poniedziałek, 24 września 2018

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"

Poprzednie opowiadanie

Wilk tylko wzruszył ramionami bez przejęcia i po chwili podrapał po karku wysłuchując długiej wypowiedzi Makoto. Nie zamierzał na to narzekać, bo ktoś powinien się produkować, aby nie panowała niezręczna cisza, a u niego bywały z tym kłopoty, gdy nie miał chęci. Grzecznie więc odczekał, aż skończy jeden temat, nim się sam odezwie.
- Gennosuke może i jest mądry, choć sam nie mam co do tego pewności, ale gdyby wiedział gdzie konkretnie gnieżdżą się akumy to chyba po prostu nam powiedział wprost, zamiast kazać przeszukiwać całą dzielnicę, co nie? - Nex postanowił spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, skoro już ustalili, iż nie mieli konkretnego polecenia, aby przeszukać tę szkołę - Zatem może zamiast o szkołę chodziło o to, abyśmy spotkali się na obrzeżu dzielnicy i ustalili wspólną strategię?
Takie podejście miałoby znacznie większy sens i jeśli Gennosuke w istocie był takim mędrcem jak wydawało się Makoto to może o to mu chodziło? Najlepiej byłoby go o to zapytać wprost, ale akurat nie było go pod ręką, więc przejdźmy do kolejnego punktu spotkania, który w istocie był ciekawy. Nie spodziewał się jednak, że jego partner sam go od razu poruszy i będzie o nim mówił w tak otwarty sposób. Musiało to wynikać zapewne z tego, że Nex w przeciwieństwie do niego mimo wszystko nie uważał się za członka całej tej boskiej rodzinki.
- Skoro miecz służy ci do "walki w ciasnych miejscach" to jak duży stajesz się po przemianie - powiedział od razu na głos, co przyszło mu na myśl bez chwili zastanowienia, bo było to jednak nie tyle ważne ile interesujące. Jeszcze bardziej interesowało go, co jeszcze potrafił, ale... Ma-chan nic więcej o swych "talentach" nie powiedział. Czy może celowo trzymał to dla siebie? Czy może było to, jedyne co potrafił? Nie wydawał się kimś przezornie ostrożnym, ale jak mówiło stare przysłowie. Nie należy oceniać książki po okładce...
- Jak sobie radzę? Skutecznie, skoro jeszcze żyję - odpowiedział z chytrym uśmieszkiem, ale wiedział, że to nie przejdzie i chciał też uprzejmością odpowiedzieć na uprzejmość - Nie jestem mistrzem żadnej broni białej, ale mam solidne podstawy, oraz cały jej arsenał zawsze noszę ze sobą - z satysfakcją rozłożył szeroko ramiona, w których miał... a no właśnie nic, ale czy aby na pewno? - To samo tyczy się broni palnej, ale małego kalibru i automatów. Żadnych granatów, bazook, czy materiałów wybuchowych. Tyle, że z nimi muszę być blisko swego celu. Ostatecznie jednak walka wręcz to pole gdzie czuje się najpewniej. Nawet jeśli demony są trochę inaczej zbudowane niż ludzie to tak długo, jak mają ciało, ja wiem jak sprawić im ból. Na sam koniec zostawiam "duże działa", bo abym chciał ubrudzić sobie rączki, muszę czuć motywację. Gdy jej brak mój "talent" pozwala mi przeciwnika poszatkować, spalić, zmiażdżyć, wysadzić, i jeszcze parę innych rzeczy, ale... Skoro nie było jeszcze ofiar, to wątpię, abym musiał z nimi chwalić. Rozgadałem się... Wybacz. Ruszamy do parku? - ostatecznie uznając, że przecież mogą kontynuować rozmowę podczas drogi, od razu ruszył z miejsca.

486 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz