wtorek, 6 listopada 2018

Od Mikleo CD Desideriusa "Jak nie stracić głowy"


- Masz już swojego pana? - Te zdanie odbiło się w mojej głowie parę razy, jakby nie mogło w ogóle znaleźć w niej odpowiedniego miejsca. Pana? No tak.... przecież zgadzałem się na to, gdy stwórca dał mi wybór : życia dalej w świecie Kami, bądź pójście od razu do raju. Wybrałem rzecz jasna pierwszą opcje, gdyż... chciałem żyć... nie wybaczę sobie tej beznadziejnej śmierci, która ... po prostu była dowodem mojej głupoty. Miałem zamiar naprawić ten błąd… choć szkoda, że nie dostałem mocy cofania czasu. Byłaby bardziej przydatna od tego zdradzieckiego żywiołu, którym obecnie władam.
- Nie... Nie mam - Spuściłem wzrok czując jak mój ogon podkula się wbrew mojej woli. Nie chciałem mieć pana... bałem się, że nawale, że przez to ktoś zostanie ranny, bądź co gorsze umrze przez mój głupi błąd. Mam mieć kolejne życie na sumieniu? Mam już swoje… więcej nie chce.  – Jestem nowy…. W tym świecie… wymiarze… ogólnie w tej sytuacji.  Nie spieszy mi się póki co, by kogoś sobie znaleźć. Pewnie kiedyś przyjdzie na to czas, lecz teraz chciałbym się po prostu z tym nieco oswoić. – Patrzyłem cały czas na niebo, choć fajerwerki już przestały na nim widnieć. Znów stało się nudne, puste i ciemne… prawie jak moje serce.  Wyciągnąłem wiec rękę w stronę pojawiających się na niebie ciał niebieskich i na chwilę odleciałem w stan głębokiego zamyślenia. Trwało to może parę sekund, lecz w mojej głowie przewinęła się ostatnia scena mojego życia nim woda je zakończyła.
- Rozumiem. Taka sytuacja może być dla ciebie ciężka – Spojrzałem na boga, gdy ten wypowiedział to zdanie. Miał racje… była ciężka, choć sam się na to pchałem. Na własne życzenie, więc nie miałem prawa narzekać .
Wstałem poprawiając płaszcz z tyłu i otrzepałem spodnie z brudu, gdyby jakiś się przyczepił. Przez tą rozmowę i dziwne spotkanie straciłem nieco chęć do spaceru po mieście… zaczynałem się po prostu czuć dziwnie…. wręcz jak życiowa porażka, którą po części byłem. Spojrzałem jeszcze raz na bóstwo i ukłoniłem się nisko nie będąc do końca pewien jak okazać mu swój szacunek.
- Dziękuje, że ze mną porozmawiałeś i… miło było cię poznać, jednak m.... muszę powoli wracać do domu – Wyprostowałem się posyłając mu lekki uśmiech. Po części nie kłamałem… kobieta, a raczej starsza pani, która wynajmowała mi pokój martwiła się, gdy zbyt późno wracałem. Zaskakująco miły i wyjątkowo nadopiekuńczy Youkai. W sumie przypominała mi nieco moją bacie tuż przed jej śmiercią. Przeżyłem to dość mocno, lecz miałem wyjątkowo dobre wsparcie od mojej ukochanej która … no cóż. – M… Mogę cie odprowadzić jeżeli … byś chciał – Miałem dziwne przeczucie, że jeżeli już poznałem jakieś bóstwo, to powinienem chociaż przez ten krótki czach go przypilnować. Miałem świadomość , że coś jest w tych uliczkach między blokami …. Że coś nas obserwuje. Nie podobało mi się to ani trochę.

463 słowa 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz