niedziela, 27 maja 2018

Od Tarou CD Victorii "Dzieci i Toru głosu nie mają"


Zima. Szkoda, że jest aż tak zimowo, ale też i deszczowo. Dobrze, że już niedługo te dni odejdą, bo zbliża się pełna zima. I wtedy będzie jeszcze gorzej. Przeciągnąłem się na łóżku i już miałem wstawać jak nagle usłyszałem w swojej głowie modlitwę. Znowu. Czemu zawsze rano musi ktoś się o coś modlić?
Boże proszę Cię o deszcz. Nasze prawy usychają i jak nie spadnie, chodź odrobina deszczu, to umrzemy z głodu.
Spełniłem tę prośbę i zaczął padać deszcz. Ludzie są dziwni. No ale nie zrobię z tym nic. Wstałem łóżka i ubrałem się w mój codzienny strój, uprzednio, wiążąc włosy wokoło talii. Może i powinienem je ściąć, ale podobają mi się one. Spojrzałem na okno, jak krople deszczu uderzały o krajobraz. Boski wymiar jest ładny nawet w deszczu. To dopiero początek zimy, a i tak nie musi przecież padać śnieg. Postanowiłem udać się do świata ludzi i pooddychać świeżym powietrzem.
Jak wychodziłem, to zabrałem parasol ze sobą. W końcu pada deszcz.
~~
W świecie ludzi ulice były opustoszałem od głośnych tłumów. Gdzieniegdzie ludzie biegali, żeby znaleźć schronienie. Idąc przed siebie bez celu, poczułem uderzenie z tyłu pleców. Odwróciłem się i ujrzałem dziewczynę. Dzieckiem nie była, czyli musi być albo boginią, albo chowańcem. Patrzyłem na nią ze zdezorientowaniem. Wyglądała tak niewinnie i uroczo, aż zaczęło mi być ciepło. Czemu kobiety tak na mnie działają, jak na nie patrze? Nie chciałem, żeby była tak niezręczna cisza, więc postanowiłem odezwać się pierwszy.
-Długo będziesz się tak patrzeć ?
Ta tylko odchrząknęła i dodała od siebie.
-Tak długo, jak mi się podoba wieżowcu
Wieżowiec ? Ciekawą ksywkę dostałem od niej. Wyciągnęła papieros i zaczęła go palić.
Po krótkiej wymianie zdań ona mnie olała i jeszcze skomentowała moje włosy. Ciekawa kobieta muszę przyznać. Mimo że wstydzę się ich, to w niej coś mnie urzekło. Udałem się dyskretnie za nią. Udała się do sklepu a ja za nią do środka. Oczywiście mnie zauważyła i zaczęła znowu się czepiać. W końcu dowiedziałem się, kim jest. Jej głowa zamieniła się w głowę lisa. Niby wyglądała strasznie, ale jedyną rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, jest to, że przez deszcz jej bluzka była mokra i prześwitywało jej wszystko. Speszyłem się, a ta tylko skomentowała to, że niby cykorem jestem i odeszła w stronę moczar. Nie będę dawał się tak obrażać. A poza tym coś mi w niej nie daje spokoju. Poczekałem, aż będzie jakiś kawałek ode mnie i udałem się za nią.
~~~
Na moczarach jest jak na moczarach. Cuchnące powietrze, robaki i mroczna atmosfera. Mało kto by się spodziewał, ale taka atmosfera mi pasuje. Zgubiłem tę dziewczynkę albo sam się zgubiłem. Musiałem zlokalizować gdzie jestem. Wtedy coś usłyszałem. Granie na harmonijce. Udałem się za dźwiękiem i zobaczyłem moją zgubę. Siedziała na drzewie i grała na instrumencie. Wkurzyła mnie swoim zachowaniem. Podszedłem pod to drzewo i zawołałem. W myślach miałem nadzieje, że jej bluzka wyschła.
-Ej ty. Złaź na dół.
Ta tylko spojrzała w dół i dalej grała na swojej harmonijce. Co za wychowanie.
-Ty bachorze. Zejdź na dół, a nie. Zachowujesz się jak dzieciak. Powinnaś być dobra dl innych. Jesteś chowańcem. Dostałaś szanse. Umarłaś jako dobra dusza, więc taka bądź.
Usłyszałem jedynie przerwanie grania i zeskok na dół.

<Victoria?> Trochę za długo pisałem i krótkie wyszło niestety.
Słów: 530

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz