piątek, 21 czerwca 2019

Od Hibiki'ego Cd. Asami "Dzienniki życia ziemskiego"


Minęły pierwsze dwa tygodnie od kiedy w naszej małej świątyni zamieszkała jeszcze jedna osoba. Kishimura. Nasz synek. Pokochałem go tak bardzo, że teraz już nie wyobrażam sobie życia bez niego. Tak samo Asami. Oni nie stali się częścią mojego życia. Oni są moim życiem. Ilekroć wracam z ogrodu do świątyni, po ciężkim dniu sprzątania oraz pielęgnowania całego terenu, w drzwiach zastaję uśmiechniętego od ucha do ucha blondwłosego, który gdy tylko wypatrzy moją postać na skraju lasu, podrywa się na równe nogi i pędzi do wnętrza budynku, krzycząc

- Mamo! Mamo! Tata wrócił!

W chwili w której przekraczam próg i zsuwam z obolałych stóp drewniane sandały, jestem pociągany przez syna za skrawek rękawa do jadalni, gdzie bogini stawia właśnie miskę z świeżo ugotowanym ryżem na stole. Jak zwykle również, czym prędzej zagania nas do porządnego umycia rąk

- Aby ryż móc jeść, trzeba czyste dłonie mieć!

Nie mam pojęcia skąd wzięła tą rymowankę. Może sama wymyśliła? Nie mam pojęcia! W każdym razie na tradycyjne już zawołanie Asami kierujemy się do bali i szorujemy skórę, aż do jej zaróżowienia. Teraz następuje chwila, w której cała nasza trójka zasiada do niskiego kwadratowego stołu. Uwielbiam te wieczory. Dzielimy się wydarzeniami z całego dnia i chodź nie ma tego zbyt wiele, zawsze z przyjemnością słucham o tym jak Kishimura powoli przyswaja sobie nową sytuację. Opanowanie nowego ciała nie jest wcale takie proste. Wszystko dodatkowo utrudniają rany które doprowadziły chłopca do śmierci. Ciężko mi się do tego przyznać, ale na razie nie chcę by blondynek wychodził ze mną na zewnątrz. Może trochę później. Musi porządnie wypocząć, nabrać sił i zapoznać się z otaczającym go teraz światem. Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest to wcale takie łatwe. Mimo wszystko wierzę, że nasz synek da sobie radę. Ma na to prawie nieskończenie wiele czasu. Tu nie grozi mu ani śmierć ani starość w pełnym tego słowa znaczeniu. Chcę by wyrósł na dobrego chowańca. Nie chodzi mi o stare pojęcie tego sformułowania. Chcę, żeby był dobry dla innych, ale jednocześnie rozważny, a przede wszystkim, żeby nie ulegał pokusom. Cały czas z tyłu głowy siedzi mi myśl, że Kishimura jakimś nie znanym mi sposobem wróci do narkotyków. Przeraża mnie ta myśl. Nie chcę by zrobił sobie krzywdę. Nie wiem jak używki działają na istoty duchowe ale skoro możemy się upić to czemu i nie zaćpać? Nie chcę ponownie przeżywać koszmaru jakim był widok jego śmierci. Ta scena wryła się głęboko w mój umysł, często nie pozwalając mi spać. Od tamtych wydarzeń, często rozglądam się nerwowo jakby poszukując podświadomie zagrożenia dla mojej rodziny. Wiem, że jest to praktycznie niemożliwe, ze względu na mury świątyni które nas otaczają, jednak mimo wszystko jeżeli w ogóle śpie to budzi mnie najmniejszy szmer. Nie chcę martwić tym wszystkim Asami. Staram się ukryć moje zmęczenie układając zapatrzone, ostudzone liście zielonej herbaty na oczach. To trochę pozwala im odpocząć i fioletowe sińce nie są też, aż tak wyraźne. Od tamtej nocy schudłem też parę kilo. Czuję też, że straciłem trochę sił w rękach i mojej mocy. Tego przeraża mnie jeszcze bardziej. Co będzie jeśli znów nie dam rady ich obronić? Poczucie brudu oraz nieczystości wcale nie pomaga. Za każdym razem jak biorę kąpiel to staram się zetrzeć całą tą krew i dotyk Papy Chana, ale jedyne co mi się udaje to stworzyć nowe szramy na ciele. Powoli mam tego dość, a jednocześnie zbyt mocno kocham moją rodzinę by martwić ich moim stanem.

<Asamiś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz