Osiemdziesięcioletnia kobieta straciła swego męża, który zachorował na płuca. Zamknęła się w swoim pokoju, a jej córka do mnie przemówiła. Matka nie chciała iść na pogrzeb i ciągle powtarzała, że zmarły wróci. Musisz się pogodzić z jego śmiercią. Żyj dla swojej córki i wnuków, którzy się o ciebie martwią. Wyszła z pokoju i spędziła cały dzień przy córce.
Siedząc na dachu jakiegoś budynku, rozmyślałem na temat psychiki ludzkiej. Dlaczego niektórzy sobie nie radzą z uczuciami i emocjami? Dlaczego ludzie się nawzajem nienawidzą? Dlaczego nienawidzą tych, którzy na to nie zasłużyli? Dlaczego są tak egoistyczni? I dlaczego jest tak mało ludzi, którzy boją się o drugich?
Przyglądałem się ludziom z dołu, którzy z mojej perspektywy przypominali insekty. Niektóre robaki trzeba tępić, prawda? Uważam, że to samo tyczy się ludzi. Niektórych trzeba się pozbywać. Tylko dlaczego zawsze wypada na tych, którzy nie zasłużyli na to?
Usłyszałem piknięcie charakterystyczne dla windy. Odwróciłem się i spojrzałem na drugą stronę dachu, gdzie zatrzymała się winda, a z niej wyszła zamaskowana osoba w kapturze. Przez chwilę patrzyła w moją stronę, ale chyba nie mogła mnie dostrzec przez wentylacje, których było tu od groma. Zacząłem się jej przyglądać i aby ją lepiej widzieć, wstałem. Wtedy usłyszałem z dołu krzyki i wołania. Zerknąłem, co się tam działo. Z budynku wybiegło paru mężczyzn, którzy ewidentnie czegoś szukali i zaczepiali nawet przechodniów. Po paru sekundach przyglądania się im, odwróciłem się do nieznajomej postaci, ale ona zniknęła. Moja ciekawość wzięła nade mną górę, ruszyłem w kierunku wentylatorów, szukając osoby. Zobaczyłem, jak cofa się do krańca dachu. Czu zamierzała skoczyć? To przypominało bardziej potknięcie się. Czy ją uratować? A może to ten insekt, którego trzeba wytępić?
Raptownie znalazłem się przy brzegu budynku i nie myśląc, skoczyłem.
Złapałem się jedną ręką krawędzi dachu, a drugą ręką złapałem nogę spadającego. Jego maska spadła, jednak zdążył ją chwycić. Przez ułamek sekundy wisieliśmy w ten sposób, aż w końcu zacząłem machać osobą na boki. Podrzuciłem ją na dach. Nie ważne, czy uderzyła się w twarz, lub nabiła sobie siniaka, nie byłem na tyle silny, by podciągnąć siebie i jeszcze kogoś jedną ręką. Wlazłem na dach i podszedłem do osoby, która leżała na ziemi. Kaptur spadł z jego głowy i zobaczyłem, że była to czarnowłosa kobieta. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że jej noga, za którą chwyciłem, była…
- Czy ty masz metalową kończynę? - zapytałem ciekawy, gdyż ta informacja bardziej mnie interesowała niż to, czemu spadła.
<Kanako?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz