Gdy z łazienki dobiegło mnie ciche, niepewne, jakby zalęknione wołanie, wstałem i udałem się w tym kierunku. Pomogłem blondynkowi wsunąć na obolałe ciało ciepły dres oraz koszulkę z długim rękawem. Zauważyłem jednak, że mimo wszystko chłopak trzęsie się z zimna. Bez słowa zsunąłem z siebie Beri-chan, moją ukochaną granatową bluzę, by następnie dokładnie otulić nią podopiecznego.
- Chodź do kuchni. Mama przygotowała coś do jedzenia - to rzekłszy poprowadziłem chłopca z powrotem do kuchni. Posadziłem go na wysokim krześle i zwracając się do stojącej przy palniku Asami powiedziałem
- Niech Panienka usiądzie. Ja nałożę
Widząc że chce się sprzeciwić delikatnie popchnąłem ją w kierunku krzesła, a drugą ręką chwyciłem za łyżkę.
Wyjąłem trzy miski i dwie z nich wypełniłem po same brzegi ryżem oraz chudą zupą przygotowaną przez boginię. Do ostatniej miski nalałem wrzątku i wrzuciłem pozostałe resztki które wyskrobałem z dna garnuszka oraz parę liści herbaty, które zebrałem pod wpływem natchnienia, wędrując wraz z Asami ze świątyni. Dwie napełnione miski podsunąłem Panience i Kishiemu a sam usiadłem obok z trzecią miską. Podałem też obydwojgu pałeczki, a następnie składając dłonie wymówiłem modlitwę dziękczynną
- Itadakimasu! - wrzątek wraz z liśćmi herbaty oraz resztkami ryżu i warzyw był przepyszny. Byłem potwornie głodny, więc miałem ochotę pożreć wszystko jak najprędzej, jednak wzrok siedzącej naprzeciwko bogini odwiódł mnie od tego pomysłu. Musiałem pokazać, że wcale nie mam ochoty jeść. A ta marna resztka, w zupełności mi wystarcza.
< Przepraszam, że tak późno. Moushiwake nai... >
276 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz