Jelenie nogi przyniosły mu kilka plusów. Stukot kopyt sprawiał, że inne chowańce, same schodziły mu z drogi, jeśli dostrzegały, iż może ich nie zauważyć i przypadkiem stratować. Mógł się szybko przemieszczać, bieg na czterech kończynach był znacznie sprawniejszy niż na dwóch. No i nie był tez najniższy, jego pole widzenia było bardzo szerokie. Jak tu się nie cieszyć, że pomimo wyglądania jak centaur, ma się ułatwione życie? No nie do końca było tak łatwo.
Wiele budynków w Kami no Jigen nie było dostosowanych do Youkai jego typu. Niektóre miały za niski sufit, musiał tam ciągle chodzić z pochyloną głową. Inne miały za wąskie wejścia lub w środku ciężko było mu się przemieszczać, aby czegoś nie potrącić niechcący jelenim zadem. Z początku potrafił narobić tym kłopotu sobie i innym, ale z czasem, miejsca, które odwiedzał regularnie, dopasowały do niego część należącej do nich przestrzeni. Bardzo dziękował za to właścicielom przybytków, miło było mieć świadomość, że nie zostawią go na lodzie. Jeszcze w krótkim czasie udało mu się znaleźć domostwo z wystarczająco dużymi pomieszczeniami, by mógł bez trudu się między nimi przemieszczać i normalnie żyć. Jednak ten problem powoli znikał, zamiast niego, pierwsze miejsce zajął kolejny, który ostatnio uprzykrzał białowłosemu życie.
Tak, Yoshiyuki najbardziej cierpiał na niemożliwość wyspania się. Nie mógł przywyknąć do faktu, że nie może, jak inni, po prostu położyć się do łóżka i zasnąć. Jakkolwiek się nie ułożył, budził się z koszmarnym bólem kręgosłupa i ciągle nic nie mógł na to zaradzić. Na nic zdało się samodzielne zmontowanie ogromnego łóżka, na którym spokojnie zmieściłyby się cztery osoby, może nawet pięć. Kilka słabo przespanych nocy upewniło go, że dalej musi szukać kolejnego rozwiązania i dzisiejszy dzień postanowił na to przeznaczyć. Lista rzeczy, które miał dziś zrobić, nie była zbyt długa, więc znalazło się na niej miejsce na szukanie ratunku dla jego skatowanych od niewygodnego spania pleców.
Wybiło południe, gdy skończył poranne porządki w domu i dokarmianie zwierząt, którymi aktualnie się zajmował. Sprawdzał właśnie, czy łapa małej wiewiórki, którą znalazł tydzień temu, goi się prawidłowo, kiedy ktoś zapukał do drzwi wejściowych. Kogo mogło nieść do jego skromnego przybytku? Jego klienci, którzy przychodzili na herbatę z reguły odwiedzali go w piątki, tak to nikt go nie odwiedzał.
Odłożył delikatnie wiewiórkę do jej małego legowiska na biurku przy otwartym oknie i powędrował niespiesznie do drzwi, za którymi krył się niespodziewany gość. Odsunął je na bok, a jego oczom ukazał się odziany w kimono mężczyzna o ciemnych włosach, które w słońcu wydawały się być granatowe. Od nieznajomego biła swojego rodzaju aura, opanowana i rozważna. Nao nie zdziwiłby się, jakby się okazało, że właśnie odwiedziło go bóstwo.
- W czym mogę panu pomóc? - zapytał spokojnie i uśmiechnął się delikatnie.
Higeki?
Liczba słów: 445
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz