wtorek, 30 lipca 2019

Od Desideriusa cd. Kohaku "Nie wszystko złoto...a może jednak?"

Przez chwilę milczałem, zastanawiając się, czy to dobry pomysł. Wreszcie jednak podjąłem decyzję i szybko wymyśliłem plan działania, wykorzystujący Kohaku. Pokiwałem głową, po czym spojrzałem na bestię, która zdążyła już wrócić do rzeczywistości i ze wściekłością w pustych oczach, ruszyła na nas. Odepchnąłem od siebie dziewczynę, sam odsunąłem się na bok, a Akuma nie dotknęła żadnego z nas. Ostro zahamowała i się odwróciła, ponawiając atak.
- Wskocz na nią! – powiedziałem i zacząłem atakować. Przyjmowałem jej ciosy na broń, robiłem uniki i nie pozwoliłem siebie dotknąć, aż nekomata nie wylądowała na Akumie. Ta zaczęła się znowu szamotać i skakać, próbując ją z siebie zrzucić. Dziewczyna mocno trzymała się bestii. - Na ścianę! - zawołałem, aby mnie usłyszała, po czym się odsunąłem. Kohaku zajęło chwilę opanowanie sytuacji i zmuszenie stwora do biegu przed siebie. Sam podbiegłem do budynku, w który wróg miał ponownie uderzyć. Skupiłem się i szybko stworzyłem portal do świata demonów. - Tutaj! - machnąłem ręką, nekomata jakoś pociągnęła za skórę stwora, zmuszając go do skrętu w moją stronę. Na ślepo biegła przed siebie, w dalszym ciągu próbując ją z siebie zrzucić. Gdy była przy portalu i miała do niego wpaść, krzyknąłem do towarzyszki „Skacz”, a ona puściła Akume i skoczyła. Na nasze nieszczęście, dziewczyna zahaczyła o ogon demona, od którego poleciała razem z nią do portalu. Szybko wyciągnąłem do niej dłoń i pociągnąłem do siebie. Kiedy my wylądowaliśmy na betonie, Akuma zniknęła w portalu, który po chwili zniknął. Odetchnąłem z ulgą, po czym wstałem i pomogłem Kohaku wstać.
- Dziękuje – mruknęła dość cicho. Popatrzyła na ręce, przetarła twarz i spojrzała na mnie.
- Wszystko gra? - zapytałem, a ona pokiwał głową, uważnie sobie się przyglądając. Miała porwane ubranie w jednym miejscu przez ogon, do tego nabawiła się tam siniaka oraz zdarła sobie kolana przy upadku. Miałem nadzieje, że to wszystko, reszty nie widziałem.
- A ty? - też pokiwałem głową. Nie licząc pojedynczych siniaków na plecach, od wylądowania na ziemi i przygniecenia przez bestię, byłem zdrów.
- Ładnie sobie poradziłaś – stwierdziłem, gdy ruszyliśmy przed siebie w poszukiwaniu przejścia do Kami no Jigen. Schowałem broń do kieszeni i się rozejrzałem. Miejsce wyglądało, jakby nie zdarzyła się tu żadna walka, my zaś byliśmy zmęczeni. Może i była to jeden osobnik, ale za to silny i uparty. Poczułem, że na coś stanąłem. Spojrzałem w dół i zobaczyłem biały materiał, podniosłem go i otrzepałem z ziemi. - Proszę – podałem dziewczynie rękawiczki, jakie znalazłem. Ta spojrzała na nie z ulgą i podziękowała, nakładając je na ręce.
- Bez ciebie bym nie dała rady – pokiwałem głową, bo miała racje.
- Wracajmy. Mam ochotę się położyć i odpocząć – wyciągnąłem ręce do góry. - Najlepiej na miękkim łóżku albo trawie i sobie popatrzeć na niebo – rozmarzyłem się.

Kohaku?
Liczba słów: 435

piątek, 26 lipca 2019

Tu Turu wielkie porządki nadeszły

Tak jak zapowiedziałam. Dzisiaj wśród członków bloga nastała niemalże pustka patrząc na to ile było wcześniej osób, a ile jest teraz. łatwiej będzie mi wypisać postacie, które pozostały w zakładaczkach niż te, które z niej wyleciały.
Tak więc, prócz postaci Administracji ( Kiyuki, Aorine, Shinaru, Kurushimi i Niyumi ), w świecie Kami pozostają:
  • Desiderius
  • Kagehira
  • Kohaku
  • Shirone
  • Hibiki
Jeżeli kogoś wywaliłam, a chciałby zostać na blogu to prosiłabym o niezwłoczne powiadomienie mnie. Wasze karty jak i opowiadania zostały w historii bloga, wiec w każdej chwili możemy je przywrócić.
Tak więc.
Można już powoli wracać do życia~
Zachęcam do reklamowania bloga, by znów stał się tym samym światem co kiedyś... pełnym ludzi i aktywności.
Pozdrawiam 
~Yuki aka Shin

środa, 24 lipca 2019

Ogłoszenie Parafialne

Jak dobrze widzicie Kami no Jigen nieco podupadło z aktywnością naszą (adminek) jak i ludzi. Przyznaje się... jest to w większości nasza wina, jednak miałyśmy ku tego powody. Nawet nie chodzi tu o nasze chęci, choć i one miały tu swój minimalny udział. Życie prywatne, szkoła i inne rzeczy, ale mniejsza.
Chciałabym ponownie ruszyć tą domeną, by wszystko wróciło do dawnego światła z początku jego istnienia. I tu pojawia się do was pytanie - Czy chcecie tutaj zostać? Jeżeli tak napiszcie mi na Discordzie ( Zuy admin Yuki) bądź na Howrse ( KoniaraHadara) jaka jest wasza decyzja.
Zostajecie? Wiąże się to rzecz jasna z aktywnością. Nie chciałabym ponownie mieć takiej sytuacji, ze z litości kogoś zostawiam choć nie wykazywał aktywnością wątkowej od 5 miesięcy, a na chacie jest zawsze skory do rozmów.
Nie chcecie zostać? Rozumiem, usunę, jednak ślad na blogu po was zostanie. Proszę mi nie pisać na priv, że nie życzycie sobie by wasze opowiadania były na blogu. Nie będę ich usuwać, gdyż to zakłóci wszystkie wątki. Proszę to uszanować.
Na odpowiedź na pytanie czekam do 26.07.2019. Wtedy będę robić wielkie czystki.

~ Yuki aka Shin

piątek, 12 lipca 2019

Od Kohaku CD Desideriusa ,,Nie wszystko złoto... a może jednak?"

Zgodziłam się na mały spacer w deszczu z małą dozą niepewności. Jednak ostatecznie po kilku minutach już swobodnie spacerowaliśmy i w międzyczasie opowiedziałam mu jak to się stało, że jakoś tak się nieco… zgubiliśmy? No, oddaliliśmy od siebie i tyle. Mimo, że Desiderius zdawał się być myślami setki kilometrów od ciała, miałam cichą nadzieję iż może jednak w jakimś małym stopniu mnie słuchał, ale jeśli nie, to trudno. Szliśmy tak nie przejmując się pogodą, zaś reszta ludzi w naszym otoczeniu przeciwnie, uciekali pod każdy najbliższy dach, jaki tylko zobaczyli. Nie mieli czasu zwrócić na nas uwagi, a nawet jeśli, były to tylko spojrzenia nie trwające więcej niż pięć sekund. Zaś dzieci zatrzymywały na nas wzrok nieco dłużej. Jedne patrzyły się z istnym zainteresowaniem, inne nieco zawstydzone. Niecodziennie w końcu widzi się nekomatę. Do niektórych robiłam nawet głupie miny, a te albo się śmiały albo chowały za rodzicem. Reakcje były dosyć zróżnicowane. Nagle złotowłosy coś zauważył, a potem pobiegliśmy w kierunku tego czegoś. Owe coś okazało się być akumą i to dosyć sporą. Ba, spora to mało powiedziane. Była ogromna. Nie minęło wiele czasu aż ona również nas dostrzegła. Cofnęłam się dwa kroki oraz trochę skuliłam z położonymi uszami, a bóstwo stanęło pewnie i wyciągnęło z kieszeni długopis, który po chwili stał się kosą. Bez ani chwili zwłoki przystąpił do ataku. Można powiedzieć, że trochę zamarłam ze strachu. Nie miałam pojęcia, co robić. Chciałam tak jak ostatnio uciec z pola walki aby nie przeszkadzać. Jednak na chęciach się skończyło. Gdy już miałam się ukryć, potwór ruszył na mnie. Nogi miałam jak z waty, gotowa byłam przyjąć cios. W ostatniej chwili, jak rycerz w niemalże złotej zbroi, Desiderius pojawił się przede mną i machnął kosą, odbijając akumę niczym piłkę basebollową.
- Lepiej się gdzieś schowaj, poradzę sobie z nią - powiedział poważnym tonem, a ja tylko przełknęłam ślinę i pokiwałam twierdząco głową.
Potem znowu ruszył do ataku, a ja zaczęłam szukać jakiejś kryjówki, chociaż wyrzuty sumienia zaczynały mnie coraz bardziej zżerać od środka. Przecież mogłabym mu pomóc, prawda? Na coś by się te pazury w końcu zdały. Ale powiedział że sobie poradzi, to znaczy, że wie co mówi i na pewno da sobie radę. Obserwowałam jego walkę z natłokiem myśli w głowie i zapartym tchem. Nie wyglądało to za dobrze ani tak, jakby szala zwycięstwa miała się zaraz przechylić na stronę złotowłosego. W pewnym momencie akuma przygwoździła go do ziemi, a ten próbował odepchnąć ją trzymaną w obu dłoniach kosą. Wzięłam głęboki oddech. Nie mogłam tak wiecznie siedzieć i jak ostatnia sierota patrzeć, jak walczy z nią sam. Szybko rozejrzałam się po okolicy. Przy nich znajdował się budynek. Bez żadnego konkretnego planu, jedynie z małym zamysłem, zaczęłam przemykać się obok nich niezauważona dzięki swojej mocy. Na szczęście, tak jak się spodziewałam, akuma mnie nie zauważyła. Starałam się jak najszybciej wspiąć na górę, a gdy już tam się znalazłam, stanęłam na krawędzi nad nimi. Zdjęłam rękawiczki i włożyłam je do ust, żeby ich nie zgubić. Była to moja ulubiona para, jedna z dwóch, może trzech. Potem wysunęłam pazury i postawiłam krok przed siebie, spadając wprost na potwora. Wylądowałam na nim, wbijając w ciało wszystkie ostre paznokcie. Od razu zaczął wierzgać lub cokolwiek innego próbując mnie tym samym z siebie strącić. Przy okazji, a raczej zgodnie z moim celem, zostawiła Desideriusa.
- Co robisz?! Mówiłem ci, żebyś się schowała! - krzyknął, podnosząc się z ziemi.
- Chcę ci pomóc! Nie będę siedzieć i się gapić jak idiotka kiedy walczysz sam z akumą! - odpowiedziałam, bo moje rękawiczki już dawno gdzieś odfrunęły, zaginęły w akcji.
Wyżej wymieniona akuma zaczęła pędzić w stronę ściany budynku, ale zdążyłam z niej zeskoczyć, lądując na czterech łapach jak prawdziwa nekomata. Tym samym sama uderzyła w twardy beton. Szybko się “zniknęłam” i oddaliłam się na bezpieczną odległość. Można powiedzieć, że w tamtym momencie nie byłam w stanie myśleć o strachu, a raczej nie miałam czasu. Przede mną znajdował się potwór, którego trzeba było unicestwić. Podeszłam do złotowłosego i stanęłam obok niego, ujawniając się.
- Nic ci nie jest? - spojrzałam szybko na chłopaka od stóp do głów dla upewnienia się, że akuma na pewno nic mu nie zrobiła. - Naprawdę chcę pomóc, więc powiedz mi, jak mogę się przydać - dodałam szybko w pełni poważnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.

<Desiderius?>

Liczba słów: 698