piątek, 21 grudnia 2018

Od Nexarona CD Sakury " Szczęście w nieszczęściu "


Jak zazwyczaj to w życiu bywa, diabeł tkwi w szczegółach. W tych drobnych rzeczach, na które nie chcemy zwracać uwagi albo których po prostu nie zauważamy. To właśnie te drobiażdżki sprawiają, że nie wszystko wychodzi nam tak, jak byśmy tego chcieli. Dla przykładu Sakura mogłaby wyjść na zakupy trochę wcześniej po sprawdzeniu prognozy pogody albo zabrać ze sobą parasolkę tak na wszelki wypadek. Mogła też zauważyć, że już dawna minęła wzgórze, które obrała sobie za cel swojego spaceru i od pewnego czasu spacerowała po zboczu góry, gdzie bycie mokrym wcale nie było najgorszym, co mogło ją spotkać. Na "szczęście" udało się jej znaleźć jakiś budynek, aby skryć się przed burzą, która wcale nie traciła na intensywności, a przynajmniej nic nie wskazywało, aby miała to uczynić w przeciągu najbliższych paru minut.
Samo schronienie po wstępnej inspekcji pozostawiało jednak wiele do życzenia. Bez wątpienia kiedyś odgrywało rolę świątyni, ale lata swej świetności miał już dawno za sobą i nawet ścieżka prowadząca do niej została pochłonięta przez las. Zniszczona poręcz, połamane schody, dziury w podłodze tu i tam to tylko parę z dowodów świadczącym o tym, jak dawno nikogo tu nie było. Przynajmniej dach nie przeciekał i ściany chroniły trochę od chłodnych podmuchów wiatru. Jeśli jednak Sakura chciałaby dodatkowo wysuszyć swoje ubrania, to będzie musiała nad czymś pomyśleć. W środku wcale cieplej niż na zewnątrz nie było, a suszenie ubrań na swym grzbiecie nie dość, że trwa długo to w takich warunkach gwarantowana recepta na chorobę.
Zanim jednak dane jej było nad tym dłuższą chwilę się zastanowić jej uszy coś wyłapały. Nie był to jednak szum lasu, czy padającego deszczu, a jak podpowiadały jej zmysły coś z samej świątyni. Jakby nie patrzeć... Nie miała możliwości jeszcze dobrze jej zbadania i czy nawet rozejrzenia się po pomieszczeniu, w którym się znalazła. Jak przypuszczała, znalazła się w głównym i zarazem największym pomieszczeniu świątyni. Wskazywała na to okazała kapliczka ustawiona pod jedną ze ścian z niezliczoną ilością rozpuszczonych świeczek ją zdobiących. Ponadto ciężko było dostrzec, coś więcej co miałoby praktyczne zastosowanie w tym miejscu, ale znalazło się coś jeszcze. Pod jedną ze ścian mogła dostrzec coś zwiniętego w rulony, a po bliższej inspekcji okazało się, że są to futra. Nie były nadgryzione przez ząb czasu, a jednocześnie ciepłe i przyjemne w dotyku. Drugą rzecz, jaką spostrzegła, była czerwona zaschnięta smuga ciągnąca się po podłodze od wejścia, które przekroczyła, aż do drzwi prowadzących w głąb do innego pomieszczenia.
Z rozmyślań dziewczynę jednak wyrwał podmuch świeżego powietrze który miał bardzo prostą przyczynę. Ktoś otworzył drzwi, przed którymi stała i wszedł do środka. Postać była na tyle potężna, aby przysłonić sobą niemal całe podwójne drzwi i był to wilk. Nie taki jednak zwykły, a tak jak już wspomniałem, tak wielki, że w całości zablokował drzwi do świątyni, a na dodatek ciągnął w swym pysku, jak się zadawało upolowanego jelenia. Z jego ostrych kłów raz za razem zaciskających się na skórze złamanego karku zwierzyny kapała jeszcze krew na podłogę, gdy ten swymi niebieskimi oczami wpatrywał się intensywnie w swojego "gościa".

500 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz