niedziela, 11 marca 2018

Od Niyumi CD Kiyuki'ego "Dzień kobiet"


   Przekręciłam się na plecy, otwierając szeroko oczy, by po chwili je zamknąć, z powodu jasności jaka panowała w pomieszczeniu. Przyłożyłam rękę do czoła i zastrzygłam uszami, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków świadczących o obecności drugiej osoby gdzieś w pobliżu. Jednak jak mogłam się spodziewać, oprócz lekkie szumu wiatru i ćwierkających za oknem ptaków, nie słyszałam niczego. Zapewne Yuki już dawno wstał i zajął się swoimi sprawami.
   Wyciągnęłam ręce w górę, rozciągając zastane mięśnie i kości. Jeszcze przez chwilę leżałam na posłaniu wpatrując się w sufit z kompletną pustką w głowie. Zwyczajnie słuchałam śpiewu ptaków, szorując co jakiś czas ogonem po macie. W końcu jednak przyszła ta chwila, kiedy musiałam się podnieść i opuścić sypialnię bóstwa Sprawiedliwości, w której czułam się coraz swobodniej. A chyba nie powinno tak być...
   Potrząsnęłam głową, odpychając od siebie wszystkie nieprzyjemne myśli i wątpliwości, kierując swoje kroki do kuchni, skąd dolatywał słodziutki zapach, który prowadził mnie niczym nić. Przekroczyłam próg pomieszczenia z przymkniętymi powiekami, a kiedy je uniosłam, moim oczom ukazał się nietypowy jak na to miejsce widok. Na kuchennym stole stał piękny bukiet z niebieskich i białych róż, przystrojony zielonymi liśćmi i złotą wstążeczką, obok natomiast stały dwa pudełka, które najprawdopodobniej były miejscem skąd mojego nosa dolatywał ten słodki zapach. Na samym ich szczecie, niczym stróż stał papierowy żuraw, który od razu przywołał na moje usta łagodny uśmiech. Właściwie niewielka rzecz, ale tak bardzo rozpoznawalna.
   Zastrzygłam uszami, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków, zastanawiając się, gdzie może podziewać się Kiyuki. Dość szybko domyśliłam się, że jeśli jego osoba jest jeszcze na terenie świątyni, to na bank na tarasie. Pokierowałam się tam, trafiając w samą dziesiątkę. Białowłosy siedział bokiem do wejścia i teoretycznie mógł z łatwością mnie zobaczyć, jednak cała jego uwaga pochłonięta była przez kartki, które zwinnie składał swoimi długimi palcami. Przez dłuższa chwilę przyglądałam się temu widokowi, który dawał mi jakieś dziwne poczucie spokoju. W końcu jednak postawiłam bosa stopę na drewnianej podłodze tarasu i ukradkiem zbliżyłam się do mężczyzny, ostatecznie pochylając się nad nim i przytulając do niego. Jednak nie zrobiło to większego wrażenia na Yuki'm, więc musiał słyszeć jak wcześniej szłam.
 - W końcu wstałaś, księżniczko. - Powiedział spokojnie, niespecjalnie odrywając się od swojego zajęcia. Ja natomiast momentalnie poczerwieniałam na policzkach, więc cofnęłam się o krok, opadając lekko na kolana i chowając policzki między białymi kosmykami. Kątem oka widziałam jak Kiyuki odwraca się po chwili w moją stronę, po czym przyciąga mnie do siebie i mocno przytula.
 - Wszystkiego najlepszego, moja lisiczko. - Pogłaskał mnie po głowie, co natychmiast wywołało u mnie merdanie ogonem we wszystkie strony. Nie byłam pewna skąd złotooki dowiedział się o tym święcie, ale było to naprawdę miłe zaskoczenie. - Podobają ci się kwiaty?
   Uniosłam głowę w górę, patrząc prosto w złote oczy naprawdę szczęśliwa. Pokiwałam głową z szerokim uśmiechem, za co zostałam nagrodzona całusem prosto w czubek głowy.
 - Są piękne... A ciasta też cudownie słodko pachną - zamachałam lekko ogonem, by potwierdzić swoje słowa. Bóstwo kazało usiąść mi przy stoliku, a sam na moment wszedł do wnętrza świątyni, skąd powrócił po kilku chwilach z pokrojonym na niewielkie kawałki ciastem z jabłkami i dwoma talerzykami.
   Większą część tego dnia spędziliśmy właśnie na nauce origami. Znaczy Kiyuki próbował mnie uczyć, jak poskładać kartkę papieru tak, by na koniec przybrała konkretny kształt. Nie powiem, że wychodziło mi to jakoś dobrze, ale mężczyzna był zadowolony z moich prac, szczególnie z żurawia, którego udało mi się poprawnie złożyć dopiero za czwartym razem.
   Na sam koniec dnia Yuki zabrał mnie na spacer na wzgórze, z którego kiedyś oglądaliśmy spadające gwizdy. Tym razem jednak przyszło podziwiać nam piękny zachód słońca. Wpatrywałam się w pomarańczową, rażącą kulę znikającą za horyzontem przez dłuższą chwilę, po czym odwróciłam się w stronę mężczyzny. Splotłam palce obu rąk ze plecami i uśmiechnęłam się szeroko, kłaniając delikatnie.
 - Arigatogizaimashita, Kiyuki-sama!

Ilość słów: 626 Enough, dość, nie umiem więcej ;_;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz