wtorek, 1 maja 2018

Od Michael'a "Instynkt robi swoje"

Najpierw było ciemno, słyszałem jakieś głosy, nie byłem jednak w stanie wyodrębnić konkretnych słów poza: "Nie zasypiaj". Najprawdopodobniej straciłem przytomność. Było mi ciepło, nie czułem potrzeby wybudzenia się, wydawało mi się, że jestem gdzieś w bezpiecznym miejscu. Zmusiłem się jednak do otwarcia oczu, oślepiła mnie jasność. W pierwszej chwili pomyślałem, że jestem w szpitalu, kiedy jednak wzrok mi się wyostrzył widziałem tylko biel. Ktoś coś do mnie mówił, słyszałem jak przez wodę, niewiele do mnie docierało. Czekał na moją odpowiedź. Ten głos. Taki kojący i ciepły, pierwszy raz nie miałem ochoty uciekać przed kimś obcym. Wymruczałem coś, co brzmiało chyba jak "chowaniec". Wszystko było jakieś dalekie, jakby działo się kilka metrów dalej. Jakbym to nie ja uczestniczył w rozmowie. Poczułem coś, czego nie byłem w stanie określić. Podniosłem się, gdyż do tej pory siedziałem na.. ziemi? Nie wiem, byłem w pozycji siedzącej. Zobaczyłem jedynie zarys wysokiej i potężnej postaci, nie bałem się, pierwszy raz się nie bałem obcej istoty. Głos w mojej głowie ponownie przemówił.
- Zostaniesz więc chowańcem nekomatym, jest Bóg, któremu chciałbyś służyć? - zapytał.
Pokręciłem przecząco głową, pojawiły mi się smoczki przed oczami, przez co zachwiałem się.
- Jesteś teraz duchem, w końcu się przyzwyczaisz do nowej formy. - dodał ciepło, jakby wiedząc co czuje.
Spokojnie mi wytłumaczył na czym będą polegały moje obowiązki. Trochę przeraził mnie fakt kontraktu i bezwzględnego posłuszeństwa, przytaknąłem tylko na wszystko i pozwolono mi iść. Gdzie? Na razie do nowego domu, dopóki nie znajdę Pana bądź Pani. Co mnie podkusiło aby zdecydować się na chowańca? Ah, no tak. Nie chciałem wracać na ziemię pod żadną postacią. Od zawsze wiedziałem, że nie tam moje miejsce, że ktoś się pomylił i trafiłem tam przez przypadek i miałbym tam wrócić po reinkarnacji? Nie widziało mi sije takie wyjście. Nie do końca pamiętam jak zginąłem, chciałem zapytać ale zrezygnowałem. Wyszedłem z tymczasowego miejsca zamieszkania, aby obejrzeć moje nowe... uniwersum? Chyba można to tak nazwać. Podążałem spokojnie bardzo pięknymi ulicami, omijałem, a przynajmniej starałem się omijać centrum. Za dużo tam było ludzi. Wszystko wyglądało jak wyciągnięte z bajki, zastanawiałem się czy nie jest to sen, a za chwilę nie obudzę się w szpitalu. Na "ziemię" z moich rozmyślań sprowadził mnie dźwięk tłuczonego szkła i istota na którą niefortunnie wpadłem.
- Przepraszam! - pisnąłem jedynie. Westchnąłem w duchu, ja i moje szczęście do szkła nie możemy się dogadać..

Ktosiu?

Słów 390

Zaklepane przez Niyumi >-< 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz