poniedziałek, 1 października 2018

Od Victorii CD Tarou i Mikleo "Spotkanie trojga"



Gdy na zewnątrz, słychać śpiew ptaków, dziwne odgłosy Akum i jeszcze inne dźwięki tej pięknej natury, aż zachciewa ci się żyć, gorzej, jeśli to wszystko słyszysz nad samym ranem gdzie te całe gówniane dźwięki nie dają ci spać.

Otwierając oczy, zasłoniłam je szybko dłonią, gdyż oślepiły mnie promienie słoneczne.

Mrucząc pod nosem, przekleństwo, przeciągam się i wstaje, zabierając ze sobą pierwsze lepsze ubrania z szafy i ruszam w stronę łazienki, gdzie spędzam większość czasu pod prysznicem, ale też zaczęłam się zastanawiać, czy wszystko ostatnio ze mną w porządku. Czy Toru jest z czegokolwiek zadowolony, czy też o jakieś inne bzdety. Wszystko to, zaprzątało mój umysł. W końcu mój tok myślenia wkroczył na tor, dlaczego to zrobiłam, dlaczego zgodziłam się być chowańcem. To nie było w moim stylu ale jednak wszystko kiedyś musi wejść w jakiś tryb, tak jak moje nowe życie tutaj.

Wzdychając ciężko zwiesiłam głowę, a na nią lały się krople gorącej wody. Musiałam się uwolnić od tego wszystkiego, bo zaraz zwariuję, a tego nie chcę. Jedyną rzeczą jaką bym chciała, to aby ktoś w końcu mnie pokochał, nie patrząc nawet na mój charakter, ani na wygląd.

Zakręciłam kurek i wyszłam spod prysznica owijając się białym ręcznikiem. Gdy stanęłam przed lustrem zobaczyłam tylko zmarnowaną dziewczynę, za parą.

Przetarłam dłonią lustro i stwierdziłam, że nie mam co więcej tak stać, bo nie przyniesie to żadnych korzyści, więc zaczęłam suszyć włosy kiedy usłyszałam głos Toru.

- Vici, jesteś tutaj? - westchnęłam na to pytanie, miałam napalić w kominku i zrobić śniadanie, a przez ten cały czas siedziałam w durnej łazience. Choć widziałam, że w kominku od nocy się jeszcze coś tli.

- Tutaj, biorę kąpiel i uprzedzam twoje pytanie.. nie możesz dołączyć.

Chciałam mieć jeszcze chwilę dla siebie, musiałam z resztą wysuszyć włosy i się ubrać, a wiem, że z nim tutaj na pewno bym tego nie uczyniła, tak szybko.

*

W łazience spędziłam dobre trzydzieści minut, na suszeniu włosów, płaczu oraz przemyśleniach. Akurat teraz wszystko zaczęło zwalać mi się na głowę, więc mój organizm nie wytrzymał i z mych oczu popłynęło trochę łez.

Doprowadzając się do ładu wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę pokoju, gdzie napotkałam siedzącego na łóżku Toru.

Był zamyślony, wyglądał tak niewinnie, wręcz naiwnie, więc usiadłam na jego kolanach i popatrzyłam na niego.

- O czym myślisz Toru? - zapytałam z czystej ciekawości, a on się uśmiechnął dodając następnie:

- O tym, dlaczego muszę się z tobą użerać, lisku.

Odwzajemniłam ten uśmieszek, ale trochę mnie to zabolało. Użerać.. świetnie, jestem niczym niepotrzebny śmieć.

- Zrobiłem zakupy, mimo małego incydentu - pan parasolka wyrwał mnie z morderczych myśli i z załamania nerwowego, spoglądając na niego podejrzliwie.

Mężczyzna zaczął mi opowiadać tą jakże przejmującą historię o tajemniczym chłopaku. Gdy to usłyszałam myślałam, że wybuchnę dzisiaj po raz enty, ale ze spokojem słuchałam dalej tego co ma mi do powiedzenia.

- I mam Vici do ciebie prośbę, idź z nim porozmawiaj... - dalej słuchałam tylko co trzecie słowo.

Ten dzień miał być dobry, wszystko miało się toczyć jak zawsze, ale do cholery jasnej Toru musiał kazać mi śledzić jakiegoś dzieciaka, świetnie!

Zło ze mnie wychodziło kilogramami i raczej ciężko było by je przegapić, gdyż wychodząc z domu od razu przemieniłam się i z wściekłością ruszyłam pod podany adres. Żebym ja szukała jakiegoś dzieciaka, który wielce nie może się odnaleźć w tym świecie, cóż za problem. Wielu jest takich, dlaczego nie mógł być to ktoś inny.

Stając przed domem rozejrzałam się dookoła wracając do mej formy człowieka.

Zapukałam kilka razy lecz nikt nie otworzył, wiec się jeszcze bardziej wkurzyłam i kopnęłam pobliski kamień. Gdy odwróciłam się plecami do drzwi usłyszałam za sobą głos.

- C.. Coś się stało? - spojrzałam na chłopaka, wyglądał dość naiwnie i dziwnie. Jak totalna ciota, co w nim niby widzi Toru?

Dlaczego o nim myśli? Zainteresował go taki.. hm byle jaki chowaniec, na dodatek pies?

Z wielką chęcią splunęła bym gdzieś na bok, ale stwierdziłam, że zrobię to o co prosił mnie mój bóg.

- Mam z tobą porozmawiać - usłyszałam, że głos jaki wydobył się z mych ust, był wrogi i na dodatek należał do lisa.

Chłopak jak najszybciej chciał zamknąć mi drzwi przed nosem, jednak ja chwyciłam łapą z pazurami drzwi i weszłam bezapelacyjnie do środka.

Domek wygląda jak by tu mieszkała jakaś babcia, a nie dzieciak. Badziowy wystrój i inne babcinne bzdury, ale teraz nie o tym.

- O co chodzi? - zapytał cicho.

- Słuchaj coś ty zrobił Toru? - warknęłam wkurzona - mój bóg siedzi zamyślony i pieprzy o tobie, że nie możesz się wielce odnaleźć w naszym świecie, ja do teraz nie mogę tego zrobić, ale stwierdziłam, że walić to, ty za to spierdalasz z podkulonym ogonem po tym jak na niego wpadłeś.

- Ja.. ja nic nie zrobiłem.. nie chciałem - powiedział szybko.

- Czego się denerwujesz? Myślisz, że cię zjem?

Chłopak nic nie odpowiedział, patrzył na mnie zdezorientowany, to był moment, kiedy przyjrzałam mu się dokładniej. Może jednak nie jest taką ciotą? Jest dość przystojny, choć trochę niższy ode mnie, ale przez włosy nie widać tej różnicy.

Prze większość czasu starałam się nie krzyczeć na niego, choć czasami nie wychodziło, ale w jakiś sposób się ze sobą dogadaliśmy.

Gdy do naszych uszu dotarł dźwięk, który nie zwiastował nic dobrego, ja zmieniłam tylko część mego ciała w lisa.

- Spodziewasz się kogoś?

- Tylko kobiety, która wynajmuje mi mieszkanie, ale to nie ona, nie czuje jej.

- Cholera.. dobra ja pójdę - westchnęłam i otworzyłam szybko drzwi.

Moim oczom ukazała się leżąca postać, która chciała wstać. Ja byłam lekko zdezorientowana, więc chwyciłam gościa za tył swojego ubioru i postawiłam go na nogi.

- Co ty tu do kurwy nędzy robisz?! - warknęłam ostro wkurzona - miałam z nim porozmawiać, a ty stwierdziłeś, że mnie sprawdzisz, czy go cholera nie zjadłam?!

- Vi...

- Nawet nie odpowiadaj, mam dość.. myślisz o gościu, wysyłasz mnie do niego, a teraz, coś ty tutaj robił?!

- Chciałem zobaczyć czy wszystko w porządku - powiedział cicho.

- Tak, no dobrze do sobie sam patrz i mnie już nigdzie, nigdy nie wysyłaj, mam cię powoli dość... - powiedziałam to z czystej zazdrości, o mnie nikt tak nie myśli..puściłam go i odeszłam od nich siadając na murku i odpalając papierosa. Oczywiście chciałam wiedzieć jak to się rozwinie i czy, któryś w ogóle się zainteresuje tym, że pada a ja siedzę na dworze w krótkich spodenkach paląc papierosa ze spuszczoną głową...

<Mikleo?>
 
1032 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz