czwartek, 31 maja 2018

Od Tarou CD Victorii "Dzieci i Toru głosu nie mają"


Położyłem się na łóżku, ale nie mogłem zasnąć. To jak się zachowałem, ale tez, że ona oddała mi łóżko, to jest niesprawiedliwe. Wstałem i się uniosłem. Nie potrafiłem spać. Chciałem wyjść, ale czułem, że ona jeszcze nie śpi. Postanowiłem zaczekać. Porozglądałem się po pokoju. Poza bielizną, od której zrobiłem się czerwony i paroma ubraniami i papierosami nie było tu nic ciekawego. Usiadłem i wpatrywałem się w okno. Było ciemno a gdzieniegdzie dało się widzieć Akumy. Dobrze, że to tylko te małe. Usłyszałem nagle modlitwę. O tej godzinie to coś nowego.
-Boże proszę cię o to, by jutro spadł śnieg. Chcieliśmy z kolegami porzucać się śnieżkami. Proszę cię o to Boże.
Ech te dzieci. No, ale chyba zasługują na trochę zabawy. Na rano spadnie im trochę mokrego śniegu, by lepiej lepiły się śnieżki.
W końcu zaryzykowałem. Udałem się do śpiącej Viktorii. Spała na kanapie i widać, że średnio wygodna jest.
-Cóż raz się żyje. Najwyżej znowu dostanę z liścia.- Pomyślałem sobie i ją podniosłem.
Lekko pomruczała, ale się nie obudziła. Miałem w rękach piękną dziewczynę, aż zaczęło robić mi się ciepło. Udałem się do łóżka, na którym spałem i ją tam położyłem. Spoglądnąłem na nią. Spała jak słodkie dziecko. Pogłaskałem ją po głowie i wyszedłem z pokoju. Stałem w salonie i postanowiłem jej się jakoś odwdzięczyć. Zabrałem się za sprzątanie. Mimo iż był porządek to i tak należało trochę lepiej posprzątać. Zebrałem wszystkie brudne ubrania i wrzuciłem je do miski z wodą by namokły i się wyprały. Poszukałem i znalazłem jakieś szmatki. Pościerałem jej kurze i pozamiatałem. Spojrzałem za okno. Robiło się już widno. Postanowiłem wyjść do świata ludzi po parę rzeczy i wrócić, zanim ona wstanie.
W świecie ludzi jak zwykle ruch i narzekanie. I jak zwykle na pogodę. Nie dogodzę wszystkim ludziom. Narzekają na mały opad śniegu. Nie rozumiem ich i chyba nie zrozumie.
Wszedłem do sklepu na uboczu. Skoro i tak mnie, nikt nie widzi to, co z tego, że zabiorę coś. Ludzie są gorsi i sami często kradną. Częściej niż bogowie czy chowańcy. Po szybkich „zakupach” wróciłem do domu dzieciaka. Położyłem wszystko na ladzie i sprawdziłem, czy śpi. Jak można się spodziewać też tak była. Wróciłem do kuchni i zacząłem gotować coś dobrego. Mimo iż nie wiedziałem, co lubi ona jeść, postanowiłem przyrządzić zapiekankę ziemniaczaną. No i się zaczęło. Ja w kuchni to ogień pod wodą. Nie pasuje do kuchni. Zdążyłem się skaleczyć w 5 miejscach na ręce, nabiłem sobie guza o szafkę i przypaliłem sobie włosy. Po godzinie tortur w kuchni udało mi się zrobić jedzenie. Rozłożyłem talerz dla niej, bo przecież nie będę się jej narzucał. Udałem się do łazienki, by wziąć kąpiel, ale niestety był tylko prysznic. Cóż można też i z tego skorzystać. Zdjąłem moje ciuchy przemoknięte od śniegu i dałem je na umywalce by wyschły. Odkręciłem wodę a woda, spłynęła na moje ciało. Wtedy usłyszałem otwierane drzwi z pokoju, w którym spała Viki.

481 słów


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz