- To nie był rozkaz.... tylko prośba. Nie mogę ci wymazać wspomnień, ani dobrowolnie narzucić idealnego charakteru....z resztą nie chciałbym tego, bo jesteś po prostu sobą. Bucem z zamrożonym sercem.- Po tych słowach wstał i wyszedł, znikając w świątyni.
No proszę.. Jestem bucem, taki widać mój los, nie będę się nim za bardzo przejmować. Skoro bóg tak uważa, to też na pewno tak jest. Po głębokim westchnięciu ułożyłem się wygodniej. Chciałem spędzić te przyjemne chwile na słońcu, opalenizna sama się nie zrobi. Zanim się obejrzałem, to zasnąłem wśród tego całego skwaru. Trochę musiałem pospać, bo obudziłem się pod wieczór. Całe to smażenie musiało się opłacić, przynajmniej miałem takową nadzieję. Zwinąłem manatki i ruszyłem do świątyni. Tam ujrzałem Aorine na kanapie., nasze spojrzenia spotkały się na szczęście na krótki okres czasu. Wzruszyłem ramionami.
- Spoko już sobie idę, nie będziesz musiał się widzieć z "Bucem"
- Przesadziłem z tym określeniem...przepraszam - przetarł zmęczone oczy wierzchem dłoni/
- Mówiłeś to, co czujesz. Chyba najprostsze rozwiązanie.
- Ja nie wiem co czuje.... I w tym problem- westchnął- Z tym ci już niestety nie pomogę
- Niestety.... - wymruczał cicho wtulając buzie w miękką poduszkę
- Hym? Co chcesz przez to powiedzieć?
Przemilczał to odwracając się plecami w jego stronę by przytulic się bardziej do przedmiotu
- Aorine- Syknąłem, spoglądając w jego stronę
- Nic nie mam na myśli ... - odpowiedział cicho jakby sam nie wierzył własnym słowom
- Dobra - westchnąłem- Rób jak chcesz, nie będę się wtrącać w twoje prywatne życie, ale mam nadzieje, że jakoś Ci się to wszystko ułoży. Zrób sobie parę dni wolnego, powinno pomóc- powiedziałem, przeciągając się.
- Zostań przy mnie - wyszeptał znikąd
- Jak widzisz zostałem... Na razie się nigdzie nie ruszam, kto wie.. Może zostanę tutaj aż do mojej śmierci
- Już nie żyjesz ...- zauważył spogladając na niego katem oka
- Możesz mi nie przypominać..? Staram się cieszyć chwilą- mruknąłem zrezygnowany.
Aorine zaśmiał się cicho, zdenerwowało mnie to.. Meh, kiedy ktoś cieszy się z Twojego nieszczęścia. Super..
- Mniejsza- powiedziałem po chwili- Idę do siebie, potrzebujesz czegoś?
- nie... - znów zmienił pozycje
- Jakby co to zawołaj- rzuciłem, spoglądając na niego wymownie.
Jedynie mruknął coś mało wyraźnie. Takim ruchem zakończył naszą konwersacje. Trochę było mi to na rękę, nie miałem się zamiar bawić w podchody. Byłem na to za duży. Przemknąłem niczym cień do swojego pokoju, gdzie rozwaliłem się na łóżku. Kilka chwil zastanawiałem się co porobić, mój wybór padł na czytanie książek. Sięgnąłem po jedną z pułki i zaszyłem się w kącie. Czas mijał mi nieubłaganie, niestety wszystko dobre kiedyś musi się skończyć. Usłyszałem dosyć głośny grzmot, przez co uniosłem głowę do góry.
- Czyżby burza?- zapytałem sam siebie- No to będzie rano strasznie mokro..Ugh- Odłożyłem lekturę na stolik, zaznaczając uprzednio stronę na które skończyłem.
Szybko rozebrałem się z ciuchów i wskoczyłem pod kołdrę, powoli sen dawał o sobie znać, a ja nie mam zamiaru mu się sprzeciwiać. Poza tym potrzebuje dużo Energii na jutro.. Pewnie Ao mnie zagoni do porządków z samego rana.
Ao?
504 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz