niedziela, 2 czerwca 2019

Od Desideriusa cd. Kohaku "Nie wszystko złoto... a może jednak?"

- Do zobaczenia – odparł z uśmiechem i się rozstali, każdy ruszył w swoją stronę. Desiderius powolnym krokiem zmierzył ku swej świątyni, miał ochotę na długą kąpiel i sen w wygodnym łóżku. Jednak nie śpieszno mu było do budynku, chciał jeszcze skorzystać z ładnego dnia i skręcając ze swej ścieżki, ruszył do lasu. Tam przeszedł się dróżką, słuchał ptaków, szumu wiatru i się wyciszał. Nie było tu nikogo więcej, tylko on sam na łonie natury. Miła odmiana, gdy się wychodzi z zatłoczonego i hałaśliwego ludzkiego miasta. Przechadzał się jakaś godzinę, aż słońce całkowicie zaszło i nastał wieczór. Chłodne powietrze owiało jego ciało, a chrabąszcze i nocne owady nieprzyjemnie dawały o sobie znać w postaci brzęczenia przy uszach. Mimo to spokój, jaki ogarnął Cyferkę, nie minął.
Po dotarciu do świątyni, wziął długą kąpiel. Moczył się jakieś pół godziny, a kolejne pół zeszło mu na myciu i ponownym wylegiwaniu się. Jego skóra pomarszczyła się jak starszej kobiecie i dopiero wtedy wylazł z wanny. Owinąwszy się ręcznikiem, poszedł do sypialni.
Spał długo i wstał przed południem. Zapowiadał się pochmurny dzień, mimo to wybrał się do miasta. Wczoraj pomógł wierzącym, dzisiaj mógł potrenować, a jutro pomóc ludzkości i uratować ich przed Akumami; tak wyglądał jego plan. W celu treningu udał się do lasu, gdyż pomimo wielu ćwiczeniach, podwójna kosa w dalszym ciągu była bardzo niebezpieczna i w każdej chwili mogła mu wypaść z rąk: chociaż ostatni raz zdarzyło się to bardzo dawno temu, Desiderius woli dmuchać na zimne. 
Przeszedł obok gospodarstwa, na którym aktualnie pielono ogródek i wszedł do lasu. Po dziesięciu minutach marszu, wylądował na małej łące z jeziorkiem obok. Cyferka wyciągnął z kieszeni długopis i aktywował broń. Najpierw uważnie jej się przyjrzał. Ostre i lśniące, szybkie i niebezpieczne; uwielbiał ją. Zamachnął się, tnąc roślinki wokół, a potem bez chwili czekania, zaczął trenować. Piruety, parowanie, uniki, blokady… słońce przebyło po niebie dość sporą część nieba, nim chłopak zrobił sobie odpoczynek. Schował broń i usiadł na brzegu, wsadzając spocone dłonie do wody. Potem oblał sobie twarz letnią wodą i siedział w bezruchu, gdy z tyłu nagle usłyszał szelest. Odwrócił głowę, zdziwił się na widok znajomej twarzy.
- Cześć Desiderius – przywitała się z uśmiechem. - Nie widziałeś może kolorowego motyla? - zapytała wychodząc zza drzewa. Wstał i pokręcił przecząco głową. Szukanie jakiegoś owada w trakcie treningu było chyba ostatnią rzeczą, jaką by zrobił. - Szkoda… - westchnęła i podeszła do niego. Po chwili się rozejrzała i zmarszczyła brwi. - Co tu robiłeś? - zapytała ciekawa.
- Trenowałem – odparł. - A ty? Motyl cię przywiódł? - energicznie pokiwała głową.
- Tylko teraz nie wiem gdzie jestem… - stwierdziła po chwili, nieco ciszej.
- Zaraz wracam do miasta. Idziesz ze mną? - zapytałem.

<Kohaku?>
Liczba słów: 445

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz