Noc, księżyc i gwiazdy. Tak w wielkim skrócie można było opisać obecnie panującą sytuację. Naturalnie jednak takie opis niewiele co daje, więc pozwolę sobie powiedzieć na ten temat trochę więcej. Zacznijmy od tego, że obecnie panowała wiosna, więc po ziemie noce jeszcze były mroźne i wychodzenie lekko ubranym w najlepszym wypadku kończyło się na gęsiej skórce i dreszczach przy podmuchach wiatru. Wiatr zaś lubił sobie powiać, bo przecież wszystko miało miejsce w górach, a dokładnie rzecz biorąc na jednym z zalesionych zboczy, co tylko potęgowało panujący dookoła mrok. Nie każdy miałby odwagę wybrać się w takie miejsce na spacer i bardzo słusznie, ale jednocześnie byli też tacy, którym to wcale nie przeszkadzało, bo byli naturalnymi mieszkańcami tego miejsca.
Wilki byłby oczywiście jednymi z nich, ale tego konkretnie nie można było po prostu w taki sposób zaszufladkować, ponieważ rozmiarem nie przypominał typowych przedstawicieli tej rasy. Ciężko zarazem opisać w prosty i poważny sposób jego rozmiar, więc ograniczmy się do stwierdzenia, że spokojnie były w stanie wozić człowieka na swym grzbiecie i nie odczuwać jego ciężaru, a gdybyś miał to szczęście i przycisnąłby cię łapą do ziemi, to złapanie oddechu byłoby nie lada wyzwaniem. Dodajmy do tego mrok, błyskające w ciemnościach sporadycznie oczy i kły większe niż twoje palce, a mamy stworzenie niczym z koszmaru. Takie to właśnie stworzenie wędrowało teraz przez las, zwinnie przemykając pomiędzy drzewami i krzakami, wywołując przy tym niespodziewanie mało hałasu, gdy pamiętało się o jego gabarytach. Nie zdawało się jednak krążyć bez celu, a raczej zmierzać w jakimś kierunku. Może wyczuł coś nowego na swym terytorium i chciał się temu przyjrzeć. Może kolacja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz