-M-Można. - Te słowa ledwo do niej dotarły, wręcz miała wrażenie, że słyszy je tylko dlatego, że stała prawie przylepiona czołem do fusumy. No cóż, żadne z nich się tego nie spodziewało, ich reakcje były aż nazbyt normalne na tę sytuację.
Uchyliła lekko drzwi i gdy zobaczyła zaczerwienionego chłopca zagrzebanego pod kocami po samą szyję nieco pewniej weszła do pomieszczenia. Żadne z nich się nie odezwało. Kobieta w ciszy przemierzyła pokój i usiadła spokojnie przed swoim gościem nie spuszczając z niego wzroku. Doskonale zdążyła mu się przyjrzeć, ale teraz wolała poobserwować jego reakcje i zachowanie. To chyba zakłopotało małego jeszcze bardziej, bo ukrył połowę twarzy w kocach, a jego wzrok zaczął niekontrolowanie błądzić po ścianach. Białowłosą natomiast zaczynało to szczerze bawić. Ciężko było zignorować te położone po sobie psie uszy i zagubione spojrzenie.
Był ciężko ranny, cud, że przeżył, a bardziej przejmował się tym, że ktoś zobaczył go w takiej, a nie innej, sytuacji. Kto normalny tak sobie wybierał wagę wydarzenia i stawiał ledwo przeżytą walkę pod byciem zauważonym przy poprawianiu bielizny? Nigdy nie słyszała o takim podejściu do życia, jakkolwiek powinno się je nazwać. Przez myśl przemknęły jej tylko dwa słowa. Urocze dziecko. Szkoda, że w połowie zabandażowane, bo ktoś miał czelność uczynić go chowańcem.
- Nie przejmuj się - skomentowała nagle, widząc, że inugami nie będzie chciał pierwszy się odezwać. - Udawajmy, że tego nie było, tak dla nas obojga będzie najlepiej. - Chłopiec jedynie pokiwał głową, choć raczej nie akceptował takiej wersji wydarzeń. Czyżby za jej sprawą dorobił się traumy do końca życia? - Naprawdę nie spodziewałam się, że spotkam małe dziecko w ciemnej uliczce, z reguły nie ma w takich miejsach nikogo, ostatecznie pojawiają się same podejrzane typy lub akumy. - Zdecydowała, że nie będzie owijała w bawełnę. Ciekawość była silniejsza, nie chciało jej się tego nawet zatrzymywać. - Jakim cudem się tam znalazłeś? Próbowałeś uciec przed akumami, czy ktoś cię zmusił do walki z nimi? Któremu bóstwu służysz? W sumie nie uwierzę, że sam porwałeś się na taką misję, maluchy to nie samobójcy. Możesz więc zapomnieć o tym pytaniu. Kogoś trzeba podciągnąć do odpowiedzialności, jak nie drugą stronę paktu to Najwyższego, że zatrudnił cię do takiej roboty. Kto posyła dzieci do walki i tak po prostu porzuca? - Ostatnie pytanie zadała raczej tylko sobie i nachyliła się w stronę czarnowłosego, gdyby miał ochotę mówić jeszcze ciszej. - Ah, byłabym zapomniała. Nie chcę słyszeć zwracania się do mnie per pani. Ani to ładne, ani uroczyste, raczej postarzające. Jestem Natsumi.
Makoto?
Natsumi jest poważna, a ja czekam na obiecany lolkontent :v
Liczba słów: 413
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz