Spojrzałem na niego dziecinnym wzrokiem, pełen dezorientacji i chęci opieki nad nim.
-Może nim jestem, ale chcę się tobą zaopiekować, nie jako kolega, jako twój chowaniec, być przy tobie na ziemi.-Nadal byłem dzieckiem, ale wdrapałem się na stołek niedaleko mnie. Zacząłem pokazywać rękoma jak bardzo chcę się nim zająć.
-Raz mnie zrobiłeś w konia, nie dam się zrobić ponownie, dwa razy ten sam przekręt nie działa, zwłaszcza w twoim wykonaniu, idiotą nie jestem.-Spiorunował mnie swym wzrokiem.
-To się więcej nie powtórzy, przepraszam, będziesz mógł mną panować jeśli będziesz chciał.
-W jakim sensie?
-Każdy twój rozkaz muszę wykonać.
-Który już jestem?! Zmieniasz bóśtwa jak ci się podoba skurwielu?! Kto ci pozwolił decydować czy chcę być twoim bóstwem?! To ja wybieram sobie chowańca, nie ty, nie masz prawa!-Rzucił się na mnie.-Wiem, że będę bezpieczny przy tobie, wiem, że nie zginiesz, ale boję się, że wykorzystam cię jak się da. Zaczął płakać, przemieniłem się w swoją oryginalną formę, przytuliłem go do siebie i zacząłem głaskać po głowie.
-Nie wykorzystasz, będę się tylko tobą opiekował, to jak? Zawrzemy kontrakt?-Uśmiechnąłem się do niego, chciałem go dalej pocieszać, ale tylko to na razie mogłem zrobić, czułem się bezradny, następnie Tomiji na mnie spojrzał z łzami na twarzy.
-Jak to się robi?-Spytał patrząc mi prosto w oczy, był słodki, ale i też niedoinformowany przeze mnie.
-Musisz mnie pocałować.-Tomiji się zaczerwienił lekko, ale zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, jego głowa była na wysokości mojej, złożył szybki pocałunek.
-Teraz jestem twoim chowańcem, nie masz prawa mnie wykorzystać seksualnie ani w podobny sposób, pamiętaj, w innym razie zabiję, zejdziemy na ziemię może?-Złapałem go za dłoń.
Tomiji?
266 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz