Wszyscy wokół trwali w ciszy. Nawet lisiczka patrzyła nieprzytomnie na miejsce, gdzie chłopak zniknął spadając w dół na pewną śmierć. Czemu? .... Zadawałem sobie w głowie to pytanie. Czemu miałby odbierać sobie życie? Przecież to piękny dar móc istnieć na ziemi. Po tym jest ciężej. Musisz mieć czystą duszę, by trafić do nieba, a jeżeli nie.... zostajesz potępiony, a Akuma może z łatwością pochłonąć twoje jestestwo.
Spojrzałem na Aorine, który sam nie wiedział co się właściwie stało. Stał z zasłoniętą buzią i miałem ważnienie, że zaraz zacznie ronić łzy. Jego oczy błyszczały od nalatującej wody, tak jak u Niyumi.
- Wracajmy.... - Mruknąłem zdając sobie sprawę, że teraz nic tu nie zdziałamy. Zawaliliśmy.
Wziąłem białowłosą ostrożnie na ręce, a ta złapała się mnie słabo z skrawek szaty. Szeptała co jakiś czas imię tego chłopca... znała go za życia i najwyraźniej miała z nim dobry kontakt. Zaczynałem żałować, że zabrałem ją w to miejsce...w końcu sam się uparłem, by poszła z nami na tą wyprawę, bo bóstwo Nadziei nie ma zbyt łatwo ze swoim chowańcem broni. Nie chcieliśmy dlatego z nim ryzykować , dlatego padło na Niyu.
Westchnąłem cicho. Coś czułem, że najbliższy czas będzie ciężki, a ja musiałem się jeszcze uporać z tą modlitwą. Skinąłem głową do Ao, a ten wycierając rękawem łzy z oczu przeniósł nas z powrotem do Kami. Znaleźliśmy się w środku miasta, więc nie tracąc czasu skłoniłem lekko głowę , powiedziałem, że jeszcze się skontaktuje i ruszyłem w stronę świątyni. Nie wiedziałem co myśleć. Palące kłucie w karku nadal się utrzymywało, co świadczyło tylko o tym, ze jest źle z nią. Musiałem coś na to zarazić inaczej źle się to skończy.
- Niyu..... posłuchaj mnie - Powiedziałem spokojnie przy jej klapniętym uszku. Lekko drgnęło, ale nie zamierzała na mnie spojrzeć. Cały czas wtulała swoją buzię w moje ubrania, więc kontynuowałem - To nie była twoja wina ... Istnieje spora szansa, że trafi pod oblicze stwórcy. - Próbowałem ją jakoś pocieszyć. W końcu jeżeli ten chłopak wybierze drogę w Kami no Jigen istnieje spora szansa, że kiedyś się spotkają, a jeżeli nie, trafi do równie dobrego miejsca.
- Obiecałam, że będę go chronić... Nawet po śmierci.. Dlatego zostałam w Kami, Yuki.. - Jej głos ledwo co doszedł do moich uszu. - A potem... Cała moja pamięć gdzieś się ulotniła..
- To chyba normalne, że po śmierci część wspomnień ucieka... nie wiem jak to jest niestety - Przytuliłem ją bardziej do siebie i ostrożnie otworzyłem drzwi tak, by jej nie puścić. - Nie musisz się jednak obwiniać. Na pewno będzie miał tu równie dobre życie. - Postawiłem ją na ziemię i pogłaskałem po głowie. Serce mnie zabolało, gdy zobaczyłem tą pustkę w oczach... bez dawnego blasku i lekko czerwonawe od płaczu. Wyglądała teraz jak cień dawnej siebie.
- Odpocznij... za dużo było wrażeń da dziś.... a ja postaram się dowiedzieć od stwórcy co się z nim stanie...dobrze? - Złożyłem na jej czole lekki pocałunek , który nie wywołał nawet najmniejszego śladu rumieńców na jej bladych jak ściana policzkach. Jedynie jej uszka lekko drgnęły i nic więcej. - Zrobię też może szarlotkę... - Postarałem się lekko uśmiechnął, by dodać jej otuchy. W końcu kochała jabłuszka, a nie ma niczego lepszego od słodyczy w złe dni. Liczyłem, że to cokolwiek da.
<Niyu? ;-; >
541 słów
Spojrzałem na Aorine, który sam nie wiedział co się właściwie stało. Stał z zasłoniętą buzią i miałem ważnienie, że zaraz zacznie ronić łzy. Jego oczy błyszczały od nalatującej wody, tak jak u Niyumi.
- Wracajmy.... - Mruknąłem zdając sobie sprawę, że teraz nic tu nie zdziałamy. Zawaliliśmy.
Wziąłem białowłosą ostrożnie na ręce, a ta złapała się mnie słabo z skrawek szaty. Szeptała co jakiś czas imię tego chłopca... znała go za życia i najwyraźniej miała z nim dobry kontakt. Zaczynałem żałować, że zabrałem ją w to miejsce...w końcu sam się uparłem, by poszła z nami na tą wyprawę, bo bóstwo Nadziei nie ma zbyt łatwo ze swoim chowańcem broni. Nie chcieliśmy dlatego z nim ryzykować , dlatego padło na Niyu.
Westchnąłem cicho. Coś czułem, że najbliższy czas będzie ciężki, a ja musiałem się jeszcze uporać z tą modlitwą. Skinąłem głową do Ao, a ten wycierając rękawem łzy z oczu przeniósł nas z powrotem do Kami. Znaleźliśmy się w środku miasta, więc nie tracąc czasu skłoniłem lekko głowę , powiedziałem, że jeszcze się skontaktuje i ruszyłem w stronę świątyni. Nie wiedziałem co myśleć. Palące kłucie w karku nadal się utrzymywało, co świadczyło tylko o tym, ze jest źle z nią. Musiałem coś na to zarazić inaczej źle się to skończy.
- Niyu..... posłuchaj mnie - Powiedziałem spokojnie przy jej klapniętym uszku. Lekko drgnęło, ale nie zamierzała na mnie spojrzeć. Cały czas wtulała swoją buzię w moje ubrania, więc kontynuowałem - To nie była twoja wina ... Istnieje spora szansa, że trafi pod oblicze stwórcy. - Próbowałem ją jakoś pocieszyć. W końcu jeżeli ten chłopak wybierze drogę w Kami no Jigen istnieje spora szansa, że kiedyś się spotkają, a jeżeli nie, trafi do równie dobrego miejsca.
- Obiecałam, że będę go chronić... Nawet po śmierci.. Dlatego zostałam w Kami, Yuki.. - Jej głos ledwo co doszedł do moich uszu. - A potem... Cała moja pamięć gdzieś się ulotniła..
- To chyba normalne, że po śmierci część wspomnień ucieka... nie wiem jak to jest niestety - Przytuliłem ją bardziej do siebie i ostrożnie otworzyłem drzwi tak, by jej nie puścić. - Nie musisz się jednak obwiniać. Na pewno będzie miał tu równie dobre życie. - Postawiłem ją na ziemię i pogłaskałem po głowie. Serce mnie zabolało, gdy zobaczyłem tą pustkę w oczach... bez dawnego blasku i lekko czerwonawe od płaczu. Wyglądała teraz jak cień dawnej siebie.
- Odpocznij... za dużo było wrażeń da dziś.... a ja postaram się dowiedzieć od stwórcy co się z nim stanie...dobrze? - Złożyłem na jej czole lekki pocałunek , który nie wywołał nawet najmniejszego śladu rumieńców na jej bladych jak ściana policzkach. Jedynie jej uszka lekko drgnęły i nic więcej. - Zrobię też może szarlotkę... - Postarałem się lekko uśmiechnął, by dodać jej otuchy. W końcu kochała jabłuszka, a nie ma niczego lepszego od słodyczy w złe dni. Liczyłem, że to cokolwiek da.
<Niyu? ;-; >
541 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz