wtorek, 8 maja 2018

Od Miyashi c.d. Michaela "Krawędź do końca"


Książki... Całe półki książek. Ich ilość była ogromna. Właśnie czytałam jedną o tym, jak ten świat wygląda i działa. Ale nie wystarczało mi to. Chłopak dał mi kolejną, z zaznaczonym rozdziałem. Dość obszernie opowiadał on o chowańcach, co mają robić, jakie są i o kontrakcie z bóstwem. To ostatnie wydało mi się dziwne - o co z tym chodzi? Ale zanim spytałam, Michael dał mi kolejną. O bóstwach, z zaznaczonym rozdziałem o kontrakcie. Wyjaśnione było wszystko - od tego, czemu kontrakt służy, przez jego zawarcie, po samo zerwanie i wyjątkowe sytuacje z nim związane. Niby wszystko, ale czułam, że wciąż czegoś mi brakuje. Ale poszukiwania tego elementu uniemożliwiła mi jedna rzecz... Nagle zaczęłam płakać. Nie wiedziałam dlaczego… Niby nie czułam się przedtem smutna, ale nagle się taka stałam. Bez żadnego ostrzeżenia, zdarzenia, czegokolwiek. Wszystko, o czym myślałam, nagle zniknęło - nie pamiętałam o niczym, co się działo chwilę temu. Czułam, jak ktoś mnie kopnął, przez co się przewróciłam. Kopnął, a następnie kontynuował. Ale nie, to nie była jedna osoba... To było kilka osób. Coś mówili do tego, ale nie mogłam ich zrozumieć. Znałam ich głosy, nie wiem nawet skąd, ale mówili niezrozumiale i bardzo głośno, do tego stopnia, że moje uszka okropnie bolały. Jeszcze czułam jak mnie ciągną dokądś. Ale nie szarpali, jak to zwykle.
- Miyashi…? – usłyszałam cichy głos po tym, jak mnie zostawili. Ale też go znałam. Był to Michael, poznany niedawno. Rozejrzałam się, przetarłam oczka i na niego popatrzyłam. Jeszcze nie dotarło do mnie co się przed chwilą stało. Miałam wrażenie że to był tylko sen, ale z drugiej strony czułam, jakby stało się to naprawdę.
- Coś się stało…? – spytałam cicho.
- Płakałaś… Dlatego… dlatego wyciągnąłem ciebie stamtąd…
- Ale… płakałam? Naprawdę…? – spytałam kolejny raz.

<Michael?>

(289 słów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz