Mimo iż panowała wiosna, Sakura nie cierpiała takiej pogody, jak dziś. W świecie ludzi powoli zaczęły się zbierać chmury, jakby miał lunąć deszcz, jednak teraz czekały na odpowiedni moment. Dziewczyna przyspieszyła w kroku, by zdążyć do cukierni i kupić kilka babeczek. Patrzyła się na swoje trampki, aby uniknąć spojrzeń przechodniów. Wiedziała, że skoro nie żyje to raczej nie będą zwracać zbytnio na nią uwagi. Skręcając w jakąś uliczkę zmusiła się na krótkie zobaczenie w niebo. Chmury niebezpiecznie grasowały po niebie, zbliżając się do nieoczekiwanego momentu. Westchnęła, przystając na chwilę. Musiała poprawić włosy oraz rękawiczki, które były trochę na nią za duże. Zastanawiała się, ile jeszcze zostało do osiągnięcia celu. Zagryzła wargę, skupiając się na zapamiętanej drodze. Chciała zobaczyć niedawno otwartą nową cukiernię, a dlatego iż jest uzależniona od cukru, nie potrafiłaby do niej nie zajrzeć.
Przekraczając próg drzwi w jej nos uderzył zapach ciasteczek, które piekły się jeszcze w piekarniku. Ucieszona podeszła do lady, żeby pooglądać piękne, kolorowe wypieki. Szła od jednego końca do drugiego, patrząc na najciekawsze okazy, które by z wielką ochotą zjadła. Trochę jej to zajęło, lecz dokonała wyboru, wybierając trzy muffiny. Oczywiście każdy był inny dla urozmaicenia. Zrobiła kilka kroków w stronę kasjera, stresując się rozmową. Natychmiastowo poczuła, jak jej policzki zaczynają się rumienić. Nienawidziła tego, ale nie może nic z tym zrobić.
Wyszła ze sklepu, trzymając w dłoni papierową torbę z jej zakupami. Niestety, kiedy dokonywała zakupu, deszcz zaczął kapać z nieba. Wilczyca trochę się zdenerwowała. Założyła kaptur, przyspieszając w kroku. Miała w planach pójście do parku, lecz nie przewidziała, że pogoda może ukrzyżować jej plany.
Po kilku minutach szukania jakiegoś miejsca z dachem, postanowiła pójść do lasu, który znajdował się na małym wzgórzu. Cała torba z łakociami zdążyła się zmoczyć, dlatego wściekła Sakura, szła dalej, zapominając o braku orientacji w terenie. Przypomniała sobie dopiero, gdy po godzinnym spacerze, znalazła opuszczoną świątynię. Była cała mokra i zziębnięta, weszła do budynku, licząc na to, że w środku może być cieplej. Przystanęła na chwilę, szukając wzrokiem dobrego miejsca, aby mogła usiąść i odpocząć. Podeszła do jednej ze ścian, rzucając muffiny na podłogę, zdjęła kaptur i oceniła stan swoich włosów. Podczas tych czynności, usłyszała kroki. Przestraszyła się, wydając cichy pisk.
-Ktoś tu jest?- zapytała się z przerażeniem w głosie.
Liczba słów: 371
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz