wtorek, 10 lipca 2018

Od Kiyuki'ego CD Niyumi "Papierowy żuraw"



W otaczającej mnie ciemności dostrzegłem drobną iskierkę... jakby promyk słońca na końcu długie tunelu, który rzekomo nie miał mieć wyjścia. Mogłem jedynie się domyślić, że podczas snu Kuroki ponownie bez żadnego problemu przejął nade mną władzę. Ciężko było go przezwyciężyć... zbyt długo zbierał siły czekając na tą jedną małą chwilkę mojego zwątpienia. Jak ją znalazł uderzył z pełną siła i mocą. Światełko z każdą chwilą jednak narastało rozpraszając cały mrok wokół mnie. Wcześniej nie mogłem niczego dostrzec, a teraz z łatwością mogłem stwierdzić, że wciąż wyglądam jak Yang... tylko czemu ? W końcu nie jestem prowadzącym...jestem we własnej podświadomości, gdzie powinienem być sobą. Spojrzałem na swoje ręce, które zacisnęły się lekko w pięść. Mimo wcześniejszej radości zaczynałem mieć lekkie obawy.

A co jeśli znalazł sposób na pozbycie się mnie?

Znów czerpał przyjemność z cierpienia najważniejszej osoby w mim życiu?

Ponownie ją zranił? 

Tsurumaru Kuninaga | 在原業平 Touken RanbuPrzeniosłem wzrok z powrotem na światło, które coraz bardziej się do mnie zbliżało, aż w końcu mnie minęło. Wtedy wszystko zrozumiałem. To nie moja podświadomość, a serce - miejsce w krórym nasze dusze od zawsze ze sobą walczyły. Cień zniknął z niego przez nowe źródło mojej nadziei.. dzięki mojemu małemu promykowi, który kocha jabłka i pieszczoty. Zaśmiałem się cicho pod nosem przywołując na moje usta delikatny uśmiech. Moja szata powoli zaczęła się rozjaśniać zastępując ponurą czerń na czysta jak śnieg biel. Były to w końcu moje kolory... tego dobrego mnie, który racjonalnie zajmuję się Sprawiedliwością. Nie bez powodu przecież zostałem powołany przez samego ojca Patronem Sprawiedliwości. Biel spowiła całe moje ciało, prócz katany, która wisiała u mego boku. Ostrożnie wysunąłem ją z pochwy, by następnie bez chwili zastanowienia wbić ją w ziemię i po prostu odejść. Nie miałem zamiaru po nią wracać... w niej był cały mój żal i gniew, który pozostał po tamtej noc, gdy prawie zostałem zabity. Nie było tego za wiele... nigdy nie było tego więcej... tak było od samego początku. Po prostu Kuroki'emu tylko tyle wystarczyło, by powstać, więc zostawiłem ją w spokoju na dnie serca, skąd za szybko nie powróci. 


~~~*~~~

Delikatnie rozchyliłem powieki widząc przed sobą delikatną, dziecięcą twarzyczkę. Była blisko.... tak blisko, że dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że jej drobne usta trzymają mnie w pocałunku, tak samo jej rączki zaciskały się na krawędzi mojej wciąż czarnej szaty. Żałowałem lekko, że nie zniknie ona od tak, tak samo pewnie jak czarne jak smoła włosy. Przynajmniej oczy powinny wrócić do swojego naturalnego złotego odcieniu...i to w sumie najbardziej mnie cieszyło. Lisiczka delikatnie zwiększyła odległość między naszymi twarzami na co uśmiechnąłem się delikatnie przekazując jej moje szczęście. 
- Mój promyczku... właśnie mnie wyprowadziłaś z mroku - Szepnąłem zgarniając kosmyk jej włosów z oczu. Musiała nie dawni wstać sądząc po jej porannym wyglądzie... czyli Kuroki nie mógł na wiele namieszać. 
- Kiyuki-sama - Szepnęła, gdy pewnie zdała sobie sprawę, że udało jej się pokonać Yang'a. Było to proste... wbrew pozorom oczywiście. W końcu był moim kompletnym przeciwieństwem, więc nie potrafił sobie poradzić  z uczuciami, tak jak ja z użyciem siły na najbliższych. To były nasze najsłabsze punkty o których wypadałoby pamiętać. - J..ja tak bardzo przepraszam Kiyuki-sama. Przepraszam najbardziej na świecie... Przepraszam - Złote oczy Niyumi delikatne się zeszkliły rozczulając moje serce do granic możliwości. Nie mogłem patrzeć jak płacze, a tym bardziej z mojego powodu. Na dodatek w chwili gdy schowała swoją buzię w mojej szacie nadal szepcząc ciche przeprosiny nie mogłem wcale się an nią gniewać. Może mnie w to wciągnęła, ale również uratowała. Wziąłem ją delikatnie na ręce pozwalając, by wtuliła się we mnie chowając jednocześnie zapłakane oczy w ramieniu. Nie mogłem nic powiedzieć... mogłem jednie czekać, aż jej przejdzie. Słowa w takich chwilach nic by nie dały, więc nie rzucałem ich an wiatr. Mogły nawet zaszkodzić zamiast wspomóc lisiczkę.   

~~~*~~~

Minęło trochę czasu, zanim Niyumi okiełznała szalejące emocje. Wytłumaczyłem jej wtedy wszystko co wiedziałem: Że pokonała go, że mam w sobie dwie dusze ze względu na to, że postrzegane są dwa rodzaje sprawiedliwości...nigdy w końcu nie ma tej pewnej i jasnej. Zawsze znajdzie się przypadek, gdzie zostanie ona źle wymierzona i niewinni ponoszą za to odpowiedzialność. Białowłosa słuchała mnie uważnie siedząc na moich kolanach bawiąc się jednocześnie dłuższym kosmykiem moich włosów. Tak jak podejrzewałem... były czarne i będą , póki nie zaczną rosnąć. Będę chyb przez jakiś czas skazany an odrosty, lub po prostu je jakoś wybielę. Nieco głupio mi było wychodzić w tym stanie do Youkai, którzy znali mnie z czystej bieli. 
- Czyli... -zacząłem ostrożnie temat po ciszy jaka zapadła po moich tłumaczeniach. - Skoro dwóch ludzi darzy siebie silnym uczuciem, to uznaje się ich za ...em...parę? - Przechyliłem lekko głowę na bok patrząc na moją towarzyszkę. Jej uszka automatycznie przyklapły, a buzia bardziej wtuliła się w moje ciało. Tak... z łatwością mogłem to odczytać, jako "czemu ty znów pytasz mnie o takie zawstydzające rzeczy" . Znów rozczulała mnie w ten swój uroczy sposób, który nie oddałbym za żadne skarby wszystkich znanych mi światów. 

<Niyu? Wracamy do normalności > 

823 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz