sobota, 15 grudnia 2018

Od Asami cd Hibikiego "Dzienniki życia ziemskiego'


Asami była widocznie przerażona. Kiedy narkoman znowu uniósł wzrok z psychopatycznym śmiechem, dłonie dziewczyny zadrżały tak mocno, że ta pochwyciła jak najszybciej ramię Hibikiego z nadzieją, że to on ją ocali. Że to on zabierze ją z tego okrutnego miejsca. Bała się. Tak cholernie bardzo się bała. 
- H-Hibiki... Z-Zostaw go... U-Uciekamy... B-Boję się... Chcę do domu. - szepnęła dygoczącym głosikiem, kuląc się. 
I cóż ona biedna mogła począć. Nie wezwie chłopaka na broń, nie da rady walczyć z bezwzględnym człowiekiem pod wpływem narkotyków. To było dla niej po prostu niebezpieczne, podobnie jak dla jej oręża. Nie chciała go narażać, co to, to nie. Nie mogła pozwolić sobie na stratę tak dobrego ducha... Zamknęła spokojnie oczka i odetchnęła, powoli się cofając z Hibikim, aby usunąć się jak najdalej od narkomana. Ten jednak też ciągle kroczył do nich. 
- Ale kolorowo... Tylko wy dwie czarne dusze... Przeżyjecie tu katusze... A gdy wasze duszyczki ulecą... Zjem wasze zwłoki z największą chęcią. - powiedział mężczyzna, ciężko dysząc i sunąc ku Asami i Hibikiemu. 
Blondynka mimo tego, że wiedziała, że cierpi, bała się. Po chwili jednak uświadomiła sobie, jak bardzo teraz oszukała siebie i wyznawców. Zebrała się w sobie, powoli wychodząc zza ramion oręża i podeszła do narkomana, kucając przy nim. 
- Nie obawiaj się zbłądzona duszo... Nie czyń złego... - powiedziała tak... 
Kojącym i delikatnym głosem, jaki poniósł się po budynku niczym kwiaty wiśni na wietrze. Jej piękne, błękitne oczy obdarzyły go opiekuńczym spojrzeniem, okazującym szacunek i chęć pomocy. Aksamitna dłoń musnęła spocone strączki włosów, zabierając je z przemoczonego potem czoła, jakie otarła rękawem własnego kimona. Mężczyzna wpatrywał się w nią jak w anioła, nie ruszał się nawet. Blondynka pozbyła się potu z całej twarzy i szyi narkomana,aby ten poczuł ulgę. Spokojnie ułożyła jego głowę na swoich kolanach, nucąc melodię nieznanego pochodzenia. Może to był jej utwór? To teraz nie było ważne. Pani Miłości bez końca muskała lekko sklejone włosy chłopaka, uspokajając go tak mocno, że usnął. Gdy to się stało, ułożyła jego głowę na kawałku materiału i okryła go czymś ciepłym. Po chwili znalazła wodę oraz strzępki chyba koszulki. Związała je ze sobą, robiąc kompres. Woda była lodowata, więc wsunęła ciepłe ręce do małej miseczki i ogrzewała wodę w ten sposób. Kiedy jej się udało, miała blade dłonie, a na dodatek widocznie przemrożone. Zmoczyła kompres i delikatnie zaczęła okraplać wodą gorącą twarz chłopaka, aby w jakikolwiek sposób zbić gorączkę. Miała... Tak opiekuńczy wzrok... Tak bardzo chciała pomóc, było to widać. Uśmiechnęła się delikatnie, ciągle nucąc. Zwróciła wzrok na Hibikiego, jaki patrzył na nią... Nie mogła jednak rozszyfrować jego wzroku. 
- Chcesz mi pomóc, Hibiki? - zapytała go cicho. - Tylko rób wszystko najciszej jak umiesz... Uspokoił się. Jak mu pomożemy, wrócimy do domu... - stwierdziła. 
Jej błękitne oczy wbiły się we wzrok oręża. Uśmiechnęła swoją niewinną mordkę, aby zarumienić się lekko po chwili. Co to oznaczało? Tylko sama Asami to wiedziała...

<Hibikiś? Przepraszam za zwłokę. Nauka mnie dobiła i zabrała wenę... >

474 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz