środa, 14 marca 2018

Od Minyoung CD Shigeru "Chmura w kształcie łodzi"


Spuściła wzrok w dół, zastanawiając się nad dziwnym zachowaniem mężczyzny, chowańca, jak wydedukowała. Po chwili przestała o nim myśleć, nie czuła potrzeby by zaprzątać sobie nim głowę, szczególnie, kiedy ma lepsze rzeczy do roboty. Popatrzyła na książkę, już sama okładka przyprawiała ją od dreszcze.
Reinhold Messner, jej idol, Adam Ondera, też niesamowity człowiek, no i oczywiście Jerzy Kukuczka, Urubko... Dużo ich jest, długo by wymieniać. Oparła się wygodniej o chropowaty pień drzewa i zapatrzona w okładkę "Everestu" zaczęła wyobrażać sobie chociażby podnóże tej góry. Teraz jako bóstwo bez problemu mogła by się tam znaleźć, ale boi się takiej wyprawy w pojedynkę. Potrzebowała by partnera, ale takiego zbyt ciężko znaleźć a ona sama miałaby zbyt wysokie wymagania, żeby ktokolwiek zechciał z nią iść.
~~~
Grań obita była lodem tak twardym, że nawet czekan średnio dawał radę wbić się na głębokość większą niż dwa, trzy centymetry, bo taka graniczyła z cudem. Po 15 minutach uszedł kolejne dwa kroki, które z każdym metrem sprawiały mu coraz więcej problemu.
Przemarznięte do bólu policzki i nos zaczęły go natarczywie boleć kiedy o tym myślał, ręce odmawiały posłuszeństwa, głowa pulsowała od rozrzedzonego powietrza a plecak ciągnął go w dół. Przytulił się do grani, mając ochotę się rozpłakać. Tak bardzo chciał ujrzeć sam szczyt, tak niewiele mu zostało. Południowa ściana Lhotse najwyraźniej nie chciała pozwolić, by dojrzał z jej szczytu rozciągające się po sam horyzont pasmo Himalajów, a przecież to tylko 400 metrów.
Właśnie.
W końcu to tak niewiele, w obliczu wszystkich jego osiągnięć. 14 ośmiotysięczników, Lhotse nie może być jego przeznaczeniem. Pomimo walki czuł, jak w rękach pojawia się niedowład, jak drętwieją mu nogi, jak jego organizm zaczyna ustępować zmęczeniu. Najpierw zaczął się osuwać, później spadać. Milczeli wszyscy, patrząc, jak lina pęka. W górach każdy odpowiada za siebie. Patrzyli na ciało, a raczej w punkt, gdzie winno się znaleźć. Może gdzieś tam leży i czeka na półce skalnej, aż ktoś mu pomoże. Pozostali skulili głowy, chcąc wyrazić milczeniem szacunek, jakim dażyli mężczyznę i ból, jaki ich ogarnął.
Ale czy słusznie?
Dla gór się urodził, dla nich żył, i dla nich zginął.
Otworzyła nagle oczy, oddychając ciężko. Popatrzyła pusto na książkę, nie mogła jakoś się na niej skupić, myśląc o tym jednym konkretnym himalaiście. Czasami się zastanawiała, dlaczego się tym tak interesuje. Może powinna znaleźć sobie inne zajęcie, coś, co nie będzie tylko głupimi wytworami jej wyobraźni. Rozglądnęła się do okoła, patrząc blado na wilka, lustrującego ją uważnie wzrokiem. Starła z oka łzę, która pojawiła się nie na skutek smutku, czy żalu, wręcz przeciwnie. Czasami, jak bardzo coś przeżywała, to z emocji potrafiła się popłakać, co nie za bardzo jej przeszkadzało, szczególnie, że nikt tego nie zauważał. Obróciła głowę, patrząc na zarys mężczyzny. Widząc że ten jest tak samo zamyślony jak ona, zaczęła wyobrażać sobie kolejną niestworzoną historię, jednak tym razem, za partnera jej wyprawy robił nikt inny, jak białowłosy, leżący na trawie.

476 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz