niej, jak i jedno z najsilniejszych uczuć. Chciałem by właśnie w tej chwili czas zatrzymał się i już nigdy nie ruszył naprzód, lecz nie było to jednak możliwe. Rana coraz bardziej krwawiła, a ja traciłem siły z zastraszającym tempie. Nie mogłem już niczego zrobić prócz zamknięcia oczu i wyszeptania paru ostatnich słów przed kompletną utratą przytomności. .
- Kocham cię Niyumi i będę kochał mimo wszystkich twoich ran, które mi zadajesz.

<Niyumi? Teraz trzeba to jakoś na Ao przerzucić >

318 słów x-x

Chowaniec Kitsune - Hyorin

Imię: Hyorin
Przezwisko: Hyoś
Płeć: Kobieta
Ranga chowańca: Nowicjusz
Punkty doświadczenia: 0
Rasa: Kitsune
Moc: Władanie psychokinezą
Charakter: Trudno kilkoma zdaniami opisać charakter Hyorin. Wszystko zależy od danego dnia i jej humoru. Zazwyczaj to wesoła, radosna, pełna energii dziewczyna, która mogłaby w kilka godzin zwiedzić cały świat. Chciałaby wiedzieć wszystko o wszystkim i wszystkich, a przysłowie "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła" jest jednym z jej ulubionych, choć nie ma w tym na myśli nic złego, a bardziej stawia żartobliwy stosunek do swojej osoby.
Mimo to, jak każdy ma gorsze dni. Otacza ją wtedy aura burzliwości i chamstwa, bardzo łatwo ją zirytować. Wszczyna bezsensowną kłótnię o małe bzdety, nie potrafi usiedzieć na miejscu i musi się czymś zająć, aby nie myśleć o potępieniu wszystkich wokół.
Jest dziewczyną nad wyraz inteligentną i przenikliwą. Mimo swojej osobowości potrafi zachować powagę, gdy sytuacja tego wymaga, a także postąpić rozsądnie i odpowiedzialnie, co nie należy do jej codziennych zachowań i zdarza się bardzo rzadko. Przeważnie robi wszystko z pośpiechem i nie zastanawia się nad możliwie złymi skutkami swoich działań.
To uparta jak osioł, przekupna mścicielka. Jeśli sobie coś postanowi czy zadeklaruje, nie odpuści, póki nie osiągnie celu, jedyną ostatecznością w takich momentach jest zaoferowanie dziewczynie okazyjnej propozycji. Jako osoba stawiająca na demokracje i negocjacje, będzie próbowała wyciągnąć, jak najwięcej na swoją korzyść. Jeśli jej coś obiecasz, nie zapomni tego, chodź z pamięcią Hyorin to, jak u słonia. Coś do jej głowy wlatuje jedną stroną, a zaraz potem wylatuje drugą. Zostają tam tylko najważniejsze i najbardziej związane z emocjami wspomnienia. Kolejną rzeczą, o której nie zapomina, to kiedy i gdzie poprzysięgła sobie zemstę na kimś. Typowy przykład: Była sobie w sklepie, a ktoś wykupił ostatnią paczkę jej ulubionych chipsów. W takim momencie obieca sobie odpłacić pięknym za nadobne owej osobie i w najbliższej możliwej chwili wykorzysta każdą okazję.
Jednak nie ma ludzi idealnych i posiada również swoje wady, choć kilka z wcześniejszych cech również dałoby się pod nie podpiąć. Dziewczyna zbyt daje ponieść się emocjom i jest lekkomyślna. Wypowiada wtedy bardzo wiele słów, których w normalnym wypadku nigdy nie przekazałaby bliskiej osobie. Nie myśli nad tym co robi oraz rani innych, dopiero później zdając sobie sprawę, co zrobiła i żałując tego.
Nieodpowiedzialność, czyli kolejna wada. Nie tylko zapomina o wielu rzeczach, nawet tych ważnych, ale także gubi rzeczy i nie pilnuje swoich obowiązków. Ile to razy musiała popierdzielać po mieście, po nowy telefon, wyrobić kolejny klucz od domu czy chociażby wracać się po listę, przy każdych większych zakupach. To nie zabierze portfela ze sobą, a to gdzieś go położy, a potem nie ma pojęcia gdzie. Co prawda nie tyczy się to wszystkiego, ponieważ w tematyce zwierząt jest niezastąpiona. Można jej podrzucić jakiekolwiek potworka, a Hyoś odda mu całą swoją uwagę i będzie starannie o niego dbała. W najgorszym wypadku zgubi się w bałaganie, który jest nieodłączną cechą mieszkania dziewczyny.
Warto też wspomnieć, że mimo dość eleganckich, lekko tradycyjnych strojów, Hyorin posługuje się niewyrafinowanym słownictwem. Przekleństwa są u niej na porządku dziennym, jednak bez przesady. Nie używa ich, jako przecinków w każdym zdaniu, a raczej z umiarem i odpowiednio do sytuacji. Nie jest też typem osoby, która zacznie wyzywać, albo drzeć się na cały głos, wypuszczając ze swoich ust wiązanki niecenzuralnych obelg.
Dziewczyna jest urodzoną uwodzicielką i kłamczuchą. Oczywiście, nie wszyscy wpadają w jej uroki, ale są to zazwyczaj osoby o innej niż przewidywana orientacji, aspołeczne, nieśmiałe lub najprościej w świecie zajęte. Jednak jeśli już ktoś wpadnie jej w oko, nie odpuści tak łatwo. Uwielbia manipulować innych swoim słodkim, lisim spojrzeniem, które nie zawaha się nawet, gdy mówi totalne bzdury wyssane z palca.
Mimo tej całej, raczej nie groźnej charakteryzacji, Hyorin posiada też swoją "ciemną stronę mocy". Gdy ktokolwiek mocno zrani ją, lub bliską dziewczynie osobę, nie dopuści, aby nie poniósł kary. Nie przepada za nieuzasadnioną przemocą, jednak jeśli jest ona "odpowiednia" lub wymagana do danej sytuacji, potrafi wykorzystać swoje umiejętności obrony i walki, które są na dość wysokim poziomie. Co prawda ma pewne luki, ponieważ mimo dobrego opanowania broni białej, ma problemy z łukami, kuszami itp. i prędzej strzeli sobie w nogę niż do wyznaczonego celu, nawet gdyby była to wielka ściana metr przed nią.
Aparycja:
  • Włosy: Puszyste, białe włosy sięgające do połowy ud, a nawet dalej. Na końcówkach da się zauważyć rudawy kolor, jak u prawdziwego lisa wesoło biegającego po lesie.
  • Twarz: Blada cela, w niektórych miejscach lekko opalona skóra dziewczyny wraz z dużymi, rudawo-bordowymi oczami dodają uroku całej delikatności jej rysów twarzy.
  • Postura: Hyorin jest średniego wzrostu, młodą kobietą o dobrze dopasowanych do swojego ciała kształtach oraz sylwetce. W niektórych miejscach da się zauważyć kilka blizn, oraz znamion, przypominających lisie podobizny.
  • Inne: Posiada wielkie, śnieżno-rudawe lisie uszy oraz tego samego koloru gęsty, długi ogon. Zazwyczaj ubiera niecodzienne stroje, zarazem emanujące elegancją, jak i słodkością, co często wyróżnia ją spośród tłumu.
Bóstwo: brak
Relacje:
  • Przyjaciele: aktualnie brak
  • Wrogowie: aktualnie brak
  • Druga połówka: niestety brak

Ciekawostki: ---
Operator: nati10139 | roksi66250@gmail.com