On i jego książki. Duncan podchodził do nich bardziej… praktycznie. Dlatego też może czytał wszystko jak leci, nie posiadając swej ulubionej lektury. Ale to mu nie przeszkadzało. Z jego biblioteczki jednakże już dawno poznikały wszelakie książki z początku dwudziestego wieku. Przeniosły się “magicznie” na półkę Higekiego. Bo skoro miały bardziej go cieszyć niż dotychczasowego właściciela to dlaczego nie? Widząc jego delikatny uśmiech sam również się uśmiechnął. Jeśli można było dostrzec cień radości na twarzy Boga Katastrof to oznaczało, iż był to dobry dzień. Chwila spokoju dla nich obu.
Słysząc odpowiedź parsknął cicho, kiwając przy tym przecząco głową. Nie rozumiał go w kwestii książek ale przecież nie musiał. Więc szanował za każdym razem jego decyzję. Co nie oznaczało, iż nie będzie ponawiał swego pytania od czasu do czasu. Właściwie pomimo faktu, iż raczej poznali się podczas swych najgorszych dni. Tych o których nie rozmawia się z innymi. Ale chyba prędzej czy później ich drogi skrzyżowały by się przez to, iż patronują nie takim a nie innym nieszczęściom. Chociaż dzięki temu Duncan był w stanie podnieść ciemnowłosego wtedy gdy sam nie mógł tego zrobić. Słysząc dalsza wypowiedź Boga westchnął cicho i ponownie pokręcił głową. Zawsze bez hełmu wydawał się bardziej emocjonalny i zdawał sobie z tego sprawę. Cała mimika jego twarzy której nie potrafił kontrolować trafnie odwzorowywała jego wewnętrzne myśli bez potrzeby mówienia. Dlatego też po krótkiej chwili potaknął głową jakby dopiero teraz dotarły do niego słowa Higekiego. Coś w tym było. Zawsze coś w tym było. W każdej jego wypowiedzi. Słowa które docierały czasami do niego dopiero po chwili gdy odbierał je w jakiś swój sposób. Patrząc w oczy ciemnowłosego potaknął już teraz z owiele większą werwą. Zupełnie jak dziecko któremu się coś wytłumaczyło i w ten sposób dawało znać, iż rozumie. Gdy przyjaciel skinął w kierunku kelnera, Duncan zacisnął usta w wąską linię i odwrócił głowę od nadchodzącego z kartą człowieka. Wyglądało to trochę jakby się na niego nagle obraził lecz Ci którzy znali go dłużej wiedzieli, iż nie lubił okazywać swej twarz a w szczególności blizny. Odczekał chwilę aż mężczyzna się od nich oddalił by po chwili pochwycić kartę ostrożnie, jednocześnie marszcząc brwi. Widząc jej zawartość jego twarz widocznie się rozluźniła. Zaczął nawet z zainteresowaniem czytać nazwy wszelkich ciast i herbat. Wtedy odezwał się Higeki co sprawiło, iż zacisnął mocniej dłonie na karcie którą trzymał. Zapewne zza hełmu nic nie dało by się dostrzec lecz teraz na twarzy wszystko było widać. Zmarszczył brwi trawiąc słowa które do niego dotarły. Przez moment pochylił głowę jakby chciał przeprosić lecz zaraz się powstrzymał podnosząc ją ponownie do góry. Oczy przestały obserwować kartę i na chwilę podniosły się na twarz przyjaciela. Wzrok mówiący “to było do mnie?”. Opuszczenie wzroku i pogodzenie się z faktami. Przechylił delikatnie głowę w swoją lewą stronę. Bardzo dużo się zastanawiał i robił to bardzo często. Większość kto znał go dłużej przyzwyczaił się, iż często nie dostanie odpowiedzi zaraz po zadanym pytaniu. Niektórym to przeszkadzało ale Duncan wolał ostrożnie dobierać słowa. Dlatego też dopiero po dłuższej chwili odezwał się patrząc na swego rozmówcę, jednocześnie delikatnie marszcząc brwi.
- Prawda. Ale można zrobić wyjątek dla przyjaciela. Śmiesznie wyglądałbyś rozmawiając samemu ze sobą. - uśmiechnął się delikatnie a wcześniejsze napięcie jakby na chwilę gdzieś się schowało. Powrócił wzrokiem do karty i do wyboru który przed nim postawiono. Zawsze dbał o wizerunek innych, nawet jeśli powiedzą, że to niepotrzebna fatyga. Prawdą jednak było, iż Duncan rzadko pojawiał się materialnie w świecie ludzi. Tutaj nie mógł skryć się za murami bezpiecznej zbroi. Chyba nie zdarzyło mu się z nikim poruszać tego tematu bardziej niż z Higekim. Może to przez wzgląd na to co stało się w przeszłości?
Widząc nazwy ciast odburknął pod nosem.
- Sam bym je mógł zrobić… lepsze… - zmarszczył brwi z nieukrywanym zawiedzeniem. Jak zwykle nie rozumiał fenomenu Świata Śmiertelników. Wydawał mu się po prostu Światem gdzie żyją wszyscy wyznawcy każdego Bóstwa i Patrona. Miejscem które odwiedza się aby pomóc tym ludziom. Bo po to istnieli, prawda? Nawet jeśli On i Higeki mieli dosyć niewdzięczną pracę to oboje w jakimś stopniu przyzwyczaili się do tego. Dlatego chyba lubił spędzać tutaj czas tylko wyłącznie ze względu na Higekiego. Podniósł wzrok znad karty na przyjaciela i odezwał się.
- Biała herbata i “jabłecznik”. A ty? - mówiąc nazwę ciasta przewrócił oczyma i chyba nawet wypowiedział tą nazwę z delikatną pogardą.
Liczba słów: 712
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz