Poprzednie opowiadanie
Mijały tygodnie... Im bardziej przyglądałam się Hibikiemu tym spostrzegłam częściej to, że schudł, osłabł, był zmęczony. Musiałam coś z tym zrobić.. Na jego ciele pojawiały się blizny, ale nie były one spowodowane ostrym przedmiotem... To były otarcia, ale bardzo mocne. Byłam pewna, że bardzo to go bolało. Od kilku dni ciągle czułam uciążliwe bóle głowy, plamy na ciele zaczęły mocno boleć i siedzieć zarazem. Okropne. Czułam się brudna... Ale dlaczego. Przecież nie myślałam o niczym złym. Może... To chodziło o mojego ukochanego? Może to on się źle czuł? Może myślał o czymś złym...
Pewnego razu, kiedy się mył, a nasz synek już spał, weszłam do łazienki... Cała czerwona zdjęłam swoje kimono, a otuliłam się mocno ręcznikiem. Zastukałam w kabinę, a kiedy chowaniec wyłonił z niej głowę, zaczerwieniłam się bardzo mocno.
- Hibikiś... Umyjemy się razem...? - zapytałam naprawdę nieśmiało.
Na twarzy mojego ukochanego ujrzałam nerwowy, ale delikatny i szczery uśmiech. Złapał delikatnie moją dłoń, po czym wciągnął mnie pod prysznic... Ręcznik po drodze opadł, a ja razem z ukochanym byłam już w kabinie. Objęłam go z początku za szyję i namiętnie pocałowałam. Kochaliśmy się. Jak małżeństwo... Gdybyśmy żyli, moglibyśmy się nim stać... Ale obawiam się, że Hi-chan nie zrobi tego pierwszego, ale bardzo ważnego dla mnie, kroku, choć bardzo bym chciała. Od bardzo dawna czułam, że coś jest nie tak... W kilku miejscach na moim ciele, szczególnie w miejscach gdzie pojawiały się rany Hibikisia, ukazały się u mnie czarne plamki. Nieczystość. Coś martwiło mężczyznę, a ja nie wiedziałam co. Pogładziłam jego kark... Widziałam jak na jego ciele pojawiła się nowa rana... On je wydrapywał gąbką. Ale dlaczego. Mnie się brzydzi? Czy czegoś innego... Zaczęłam się bać. Że byłam dla niego zła, że pokazywałam za mało miłości dla niego...
- Hibiki... Dlaczego to sobie robisz... Dlaczego... Brzydzisz się mnie? Coś źle robię? Nie daje ci wystarczająco miłości? Jestem złą kobietą dla ciebie? Matką? - powiedziałam ze łzami w oczach. - Kocham cię naprawdę mocno... Hibikisiu... Jesteś kimś kogo od razu pokochałam... Proszę... Powiedz mi co się dzieje. - dodałam.
Nie mogłam już dłużej tak i zaczęłam głośno płakać. Wtuliłam się w jego tors, nadal wylewając łzy, nie mogłam ich powstrzymać. Bałam się, że moje uczucia już nie będą dla niego ważne... Że coś źle robiłam.
Chwile spędzone z ukochanym przelatywały mi przed oczami. Jak się poznaliśmy, jak spędzaliśmy razem czas, jak broniliśmy siebie nawzajem... Wszystko było cudowne. Wspomnienie odnalezienia Kishimury, a potem dołączenie chłopca do naszej rodziny. Kochałam synka, jak i jego ojca. Jego tatusiem był Hibiki, nie chciałam aby cokolwiek się zmieniało... Aby mój słodki ciemnowłosy chłopak nadal był przy mnie i abyśmy nadal byli małą rodziną. Ale... Czy ja nie pragnę za wiele? Jeżeli on tego nie chce... Nie zmuszę go. Nigdy...
<Hibikisiu? ;-;>
Ilość słów: 447
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz