-Kim ty jesteś?- Zapytał Tomiji próbując przywrócić swój głos do odpowiedniego tonu.
-T-to... Moje orzeszki.-Pociągnąłem trochę noskiem i do końca wszedłem bóstwu na barki.
-Dobra, dobra, nie tykam ich przecież, ale zejdź ze mnie proszę.
Zjechałem z pleców złodzieja przekąsek i stanąłem na podłodze, z tej perspektywy Tomiji wydawał się ogromny.
-No to kim jesteś brzdącu?
-Jestem synem swojego ojca i mamusi.-Skłamałem oczekując na reakcję wielkoluda.
-A kto jest twoim tatusiem?-Zmierzył mnie wzrokiem i pogłaskał po główce.
-Moim tatusiem jest taki lis jak ja, tylko większy i chodzący w garniturze oraz rękawiczkach.- Tomijiemu rozszerzyły się oczy, nie wiedział że tutaj nie da się mieć dzieci, więc trochę się zabawię jego kosztem.
-Sensei ma syna?!
-Sensei? Mój tatuś jedyne czego mnie uczy to dobrych manier i samoobrony.-Kłamstwa leciały, ale potem to się mu wyjaśni.
-Samoobrony? Zaprezentujesz potem, a teraz coś może zjemy? Wpierw pójdziemy do sklepu.-Uśmiechnął się jak mógł, ta sytuacja była mi na rękę. Złapałem go za dłoń, lekko ścisnął moją rączkę, wyszliśmy razem z mieszkania i weszliśmy do najbliższego sklepu, Tomiji wziął chleb, kilka jajek oraz masło, podeszliśmy do kasy, ja wziąłem lizaczka z stojaka i spojrzałem prosząco na bóstwo, wziął ode mnie lizak i podał kasjerce. Wyszliśmy z sklepu, następnie dostałem swój smakołyk bez papierka, od razu wsadziłem go sobie do buzi i złapałem dłoń Tomijiego jeszcze mocniej. Wróciliśmy do mieszkanka, odsunąłem sobie krzesło i usiadłem, nogi mi dyndały, to było takie przyjemne tak nimi machać, czułem się jak na gałęzi drzewa, czekałem na swój talerzyk z posiłkiem, spojrzałem na kuchnie, bosku kucharz robił jajecznicę, prawie się poparzył, ale jakoś mu się udało, dostałem jedzonko razem z małym widelczykiem, Tomiji usiadł obok mnie i zaczął jeść, również byłem głody, więc też jadłem. Zjedliśmy, opiekunka pozmywała, a ja chciałem trochę zabawy, nudziło mi się bez walki. Podszedłem do bóstwa i pociągnąłem go za bluzkę, spojrzał na mnie i się uśmiechał, nie wiedziałem dlaczego się cieszy, ale to chyba dobrze.
-Chcę do świata ludzi.
-Ale...
-Poskarżę się tacie.
-Dobra, ale tylko wchodzimy, będziemy w zasięgu portalu.- Kucnął i zaczął mi tłumaczyć grożąc paluszkiem, ja tylko kiwałem głową.
Niedługo nam trwało dotarcie do portalu, wziął mnie na ręce i przeszliśmy razem, od razu po wyjściu puścił mnie, zacząłem szukać jakiejś wskazówki naszego położenia. Zauważyłem kłębisko dymu, chciałem tam iść, ale Tomiji mnie trzymał, ciągnąłem ile mogłem, w końcu się wkurzyłem i zapaliłem jeden ogon, Tomiji lekko się przewrócił, chyba zbyt dużo użyłem siły. Zaczekałem na jego powstanie i strzepanie się z brudu, poszedłem dalej, następnie dorównał mi kroku opiekun. Szliśmy razem przy ścianie, stanąłem na moment, było czuć akumę za rogiem, ale to nie byle jaką, ogromną, Tomiji chciał iśc dalej, ale złapałem go za bluzkę i nie pozwoliłem na ani krok dalej. Naszym oczom ukazała się wielka akuma przypominająca ciałem byka, miała ponad czterdzieści metrów wysokości i piętnaście szerokości, była ogromna, nim się zorientowałem wywąchała nas.
-Może uciekajmy stąd? Nie chcę mieć potem problemów z twoim ojcem.
-Uciekać? To bydle zginie na twoich oczach.
-Jesteś dzieckiem, twój ojciec dałby radę, ale nie ty.-Chłopak zaczął odchodzić ode mnie i ciągnąć za sobą, w tej chwili bestia złapała nas wzrokiem i zaczęła szarżować w naszą stronę.
-Dzieckiem? Jesteś młodziakiem w przeciwieństwie do mnie, uciekaj jak chcesz, ale ja tu zostaję.-Od razu po moich słowach chłopak zaczął uciekać sam, potwór znajdował się już tylko jakieś 40 stóp od nas, ten dystans mógł w jednej chwili pokonać.
-Patrz idioto na mnie i podziwiaj.-Powiedziałem z dumą, aktywowałem swoje ogony, połączyłem swoje ciało z phoenixem i staliśmy się jednym, w ostatniej chwili zwiększyłem skrzydło i zasłoniłem się nim, tymczasowa zapora była dwa razy mniejsza od potwora, ale wytrzymała i odbiła go, bestia miała już spopielone futro. Byk prychnął pełen gniewu, zrobił kilka kroków w tył i zaszarżował całą parę.

Tomiji?
766 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz