Czy skończy jako kolacja? Taka możliwość naprawdę istniała, bo Nex, mimo iż "z powołania" miał niby bronić bóstwa od krzywdy, jakoś nigdy nie czuł się przekonany. Miał wrażenie, że ktoś próbował mu "coś sprzedać", ale gdy tylko zaczynałeś pytać, to robił uniki, a każdy kolejny był coraz głupszy. Dlatego właśnie był wolnym strzelcem i jakoś nie miał ochoty dobrowolnie zostać czyimś niewolnikiem w najbliższym czasie.
Nie pamiętał praktycznie nic ze swego poprzedniego życia, ale inaczej miała się sprawa wiedzy, czy pewnych umiejętności. Gdy doda się do tego fakt, że odrodził się jako wilk i to wielki jak chole** to mieszkanie w lesie nie było żadnym wyzwaniem. Jak miał ochotę, to schodził do miasta i korzystał z zalet cywilizacji. Na co dzień jednak wystarczyło mu upolowanie łani lub innego zwierza w lesie.
Dzisiaj zaś trafiło mu się spotkanie, z której istotę jeszcze nie miał w swym jadłospisie. Miał jednak pewność, że w przeciwieństwie do demonów ta dziewczynka, którą miał przed sobą po tym, jak ją zabije, nie rozpłynie się jak mgła. Pozostanie po niej ciało, które będzie mógł zjeść.
Pozostawało więc tylko pytanie, czy warta była zachodu i wypowiedzenia poniekąd wojny bogom. Ważne jest tutaj słowo "poniekąd", bo nos Nexaron'a mówił mu, że w okolicy nie było żadnych świadków tego, co miało nastąpić. Zarazem biorąc pod uwagę to jak różne moce, potrafił posiadać chowańce nie mógł wykluczyć możliwości, iż wypłynie to prędzej, czy później na światło dzienne. Sama jednak o tym myśl jakoś nie przerażała wilka. Bogowie byli strasznymi mięczakami i może dlatego wierzył, że w najgorszym wypadku będzie w stanie zawsze uciec.
Co się jednak tyczyło samej kolacji to.... Cóż... Nie ważne jak na to spojrzeć nie można byłoby jej nazwać apetycznej, bo, mimo iż Nex był teraz wilkiem, to wolał mięso od kości, a w dzieciach też nie gustował. Jedyne to przemawiało w "obronie" Mau to słodka woń, jaką roztaczała wokół siebie. Wiecie, po czym jeden drapieżnik rozpoznaje drugiego? Po strachu, a dokładniej rzecz ujmując po jego braku. Dziewczyna zaś na sam jego widok się spięła i na moment wstrzymała oddech, jej źrenice się rozszerzyły i niemal mógł usłyszeć, jak serce zaczęło jej bić jak dzwon. W tej kwestii młoda bogini świetnie wpisywała się w archetyp ofiary i aż szkoda byłoby to tak po prostu zostawić.
Dlatego po chwili zastanowienia, która bez wątpienia trwała dla niej wieczność powoli ruszył w jej kierunku. Ostrożnie stawiając swe łapy, zbliżał się do niej, nie spuszczając z niej wzroku i gardłowo powarkując. Nie zapomniał również o tym, aby pokazać swoje ząbki, którymi mógł ją rozerwać na strzępy.
424 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz