Skoczyłem w przód i pchany jakimś dawnym wspomnieniem, uderzyłem w kant dłoni, w której narkoman dzierżył nóż. Ten upadł na ziemię z głośnym, brzdękiem, który rozszedł się echem po całej ruinie. Chłopak stanął w miejscu i nadal śmiejąc się, zrobił krok w tył. Jego rozszerzone źrenice biegały od twarzy Asami do mojej i tak na przemian. Wyszczerzył zęby w jeszcze bardziej przerażającym uśmiechu, ukazując pożółkłe zęby i zaczerwienione dziąsła. Zrobiłem kolejne dwa kroki w przód, a następnie jednym sprawnym ruchem powaliłem przeciwnika na ziemię. Przycisnąłem go delikatnie do ziemi i spokojnym głosem zapytałem
Co z nim uczynić bogini? - Trzymając chłopaka za nagie nadgarstki poczułem nienaturalne ciepło bijące od jego ciała. Miał gorączkę. Bardzo wysoką gorączkę.
Dopiero teraz zauważyłem, że jego roztrzepane włosy nie są mokre od deszczu a od potu. Wąska strużka przezroczystej substancji, stoczyła się z jego czoła i z cichym plaśnięciem, pacnęła o podłogę. Zaraz też ciało chłopaka rozluźniło się, a jego głowa bezwładnie przekrzywiła się na bok.
Miałem dziwne, nieodparte wrażenie, że już kiedyś miałem z tym do czynienia. Nie z tym konkretnym chłopakiem, ale z narkotykami. Dobrze też wiedziałem jak zareagować w przypadku uzbrojonego ćpuna. Przesłoniłem jedną dłonią oczy, po czym chwiejąc się lekko wstałem i zrobiłem dwa prędkie kroki w tył i jeden w przód. Zadrżałam lekko, a wszystkie włosy stanęły mi dęba. Skąd ja to wszystko wiedziałem?
Rozejrzałem się dookoła z szeroko otwartymi oczyma. Delikatny szelest deszczu za oknem, mieszał się z naszymi oddechami i cichym pojękiwaniem człowieka rozciągniętego na podłodze. Chodź w sumie ciężko nazwać go w ogóle człowiekiem… Kredowo biała cera, sine usta i zapadnięte policzki.
Bliżej mu do trupa niż żywej istoty...
< Asamiś? >
270 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz